Kardynalne błędy w obronie, bezradność Jałochy. Górnik Łęczna zatopił Arkę

Arka Gdynia przegrała z Górnikiem Łęczna 2:4 (0:2). Żółto-niebiescy zagrali fatalnie w obronie i pozwolili rywalom przejąć kontrolę nad meczem. Piąta w tym roku porażka gdynian przekreśla ich szanse na awans do grupy mistrzowskiej.

Początek meczu należał do Arki. Gdynianie lepiej operowali piłką i utrzymywali się przy niej, ale brakowało im konkretnych sytuacji do zdobycia gola. Żółto-niebiescy próbowali zagrozić bramce Sergiusza Prusaka dośrodkowaniami, ale niewiele z tego wynikało. Łęcznianie czekali na swoje szanse, ale kiedy je stworzyli, bezlitośnie je wykorzystali. Po raz pierwszy w 16. minucie. Javi Hernandez wykorzystał fatalne nieporozumienie Dawida Sołdeckiego z Konradem Jałochą i wyprowadził Górnika na prowadzenie, a asystę zaliczył wybijający piłkę z własnej połowy Prusak. Arka odpowiedziała bardzo groźnym strzałem Mateusza Szwocha. Wypożyczony z Legii Warszawa pomocnik uderzył z woleja i doprowadziłby do remisu, ale z linii bramkowej futbolówkę wybił Gerson. Brazylijczyk był również bohaterem kolejnej akcji, w której łęcznianie podwyższyli prowadzenie. Obrońca przedrylował kilku rywali, dograł do Grzegorza Bonina, a ten pięknym strzałem nie dał szans golkiperowi.

Po drugim golu goście cofnęli się do defensywy i oddali pole gdynianom, ale ci nie potrafili z tego skorzystać. Podopieczni Franciszka Smudy kontrolowali spotkanie i spokojnie „dowieźli” prowadzenie 2:0 do przerwy.

Drugą połowę świetnie mogła rozpocząć Arka. Marcus Da Silva idealnie dograł do Miroslava Bożoka, któremu nie pozostało nic, jak skierować piłkę głową do siatki, ale obrońca fatalnie uderzył i zmarnował akcję. W odpowiedzi Górnik zdobył trzecią bramkę, ale sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną Bartosza Śpiączki. Po chwili napastnik zdobył już prawidłowego gola. Paweł Sasin posłał prostopadłą piłkę do partnera, a ten – nieatakowany przez obrońców – ruszył na bramkę Jałochy i bez problemu pokonał bramkarza. Grzegorz Niciński zareagował zmieniając Mateusza Szwocha, a wcześniej Marcusa Da Silvę, a za dwóch środkowych pomocników wprowadził Josipa Barisicia i Dariusza Formellę. Na boisku pozostał Trytko, który miało okazję do zmniejszenia strat, ale jego potężne uderzenie było niecelne. Po chwili napastnik wypracował jednak okazję, którą wykorzystał drugi z wprowadzonych na boisko. Wypożyczony z Lecha zawodnik bardzo dokładnie przyjął piłkę w polu karnym i strzałem w krótki róg pokonał Prusaka.

Bramka padła w niespodziewanym momencie. Na boisku sytuację kontrolowali goście, którzy raz po raz posyłali piłki za linię obrony, a w środkowej strefie przekazywali sobie futbolówkę krótkimi podaniami i długo ją utrzymywali. W Arce brakowało piłkarzy, którzy wzięliby odpowiedzialność na swoje barki, uspokoili grę lub rozprowadzili akcję. Niewiele dało wprowadzenie drugiego snajpera, a brak dokładności skutkował szybkimi kontratakami rywali. Po jednym z nich tuż przed polem karnym sfaulowany został Leandro, do piłki podszedł Szymon Drewniak i pięknym strzałem podwyższył wynik. Gospodarze nie składali broni i udało im się jeszcze zdobyć jedną bramkę. Strzał Bożoka zatrzymał się na poprzeczce, ale dobitka Barisicia była już niemożliwa do obrony. W ostatnich minutach czerwoną kartkę obejrzał jeszcze Matei, a po chwili w słupek trafił Trytko, ale na więcej nie było już czasu.

Arka przegrała już piąty mecz w tym roku i przekreśliła swoje szanse na awans do grupy mistrzowskiej. Gdynianie dali się pokonać ostatniej drużynie w tabeli, ale to nie wynik był dziś najgorszy, gra żółto-niebieskich. Błędy w obronie, które zdarzać mogą się juniorom, a nie ekstraklasowej drużynie walczącej o zdobycie Pucharu Polski. Jeżeli Grzegorz Niciński nie odmieni gry swojego zespołu, to widmo spadku poważnie zajrzy piłkarzom z Gdyni w oczy.

Arka Gdynia – Górnik Łęczna 2:4 (0:2)

Bramki: Formella 73′, Barisić 88′ – Hernandez 16′, Bonin 36′, Śpiączka 62′, Drewniak 80′

Składy:

Arka: Jałocha – Socha, Sobieraj, Sołdecki, Marciniak – Sambea, Hofbauer (70′ Nalepa) – Da Silva (58′ Formella), Szwoch (62′ Barisić), Bożok – Trytko.

Górnik: Prusak – Matei, Pitry, Gerson, Leandro – Bonin, Sasin, Tymiński (82′ Atoche), Dzalamidze (46′ Drewniak), Hernandez – Śpiączka (71′ Piesio). 

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj