Bokserzy w białych kołnierzykach

IMG 6474

Mają od 20 do 50 lat. Pracują w korporacjach, spółkach, mają własne firmy. Są zamożni i zapracowani. Przed zmęczeniem i stresem uciekają na tereny postoczniowe. W zniszczonym baraku pod okiem zawodowego pięściarza Marcina Marczaka oraz ostatniego trenera nieistniejącego już Stoczniowca Gdańsk Waldemara Nawrockiego trenują „boks białych kołnierzyków”.
Ta forma aktywności narodziła się w Stanach Zjednoczonych, w Europie rozwija się na Wyspach Brytyjskich, coraz chętniej do ringu wchodzą biznesmeni, prawnicy, dyrektorzy, prezesi i menedżerowie w Japonii. Wszyscy podkreślają oczyszczające  ciało, rozum i duszę właściwości bokserskiej walki.

Marcin Matczak przez 15 lat uprawiał boks amatorsko. Od pięciu jest zawodowcem. W Londynie i Liverpoolu stoczył siedem zwycięskich pojedynków. Trzy razy nokautował rywali. Właśnie w Londynie otworzył bokserski gym. Pod odrapaną salkę zajeżdżały ferrari, bugatti i mercedesy. White-collar boxing, tak nazywają się dobrze sytuowani mężczyźni i kobiety, którzy przez dwa miesiące trenują pięściarstwo. Zwieńczeniem jest pojedynek z przeciwnikiem zbliżonym wagą i stopniem wtajemniczenia. Sami przyznają, że dzięki treningowi lepiej radzą sobie ze stresem , są odporniejsi psychicznie i fizycznie, bardzie efektywni w pracy.

Przychodzę tu, żeby nabrać kondycji, pewności siebie, odwagi a jednocześnie poczucia spokoju i bezpieczeństwa. Na co dzień zajmuję się finansami, a boks wspaniale czyści ciało i głowę, mówi 45-letni Adam

Bardzo lubię od czasu do czasu się wyładować. Spotkać szefa w ringu to byłoby coś, dodaje 21-letni Jakub, który pracuje w banku.

– Pieniądze w ringu nie grają. U nas nie ma „ustawionych” walk. Nie powiem, że miło się w takim miejscu trenuje. Tutaj się hartuje nie tylko stal, nie tylko statki, ale i mięśnie też można zahartować, dodaje Marcin Marczak. W sprawie zwycięskiego pojedynku słynnego aktora Mickey’a Rourke w Moskwie ma zdanie odrębne. 62- letni bohater skandalizującego filmu „9 1/2 tygodnia” pokonał przez nokaut 29-letniego rywala, podobno bezdomnego, którego sam przywiózł z Ameryki.
Marczak twierdzi, że w przypadku „białych kołnierzyków” takie inscenizacje nie są nieetyczne. To rodzaj interesu.

Marczak przyznaje, że inspiracją były dla niego filmy z cyklu „Rocky”. Siedziba Ring3City bardzo przypomina miejsca, w których trenował Sylvester Stallone. Takie miejsca wyzwalają dodatkową motywację. – Pozwalają skupić się wyłącznie na treningu.

Na początku lutego w salce, w której pierwsze kroki stawiał Dariusz Michalczewski odbędzie Gala Białych Kołnierzyków. Adam i Jakub nie znają jeszcze swoich przeciwników. Przed nimi 8-tygodniowy reżim treningowy. Potem ubiorą kaski, założą rękawice i w ringu postarają się zdać prawdziwy egzamin dojrzałości. – Bo studia, pieniądze, zawodowy sukces i władza to nie są argumenty w boksie, kończy Marcin Marczak, który dla siebie także planuje kolejne zawodowe pojedynki.

mach
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj