Lechia kontra Górnik. Pojedynek snajperów bez amunicji

Pojedynek snajperów, dwie bramkostrzelne drużyny – spotkanie Górnika z Lechią miało potencjał na naprawdę dobry mecz. I choć fajerwerków w Zabrzu nie było, to widowisko stało na przyzwoitym poziomie i miało dwóch nieoczywistych bohaterów – Daniego Suareza i Flavio Paixao. To oni strzelili bramki i podnieśli poziom emocji, a spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Lechia, choć do Zabrza nie jechała w roli faworyta, bardzo dobrze rozpoczęła mecz, a przecież z tego znany jest Górnik. To gdańszczanie jednak zdominowali pierwszy kwadrans spotkania i dopiero po jakimś czasie odpuścili. W między czasie mogli już prowadzić 2:0, ale nieskuteczni byli Flavio Paixao i Sławomir Peszko. Do głosu doszedł też Górnik, ale źle ustawiony celownik miał także Igor Angulo.

POJEDYNEK SNAJPERÓW BEZ AMUNICJI

To pojedynek Hiszpana z Marco Paixao miał być ozdobą tego spotkania, ale przed przerwą obaj więcej pracowali dla zespołu niż na własny dorobek. Wracali po piłkę do środkowej strefy boiska, próbowali pomagać w rozgrywaniu, ale – poza wspomnianą okazją Angulo – nie mieli zbyt wiele „mięsa” pod obiema bramkami.

Nic dwa razy się nie zdarza. Gdańszczanie mogli świetnie i mądrze rozpocząć mecz, ale nie mogli już zrobić tego po powrocie na boisko w drugiej połowie. Zrobili jednak to, z czego kilka razy już „zasłynęli” – zapomnieli o przeciwniku w polu karnym. Skoro nie szło jednemu Hiszpanowi, to jego obowiązki przejął drugi. Dani Suarez spokojnie przyjął piłkę w „szesnastce” i bez najmniejszych problemów pokonał Kuciaka.

NA KŁOPOTY ROMARIO BALDE

Lechii ewidentnie nie układała się gra. Brakowało pomysłu, polotu, nieprzewidywalności, czyli wszystkiego tego, co w swoim repertuarze ma Romario Balde. Wychowankowi Benfiki Lizbona wystarczyło kilka minut na pokazanie swoich umiejętności. Najpierw popisał się dryblingiem, potem świetnie dograł. I znów, tak jak w przypadku Górnika, najlepszego strzelca musiał zastąpić ktoś inny. Flavio Paixao zrobił to, czego nie potrafił Marco i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.

To Górnik przeważał, ale swoje szanse mieli też goście. Błyszczał Balde, który ma chyba najlepsze połączenie dryblingu z przyspieszeniem od czasów Razacka Traore w Lechii, ale był jedynym, po którym wyraźnie widać było chęć do gry. Inni, choć starali się, nie potrafili dać takiej jakości jak wprowadzony skrzydłowy. Swoje w bramce zrobił też Kuciak. Gołym okiem widać, że gorsze chwile już dawno za Słowakiem.

WYNIK DOBRY, ALE POZOSTAJE NIEDOSYT

To trzeci mecz bez porażki Lechii, ale gdańszczanie mogą czuć niedosyt. Nie dominowali w Zabrzu, nie byli lepsi, ale nie byli też gorsi i zdecydowanie mogli pokusić się o wyszarpanie trzech punktów. Nie potrafili, więc przynajmniej do jutra będą liderami dolnej połowy tabeli, a Górnik całej ekstraklasy.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj