Kartka z Francji: francuska żandarmeria i reprezentacja Hiszpanii

Paryż, Nicea, Monako, Cannes, Marsylia, Bordeaux i Île de Ré: mój wyjazd na Euro 2016 z góry zaplanowany był tak, by chociaż na chwilę odwiedzić bazę treningową Hiszpanów, mieszczącą się na niewielkiej wyspie na Oceanie Atlantyckim. Rezultat? Okazała się to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć!
Hiszpanie od dłuższego już czasu przyzwyczajają swoich kibiców do tego, że gdy nadchodzą wielkie turnieje, stają się dla nich raczej niedostępni. Na Mundialu w 2006 roku zatrzymali się w niewielkiej miejscowości pod Dortmundem, Kamen. Podczas Euro 2012 zamieszkali w Gniewinie, o którego istnieniu nie wiedziała wówczas większość mieszkańców Pomorza. We Francji, podczas gdy reprezentacje Anglii, Portugalii i Francji zakwaterowały się w wibrującym życiem Paryżu, Hiszpanie zaszyli się… na wyspie.

„MIESZKA U NAS REPREZENTACJA HISZPANII. AH ILE MAMY TERAZ PRACY!”

Na Île de Ré dotarłam trzy dni przed wyjazdem z Francji. Na wyspie, w miejscowości Sainte-Marie-de-Ré, odebrała mnie i siostrę właścicielka domu, w którym zatrzymałyśmy się na ostatnie dwa dni naszej wyprawy. Wchodząc w małe uliczki, wędrujemy w stronę domu wraz z Nathalie i jej psem, Benjim. – Gdzie pani pracuje? – pytam kurtuazyjnie. – W restauracji, w hotelu. Większość wyspy żyje z turystyki. Mieszka u nas właśnie reprezentacja Hiszpanii, ah ileż mamy teraz pracy! – Mieszka u was KTO?!

Wyjeżdżając do Francji, wiedząc, że będę w miejscowości, gdzie przebywała będzie hiszpańska drużyna, nie sprawdziłam nawet, w jakim hotelu zatrzymali się piłkarze. Za autografami i zdjęciami z zawodnikami nabiegałam się całkiem sporo będąc nastolatką, więc informacja ta zdawała mi się niepotrzebna. Aż do momentu, gdy okazało się, że mój los chyba podświadomie już nakierowuje mnie na właściwe dla mnie tory. Pierwszą rzeczą bowiem, jaką dowiedziałam się od właścicielki domu nie było to, gdzie znajduje się kuchnia, czy też co warto zobaczyć w okolicy. Zamiast tego rozentuzjazmowana Nathalie opowiedziała mi, że dzień przed naszym przyjazdem piłkarze mieli dzień wolny, a Sergio Ramos zwiedzał wyspę na rowerze wraz z narzeczoną i swoim synkiem.

MIEJSCE, W KTÓRYM CZAS SIĘ ZATRZYMAŁ

30 km długości i 5 km szerokości: dokładnie taki obszar zajmuje Île de Ré. Obszar niewielki, ale jakże uroczy! Pomiędzy tamtejszymi miejscowościami można jeździć na rowerze, korzystając – tak jak Sergio Ramos – z licznych tras rowerowych. Można też spacerować wąskimi uliczkami, do większości z których nie wjedzie nawet najmniejszy samochód.

Większość miejscowości na wyspie to białe domki z seledynowymi okiennicami i drzwiami, oraz pomarańczowymi, ceglanymi dachami. Wszystkie maleńkie – sam parter, ewentualnie jedno piętro. Przy prawie każdym z nich kwitną malwy bądź lawenda, a obok drzwi wejściowych widnieją numery na porcelanowych, ozdobnych tabliczkach.

Niewielkie wioski otaczają plaże. Plaże, które w lipcu i sierpniu zalewają tysiące turystów, w czerwcu zaś są jeszcze niemalże puste. Można po nich spacerować do woli, podziwiając o tej porze roku m.in. dno oceanu – w ciągu dnia odpływy są tak duże, że do wody spacerować trzeba po skalistym dnie, około 200 metrów.

