„To było prawdziwe harakiri” . W dwie doby dookoła Gotlandii

47 godzin – tyle czasu potrzebował Zbigniew Gutkowski, aby opłynąć Gotlandię. Pokonał w sumie 520 mil. Jacht „Black Sambuca” dotarł do Gdańska kilka minut po godzinie 11. W tym czasie w szwedzkim porcie Visby uczestnicy Bitwy o Gotlandię sposobili się do wyjścia z portu.

„Gutek” przyznał, że mimo zmęczenia cieszy się, że wziął udział w regatach. – Nie było łatwo, a od boi zwrotnej w dół do Gdańska pełne harakiri, mówił po przekroczeniu linii mety. – Trzy metry fali i 30 węzłów wiatru, maksymalny przechył, ciągła halsówka. Rzucało mną nawet w kabinie nawigacyjnej, chociaż dobrze się trzymałem. To były warunki, przy których najczęściej zdarzają się awarie.

Żeglarz dodał, że jego również nie ominęły drobne usterki. – Urwała się lina od regulacji szyny grota. Ale pierwszy raz w tym roku miałem okazję popłynąć na maksimum możliwości jachtu, co sprawiło mi olbrzymią frajdę. Fajnie, że mamy na Bałtyku takie regaty, mówił.

Włodzimierz Machnikowski/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj