Półwysep Helski będzie hitem nadchodzących wakacji. Jak tam dojechać i nie zwariować?

Hitem tegorocznych wakacji ma być polskie morze – wynika z deklaracji branży turystycznej. Numerem jeden nad Bałtykiem jest Półwysep Helski, latem tonący w korkach. Tylko jak tam dojechać i nie stracić nerwów?

Najbezpieczniejsze są te sposoby, które nie wiążą się z drogami. W optymalnych warunkach 75-kilometrową trasę z Gdyni do Helu przejedziemy w godzinę i dwadzieścia minut, ale w korkach może być to nawet trzykrotnie dłużej.

PIERWSZA ALTERNATYWA: POCIĄG

Alternatywą jest pociąg. Do wyboru jest trzynaście połączeń Przewozów Regionalnych. Normalny bilet kosztuje około siedemnastu złotych. Czas przejazdu to od półtorej do dwóch godzin. Nieco droższą, ale wcale nie szybszą opcją są pociągi Intercity. W ciągu doby pojedzie sześć składów. Ceny w drugiej klasie wahają się od szesnastu do dwudziestu dziewięciu złotych.

Jest także prywatny przewoźnik – Arriva. „Słonecznym Patrolem” z Gdyni do Helu można dojechać za dwadzieścia trzy złote. Pociąg zaczyna bieg w Bydgoszczy. W ciągu dnia kursuje też między Helem i Władysławowem pod nazwami „Leżak” i „Parawan”.

DRUGA ALTERNATYWA: TRAMWAJ WODY

Dla fanów morskiej przygody droższą, ale atrakcyjniejszą opcją będzie tramwaj wodny – trzydzieści pięć złotych za osobę i nieco ponad godzina płynięcia.

TRZECIA ALTERNATYWA: BUSY

W końcu są i busy. Wożą turystów za czternaście złotych i to jest najtańsza oferta po samochodzie.

Nie da się jednak ukryć, że przy grupowej podróży najtańsze będzie auto. Przy założeniu spalania na poziomie siedmiu litrów na sto kilometrów za kurs zapłacimy dwadzieścia trzy złote.

Sebastian Kwiatkowski/mich
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj