Ernest Bryll debiutował jako poeta w Radiu Gdańsk. Wspomnienia nowego Honorowego Obywatela Gdyni

Urodził się w Warszawie, ale szkołę średnią ukończył w Gdyni. Tu powstał jego pierwszy wiersz, który został przeczytany w Radiu Gdańsk. – No i okazało się, że mam wstrząsający debiut – powiedział Ernest Bryll, pisarz i poeta, w audycji Gdynia Główna Osobista. O swoich związkach z obchodzącym 90. urodziny miastem mówił w dniu, w którym został Honorowym Obywatelem Gdyni. Ernest Bryll wczesne dzieciństwo spędził we wsi Komorowo na Mazowszu. – Natomiast całe lata szkoły średniej, gimnazjum i liceum, spędziłem w Gdyni. Pierwsza praca to też była Gdynia – powiedział pisarz i poeta. – Zacząłem w gimnazjum u jezuitów, ale bardzo szybko się to skończyło, bo im szkołę odebrano.

DLACZEGO GDYNIA?

Ojciec Ernesta Brylla, były żołnierz Armii Krajowej, musiał opuścić Mazowsze z powodu prześladowań. Rodzina przeniosła się do Gdyni, bo tu mieszkała część z ośmiorga rodzeństwa ojca. Osiedlili się tu jeszcze przed wojną.

– Szli do Gdyni, do marzenia. Żyli i pracowali w dramatycznych warunkach, ale to było marzenie dla chłopaków z Kujaw, albo dla ich żon z Kaszub lub Kociewia. Z całej Polski przyjeżdżali, bo to było marzenie. To jest w Gdyni najważniejsze, że ona była taką pieśnią Polski. Polacy kochali to swoje marzenie, żyło się tam trudno, ale budowało coś niebywałego.

TRUDNE LATA WOJNY W GOTENHAFEN

– Wypędzenie gdynian to było doświadczenie mojej rodziny. Wyrzucano ich z Gdyni. Nawet jeśli musieli pracować w porcie, to nie mogli mieszkać w obrębie Gdyni. Chodzili do pracy na pieszo z Witomina. Nie mogli mówić po polsku, czy pokazywać swoją polskość – opowiadał Ernest Bryll. – To było miasto tak twardo niemieckie, nazywało się Gotenhafen.

Pisarz wspominał, że kiedy był w szkole, to wielu uczniów nie potrafiło dobrze mówić po polsku. – Nie wolno im było się uczyć tego języka. Ja byłem z tajnego nauczania, bo mieszkałem na terenie Generalnej Guberni. Ale koledzy nadrabiali, z resztą oni byli ode mnie starsi o trzy lata.

NIEUDANA PRACA W DZIENNIKU BAŁTYCKIM

Bryll zdał maturę w wieku 16 lat, na co musiało wyrazić zgodę ministerstwo. I chciał zostać dziennikarzem, mimo że w szkole średniej nie pisał wierszy, nie uczestniczył w zajęciach kółka literackiego. – Nawet pogardzałem pisaniem poezji. I nagle mnie to dopadło później. Ale najpierw chciałem zostać dziennikarzem. W Warszawie zdałem na studia, ale mnie nie przyjęto, bo chyba zaważyła tu przeszłość mojej rodziny. No i pojechałem do Poznania studiować ekonomię.

Pisarz przyznał, że nie posiada zdolności matematycznych. Dlaczego więc wybrał ekonomię? – Byłem młody, szesnastoletni. I okropnie głupi, naiwny straszliwie! Dorosłość zaczęła się, kiedy tam się nie dostałem. Później pracowałem chwilę, próbowałem być dziennikarzem w Dzienniku Bałtyckim.

Gość Radia Gdańsk pracował w Dziale Interwencji, redagował rubrykę „Śmiało i szczerze”. – Narobiłem kłopotów, bo tak pięknie opowiedziałem o bezdomności jednego robotnika, który mieszkał w piwnicy, że na moje nieszczęście zdecydowano mu przyznać mieszkanie. Tylko potem okazało się, że on mieszka w piwnicy domku swej teściowej. No i wylądowałem w elektrowni.

NIE MÓWIĘ W DOMU O POEZJI

Ernest Bryll przyznał, że jest jedynym literatem w swojej rodzinie. Spodziewano się, że zostanie dentystą lub inżynierem, a jeśli jakiś związek z literaturą, to ewentualnie wybierze zawód bibliotekarza. – U mnie w domu o poezji się nie gada. Może nie uwierzycie, ale ja mam jedną szlachetną cechę – otóż nie czytam rodzinie swoich wierszy. Nie pozwalam im mówić o tym. Nie zapraszam znajomych, aby nagle w środku obiadu nagle zacząć im recytować. Jeśli moje dzieci chcą, to mogą sobie przeczytać, ale ja nigdy nie zmuszam. Tak samo rodzina.

– Pisanie poezji to jest choroba, no trudno, mam taką – skwitował Ernest Bryll. Podkreślił, że nie uważa tego zajęcia za wzniosłe, jak inni poeci. – Nawet jak miałem duże pieniądze z literatury, bo był taki czas, to zawsze pracowałem etatowo. Poeta chce zauważyć człowieka, ale ludzie wiedząc, że jestem poetą, to starają się pokazać wobec mnie, żeby to literacko dobrze wypadło. Albo ich wkurzam. Natomiast kiedy pracuję razem z nimi, to ja ich widzę normalnie i oni mnie widzą normalnie – jako fachowca w jakiejś dziedzinie.

PIERWSZY WIERSZ WYSŁANY DO RADIA GDAŃSK

Ernest Bryll pierwszą pracę dostał w bibliotece w elektrowni. Tam trafił na angielską książkę o poecie i postanowił napisać wiersz. – Zapakowałem i posłałem do Radia Gdańsk. No i okazało się, że mam wstrząsający debiut. To był chyba rok 1951, może 1952.

Posłuchaj audycji

Marzena Bakowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj