Totalitarne miasto kontra jego mieszkańcy [OPINIA]

To, co wyprawiają miejscy urzędnicy w Gdańsku, już dawno przestało być zabawne, choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu wielu mieszkańców naszego pięknego miasta uważało to za swego rodzaju folklor lokalny. Od jakiegoś czasu zaczyna być to bardzo groźne. A to groźby pod adresem tych, którzy interesują się pożarami kamienicy, a to wobec tych, którzy badają niewyjaśnione transakcje finansowe. Czy urzędnicy zaczynają już polowanie na czarownice?

Najpierw, kilka dni temu, mieliśmy kuriozalne stanowisko Gdańskich Nieruchomości, której to spółki pracownik, nawet nie między wierszami, a otwarcie napisał, że za podpaleniami kamienicy przy ulicy Owsianej może stać ktoś, krytykujący władze Gdańska. To szczyt wszystkiego, wydawałoby się, ale o tym za moment. Na razie zatrzymam się przy tym piśmie: jak może jakiś anonimowy urzędnik takie rzeczy sugerować? Sam z siebie?

DYREKTOR I JEGO ZWIERZCHNICY

A może ktoś mu to nakazał, bo wiemy, że w gdańskim urzędzie i podległych mu spółkach nie wolno wystawić głowy wyżej, niż szef każe? No to od razu i bez ogródek: za ten komunikat odpowiada dyrektor Przemysław Guzow, szef Gdańskich Nieruchomości. Bo szef odpowiada za działania wszystkich pracowników. I pytam, panie dyrektorze, skąd ten pomysł? Czy osoba, wklepująca ten komunikat została pouczona, pociągnięta do odpowiedzialności służbowej? To pytanie retoryczne. I czy pan Guzow usiadł w kącie swojego pokoju i zastanowił się nad tym, co jego urzędnik napisał? I co na to jego bezpośredni przełożony? A może właśnie to oni konstruowali ten komunikat? Nie liczę na odpowiedź, bo jakiekolwiek odpowiedzi z gdańskich spółek bardzo trudno uzyskać.

REPUBLIKA I KOSZMARNA ODPOWIEDŹ

A teraz świeża sprawa. Film Krzysztofa Puternickiego o „republice deweloperów” i fragment poświęcony Forum Gdańsk. Grunt za 147 MILIONÓW złotych wniesiony przez Gdańsk (zresztą to dziwne sformułowanie, bo ja też mieszkam w Gdańsku i nic nie wnosiłem, ale wniesiono coś za mnie) do spółki, w zamian (w sumie) za kosztujący niecałe 18 milionów złotych Kunszt Wodny, który nadal nie jest dostępny dla nikogo. I dzisiejsza konferencja posła Kacpra Płażyńskiego oraz gdańskich radnych opozycji właśnie na ten temat. Liczby, wyliczenia, informacje są szokujące.

Więcej o tej sprawie piszemy >>> TUTAJ

Nie wierzyłem, że miejscy urzędnicy odpowiedzą. A jednak nie miałem racji – odpowiedzieli. Czy merytorycznie? Nie. Czy odnieśli się do zarzutów? Nie. Czy przyznali, że w tym filmie coś było kłamstwem? Nie. A co napisali? „Rządowe media chcą nakreślić fikcyjną aferę, w co zaangażowany jest również lokalny aparat polityczny PiS. Na sugestie przedstawione w reportażu telewizyjnym i podczas konferencji prasowej ma zareagować również prokuratura, całkowicie podległa politykowi Zjednoczonej Prawicy. Tego typu scenariusz nie jest niczym nowym i służy przykryciu katastrofalnej polityki wobec Lotosu”.

TAKIE TAM SMACZKI

Tego można było się spodziewać. Wszystko, co złe, to PiS i publiczne media. Wszystko, co dobre: my. Smaczku całej tej odpowiedzi dodaje fakt, że dziś, 3 lutego, o godz. 17.05 nawet o tym stanowisku, tak miłego uszom zwolennikom Aleksandry Dulkiewicz et consortes , na propagandowej stronie gdansk.pl nie ma nawet słowa. Ani nie ma nic o konferencji, ani o odpowiedzi władz miasta na tę konferencję. Czy włodarze miejscy wstydzą się czegoś, chcą ukryć, że jednak jest jakaś afera?

I na koniec. To my żyjemy w totalitarnym mieście. Z totalitarną władzą.

 
Jarosław Popek
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj