Awaria Instagrama i chwila grozy podczas Opener’a. Nieistotne utrapienia czy prawdziwe problemy pierwszego świata?

Rok oczekiwania i przygotowywania wyjątkowych stylizacji. Wszystko na nic? W środę najbardziej popularne media społecznościowe dotknęła awaria. Uczestnicy Open’era nie mogli wysyłać zdjęć na tle sceny ani dodawać relacji. A to przecież nieodzowny element tego festiwalu.

Tego typu problemy wydają się nieistotne, a nawet groteskowe. Jednak czasami nie zdajemy sobie sprawy, że dotykają niemal każdego z nas. – Czy nie denerwuje Was to, kiedy wychodzicie z domu z baterią w telefonie naładowaną jedynie do 50 procent? Mam ładowarkę w domu, w samochodzie, przy laptopie. Jak dałbym radę bez tego? – zauważył Chris Farman.

Ale przez wspomnianą awarię największy dramat przeżywali „influencerzy”, którzy żyją z mediów społecznościowych. Kilka dni temu jeden z Sopockich restauratorów ujawnił wiadomości, jakie masowo dostaje od tego typu osób. „Influencerzy” wprost piszą o darmowy obiad dla swojej grupy znajomych, w zamian za… oznaczenie danej restauracji na swoim profilu.

– Szok i naprawdę ogromny tupet – komentowała Ewelina Potocka. – Nazwijmy rzeczy po imieniu, to jest po prostu żebranie o jedzenie – dodała.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj