Krzysztof Wyszkowski, bohater Wolnych Związków Zawodowych przegrał w Radzie Miasta Gdańska z małością ludzi i bieżącą polityką. Człowiek, który już w połowie lat 70-tych aktywnie działał w opozycji, tworzył Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, uczestniczył w Sierpniowym Strajku, był represjonowany w stanie wojennym, nie został uhonorowany przez gdańskich radnych. Uzasadnienie: „zaangażowanie Wyszkowskiego w bieżąca politykę”. I to uzasadnienie pokazuje tak naprawdę, gdzie znalazła się dziś Rada Miasta Gdańska, a zwłaszcza jej większość z PO, która zablokowała wniosek mniejszości z PiS.
Cofnijmy się w czasie o 17 lat. W 2000 r. udało się w gdańskiej radzie wznieść ponad polityczne podziały. Wówczas uhonorowano obywatelstwem całą, liczną grupę sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych (Krzysztof Wyszkowski sygnatariuszem nie był). Stało się tak ponad politycznymi podziałami. Wyróżnieni to np. Jerzy Borowczak (dziś PO) i Joanna Duda-Gwiazda. Bogdan Borusewicz i Andrzej Gwiazda. I wiele innych osób, często o zupełnie odmiennych poglądach. Czasami mocno różniących się w codziennej działalności. Ale ludzie ci, często odlegli sobie politycznie, w 2000 r. zostali jednak wspólnie uhonorowani. Wówczas bieżąca polityka mogła pójść na bok, a decydujące znaczenie miały dawne zasługi. To był piękny gest.
W roku 2017 r. na bok poszły – dorobek, odwaga, społeczne uznanie i szacunek za działalność w opozycji, w tym doznane represje. Decydujące znaczenie miała małość oraz polityka. 17 lat różnicy między dwoma głosowaniami – dwie skrajnie różne decyzje. Obecna Rada Miasta przestaje reprezentować mieszkańców swojego miasta, a staje się maszynką do głosowania, także w sprawach, które powinny nas łączyć.
Artur Kiełbasiński