ZABARYKADOWANA PLAŻA I ŻANDARM Z LORNETKĄ   

Na spacer wybrałam się także ja. Błądząc z mapą w telefonie śledziłam z siostrą drogowskazy na plażę, nie wiedząc, dokąd tak naprawdę dojdziemy. Wszystkie uliczki zdawały się być identyczne, a odtworzenie tej samej trasy w przeciwną stronę – niemożliwe. Nagle dotarłyśmy do miejsca, w którym kontynuowanie drogi przerwał nam wysoki, metalowy płot oraz kilku funkcjonariuszy francuskiej żandarmerii.

– Dokąd panie idą? – słyszymy wypowiedziane poważnym tonem pytanie od jednego z nich. – Na plażę, odpowiadam moim raczkującym francuskim, zauważając w tle zaparkowany autokar reprezentacji Hiszpanii, natychmiast rzucający się w oczy na tle zielonych winnic. – Tędy panie nie przejdą, brzmi odpowiedź. – Teren jest wynajęty do 10. lipca przez Hiszpańską Federację Piłkarską, kontynuuje policjant. – To dokąd mamy iść? – pytam udając, że przekazana mi właśnie informacja absolutnie nie robi na mnie wrażenia. W odpowiedzi otrzymuję instrukcję składającą się z trzech zakrętów i nadrabiania kilometrów.

Dotarłyśmy. Jednak i na plaży wita nas kolejny płot. – Mogą panie tędy przejść, ale nie wolno wam się po drodze zatrzymywać – informuje nas kolejny funkcjonariusz. – W tym hotelu, o tam przy samej plaży, mieszkają piłkarze reprezentacji Hiszpanii, słyszymy po raz kolejny. – Dobrze, oczywiście. Nie będziemy się zatrzymywały, odpowiadamy i idziemy dalej. Śledzą nas policyjne lornetki, obserwując każdy nasz ruch. Docieramy do wysokości hotelu, robię po kryjomu dwa zdjęcia i zawracamy. Zwiedzanie z żandarmem na ramieniu nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, jakie można było w tym ślicznym miejscu robić.

OTWARTY TRENING DLA MIESZKAŃCÓW WYSPY

Szczęścia podczas wyjazdu na Wyspę Ré miałam więcej, niż rozumu, można byłoby stwierdzić. W dzień przyjazdu, wciąż zaaferowana turniejowymi wydarzeniami, dostałam wiadomość od znajomego dziennikarza jednej z hiszpańskich stacji radiowych, że o 18:30 jest organizowany otwarty trening. Dopiero drugi od przyjazdu drużyny na wyspę, na której spędzili już prawie trzy tygodnie! Jedziemy zatem.

Na miejscu okazuje się, że aby zasiąść na trybunach niewielkiego obiektu, na który wejść może niecałe 250 osób, należało dzień wcześniej wysłać maila i wpisać się na listę. Listę długą, z której organizatorzy wyczytywali francuskie nazwiska, kolejno skreślając je już godzinę przed wyznaczonym czasem. Ani mnie, ani mojej siostry na liście nie ma, bo maila oczywiście nie wysłałyśmy.

„VIVE SHAKIRA!”

Na ratunek przychodzi ten sam znajomy, który poinformował nas o treningu. Wychodzi ze środka z dwoma akredytacjami, którymi po raz kolejny ratuje moją delikatnie roztrzepaną głowę. Po wejściu do środka miły pan maluje nam na twarzach hiszpańską flagę, kolejne wręczając do ręki. A na murawie już rozgrzewają się Casillas, Fábregas, Andrés Iniesta i cała reszta.

Dużo śmiechu, atmosfera w drużynie wyraźnie znakomita. Prawie tak znakomita, jak ta panująca wśród francuskich maluchów obserwujących trening. „Vive L’Espagne!”, czy „Vive Shakira!” to tylko niektóre z okrzyków, które można było usłyszeć z ich ust. Wszystko to obserwuje medialna elita, a wśród niej dziennikarze Sky Sports, La Gazzetta dello Sport, czy hiszpańskiej telewizji TVE.

Shakira czy też francuskie dzieci – oby dziś wszystko to przyczyniło się do tego, że Hiszpanie pokonają Włochów i faktycznie pozostaną na Wyspie Ré aż do 10. lipca. ¡Vamos!

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj