Gwiazda w szponach bezpieki. Kulisy przedstawienia o ostatnich chwilach Eugeniusza Bodo

(Fot. Radio Gdańsk/Marta Włodarczyk)

W sobotę, 14 maja, odbędzie się prapremiera spektaklu teatralnego „Obywatel Junod” według scenariusza i w reżyserii Jakuba Kornackiego. Przedstawienie o tragicznym finale życia aktora Eugeniusza Bodo powstało na zamówienie Instytutu Pamięci Narodowej. Po raz pierwszy zostanie pokazane w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Jednej z prób przyglądała się Marzena Bakowska.

Jakub Kornacki wyznawał, że tytuł przedstawienia nie jest przypadkowy. – W filmie „Obywatel Piszczyk” główny bohater z niewiadomych powodów stał się podsądnym i wpadł w upiorne tryby jeszcze bardziej upiornej maszyny. To jest „Obywatel Bodo ostatni rozdział”. Kiedy przyglądałem się tej historii, to pierwsze dwa dzwony, które zabrzmiały w mojej głowie, to dwa wielkie nazwiska mistrzów światowej literatury: Bułhakow i Kafka, dlatego, że historia Bodo jest trochę jak z Bułhakowa, a trochę jak z Kafki. To, co teoretycznie powinno dać Eugeniuszowi Bodo natychmiastowy powrót do wolnego świata i to jeszcze wagonem pierwszej klasy, tu paradoksalnie stało się dowodem jakiejś jego wyimaginowanej winy. Ta historia jest tak upiorna, że budzi skojarzenia wręcz ze złem metafizycznym, którego nie da się logicznie wyjaśnić. Mam nadzieję, że wnikliwy obserwator podejmie takie tropy, śledząc tę historię – podkreślał.

Wydarzenia dzieją się w różnych okresach. – Jednym z bardzo ważnych protagonistów tej historii jest znany wszystkim redaktor Stanisław Janicki, który wygłosił apel do świadków śmierci Eugeniusza Bodo, żeby nadsyłali listy. W tamtych latach było to chyba dość ryzykowne, bo miał świadomość, że Bodo zginął na terenie Związku Sowieckiego, więc to mogłoby odkryć prawdę bardzo niemile widzianą w tamtym czasie – opowiadał Jakub Kornacki.

Reżyser wskazywał na tragizm sytuacji, w jakiej znalazł się Eugeniusz Bodo. – Wpadł w upiorną maszynkę do mięsa polegającą na tym, że nie ma reguł. Prawda jest kłamstwem, wolność niewolą, miłość to nienawiść. Kojarzy się z tym kolejne nazwisko: Orwell – mówił.

Marzena Bakowska rozmawiała też z Bartoszem Januszewskim z gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, na którego zamówienie powstała sztuka. – Konsultacja polegała przede wszystkim na wprowadzaniu poprawek, ewentualnie dawaniu sugestii odnośnie do scenopisu. Reżyser konsultował się ze mną również w kwestii zagadnień scenograficznych. Sztuka opisuje ostatni epizod z życia Eugeniusza Bodo, jego uwięzienie przez organy sowieckiej bezpieki, a następnie śmierć w jednym z łagrów na dalekiej rosyjskiej północy, w obwodzie archangielskim, a przede wszystkim kulisy śledztwa prowadzonego przeciwko Bodo w latach 1941-1942, zarówno w Moskwie, na Butyrkach, jak i w więzieniu w Ufie, dalej w kierunku Syberii – mówił.

Głównego bohatera zagra Rafał Ostrowski. – Spektakl, w którym w tej chwili próbuję przybliżyć postać Eugeniusza Bodo, mówi o ostatnich miesiącach jego życia, o sytuacji zatrzymania. Totalitaryzm, bez względu na to, czy jest czerwony, brunatny, czarny czy jakikolwiek inny, jest po prostu totalitaryzmem, mieli wszystkich ludzi, bez względu na ich pochodzenie, poziom społeczny i tak dalej. Bodo był dzieckiem szczęścia, bożyszczem, przed wojną naprawdę miał życie królewicza i nagle zetknął się z czymś tak nieprawdopodobnie absurdalnym, że każdy człowiek miałby z tym problem, a ktoś taki jak on, mający życie poukładane jak w bajce, znalazł się w piekle – opowiadał Marzenie Bakowskiej.

Posłuchaj audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj