Gdynianie powinni być zadowoleni. Arka z Zagłębiem dzielą się punktami

Arka miała w Lubinie przede wszystkim nie stracić bramki. Ta motywacja szczególnie wpłynęła na poczynanie żółto-niebieskich. Gdynianie rozgrywali piłkę zbyt wolno, w środku pola częściej obwarowując własne tyły, niż kreując coś z przodu. Miedziowi opowiedzieli tym samym i w efekcie skończyło się 0:0. Stawką meczu było zadomowienie się w ósemce, gwarantujące spokojniejsze przygotowania do zbliżającego się wielkimi krokami Pucharu Polski. Arkowcy, chcąc skupić się na bronieniu trofeum, muszą w lidze punktować jak najczęściej. Ale na inaugurację 24. kolejki tego zęba i głodu zdobywania punktów nie było widać.

Zespoły przez sporą część widowiska powoli i mozolnie budowały ataki, zupełnie jakby nie chciały podjąć ryzyka. Choć posiadanie piłki było wyraźnie po stronie Miedziowych, nie znajdowali oni drogi do bramki rywali. Trzeba gospodarzom oddać – w drugiej połowie robili więcej, by zdobyć trzy punkty, ale próby obu Filipów – Jagiełły i Starzyńskiego okazywały się daremne.

VAR OCHRONIŁ

Znów przed kapitulacją Steinborsa uchronił system VAR. Po wideoweryfikacji, gol zdobyty przez Zagłębie w 13. minucie nie został uznany. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego byli zresztą dużo aktywniejsi od żółto-niebieskich. Od 70. minuty praktycznie nie wychodzili z połowy rywali, ale Arka miała w tych sytuacjach dużo szczęścia.

Kibice chyba posiedli tajemną zdolność przewidywania. Mecz na trybunach areny w Lubinie obejrzało zaledwie 3000 kibiców, co w realiach Ekstraklasy, nawet przy kilkustopniowym mrozie, jest wynikiem żenującym. Ci, którzy nie przyszli, raczej nie żałują, bo fragmentami po prostu niewiele się działo.

W kontekście kilku dobrych sytuacji Zagłębia, podział punktów można uznać za satysfakcjonujący graczy Arki. Nic po tym spotkaniu Leszek Ojrzyński z podopiecznymi nie zyskali, ale też nic nie stracili. Walka o ósemkę trwa w najlepsze.

Paweł Kątnik
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj