Bajka o księciu Pipo i jego czerwonym koniku, czyli nowe przedstawienie dla dzieci w Gdyni [RECENZJA]

Dzieci podróżują nie tylko w wyobraźni, ale także chodząc za aktorami zmieniającymi miejsce akcji. Premiera interaktywnego spektaklu „Bajka o księciu Pipo i jego czerwonym koniku” według Pierre’a Gripariego odbyła się 10 kwietnia w Teatrze Gdynia Główna.
Opowieść o dorastaniu, przemijaniu i wierności sobie wyreżyserowała Ewa Ignaczak, dla której był to bajkowy debiut reżyserski.

TRUDNE TEMATY W DOSTĘPNEJ FORMIE

Brak posiadania dziecka, bezpowrotnie uciekający czas dzieciństwa, tęsknota za nieobecnymi rodzicami, strach i nieoczekiwane zmiany w życiu – między innymi tak trudne tematy pojawiają się w bajce dla dzieci, którą oferuje najmłodszym widzom Teatr Gdynia Główna.

Opowieść zaczyna się od problemów pary królewskiej (w tych rolach Ida Bocian i Bartłomiej Sudak), która nie ma potomka. Kiedy pojawia się już w magicznych okolicznościach książę Pipo (Łukasz Dobrowolski), to on skupia na sobie uwagę. Prezent z okazji 15. urodzin – czerwony konik – zachęca go do podróży. Najpierw szuka nowych wrażeń, a potem rodziców, za którymi tęskni.

PODRÓŻ NIE TYLKO W WYOBRAŹNI

Znakomita trójka aktorów swą wyrazistą i plastyczną grą wciągają najmłodszych w historię, która opatrzona jest skromną, ale doskonale pasująca do bajki scenografią. Mali widzowie oglądają przedstawienie, ale także są jego uczestnikami. Aktorzy z nimi rozmawiają i kilka razy zachęcają do przejścia do innego pomieszczenia. Wrażenie mobilności potęgują elementy scenografii na kółkach, np. stół, który zamienia się w łóżko lub pociąg.

Ten niejako „spektakl drogi” to atrakcyjna forma dla dzieci, zwłaszcza kilkuletnich, które zazwyczaj szybko się nudzą. Podczas premierowego spektaklu niektóre były tak poruszone, że nie czując granicy między aktorem a widzem, mówiły do postaci z bajki. Doradzały przebieg przedstawienia i komentowały poszczególne sceny. Ich wyobraźnia wykreowała rzeczywistość.

To duża pochwała dla aktorów i reżyserki Ewy Ignaczak (jednocześnie dyrektorki i współzałożycielki Teatru Gdynia Główna). Sprawili, że najmłodsi widzowie wręcz utożsamili się z księciem Pipo. I na pewno był to przyczynek do rozmów z rodzicami o tak trudnych problemach jak nieodwracalne zmiany w życiu.

Marzena Bakowska
Fot. Teatr Gdynia Główna/Marzena Chojnowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj