Kayah o tym, co w jej życiu jest najważniejsze. Praca i muzyka? „Przestało to być moim priorytetem”

– Byłam zawsze rozedrgana i niepewna. A teraz mam nadzieję, że dojrzewam – powiedziała Kayah. – Zmieniam się w taki sposób, żeby dawać więcej stabilnej energii. I ludzie mogą się ze mną lepiej poczuć i z samym sobą dzięki temu, że jesteśmy razem. Chciałabym, aby tak było – dodała piosenkarka. W wywiadzie dla Radia Gdańsk opowiadała, dlaczego wozi ze sobą dywan na koncerty i co jest dla niej najważniejsze.
Anna Rębas: – Polubiła Pani to miejsce?

Kayah: Miejsce bardzo przyjazne, zostaliśmy ugoszczeni tutaj bardzo pięknie. Zadbano o każdy detal i można było się komfortowo poczuć podczas koncertu.

A ten dywan pod Pani stopami, to Pani pomysł?

– Jestem „bosonogą” artystką. Kiedyś przypisywano to Cesárii Évorze, ale ja zawsze też tak miałam. Po prostu czuję się lepiej na bosaka. Ciągle zdejmuje buty w czasie koncertów, a ponieważ nie wiem, co jest na podłodze, to dywan wożę ze sobą. W domu też chodzę bez butów. Jest to dla mnie symbol wolności, kompletnego komfortu.

Scena kojarzy się z blichtrem, świeceniem nawet wbrew poczuciu komfortu, że trzeba zadowalać innych. A mi się wydaje, że kiedy zrezygnuje z tego, to będę miała swój własny komfort. Będę w stanie się skupić na rzeczach, które na prawdę ludzi zadowalają, czyli na piosenkach, przekazie, energii i bliskości. Kiedy ściągam buty, szczególnie wysokie obcasy, to wydaje mi się, że wtedy jestem z ludźmi na tym samym poziomie. Jest wtedy tak rodzinnie, kuchennie. Jak to można określić? Tak codziennie.

Wydaje mi się, że największą fajną rzeczą, jaką mogę zrobić dla ludzi, to zaprosić ich do domu. A ponieważ nie mam takiej możliwości, to przygotowuję się zawsze godzinę do koncertu, aby podkreślić niecodzienność, wyjątkowość chwili. Chcę oddać hołd ludziom, którzy przyszli. Może za jakiś moment będę paliła kadzidełka albo przygotowywała herbatkę dla moich panów.

Scena to Pani dom. To się czuje.

– No nie wiem… Ostatnio doskonale czuje się w lesie, a jak jest zaśnieżony, to jest w ogóle genialnie. Od roku mam psa, z którym wychodzę na spacery. To jest mój żywioł! Nie ma dla mnie rzeczy ważniejszej, oczywiście poza moim synem, jego egzaminami. Ale w codzienności tym, co sprawia, że dzień był udany, to fajny spacer z psem. Ja prowadzę zwykłe życie. Aż myślę, że za zwykłe.

Podczas koncertu podkreślała Pani, że najważniejsze jest, żeby ktoś czekał. Żeby była druga połowa. I miłość.

– Najistotniejsza jest prostota, zwykła relacja z bliskimi, umiejętność do dostosowania się do codziennych obowiązków. Po prostu bycie z innymi ludźmi na płaszczyźnie codziennej. Bo to, co nas weryfikuje, to codzienność.

Moje koncerty nie są moją codziennością, nawet jeśli zdarzają się każdego dnia. To są nadal wyjątkowe sytuacje. Moją codziennością są: moja mama, mój syn, nasze problemy, nasze radości, mój pies. Moje poczucie winy, że czegoś nie zrobiłam, albo zrobiłam coś za dużo. Rachunki do zapłacenia. Planowanie przyszłości. Kontakty z przyjaciółmi.

Czekam kiedy Pani wymieni pracę zawodową, show biznes, płyty, bycie producentką.

– Może przestało to być moim priorytetem.

Czy były kiedyś inne proporcje?

– Tak, były inne. Zanim stałam się matką, to moja praca była na pierwszym miejscu. Ale potem życie zweryfikowało tą pracę, bo żaden mój sukces zawodowy nie mógł się równać z sukcesem wychowawczym, czy takim bardzo intymnym – np. naprawieniem związku.

Czy nadal Pani kocha bursztyny?

– Kocham bursztyny i nadal jestem z nimi związana. Jestem ich ambasadorką. Jestem zaangażowana i daję wszystko, ale jakoś nie ma to rąk i nóg. Mieliśmy ogromne, cudowne plany, żeby ten bursztyn promować.

W dzieciństwie zbierałam bursztyn chodząc po brzegu. Myślę, że teraz jest to bardzo rzadkie. Ale być może dlatego, że jest to ważne wspomnienie z mojego życia, ważne jest dla mnie dzielenie się tym wspomnieniem z innymi.

Niech Pani częściej do Gdańska przyjeżdża.

– Bardzo bym chciała! Ja wręcz chciałabym tu mieszkać. Teraz też wybiorę się na plażę, na rybkę i bursztyn.

Artystka wystąpiła 16 stycznia 2016 r. w klubie Stary Maneż. I przy tej okazji rozmawiała z nią Anna Rębas.
Posłuchaj wywiadu:

marz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj