Trzynaście goli straconych między 16 a 30 minutą meczu – taki bilans na przestrzeni trzydziestu kolejek „wypracowali” piłkarze Lechii. W tym kwadransie gdańszczanie są zdecydowanie najgorszą drużyną w ekstraklasie. Pomimo to są i dobre wiadomości. W tym samym fragmencie meczów najmniej ze swoich goli zdobywają piłkarze Arki. Gdyby legendarnych trzystu spartan broniło się tak, jak Lechia w tym sezonie, Persom do wygrania bitwy wystarczyłoby kichnięcie króla Kserksesa. Biało-zieloni w obronie są fatalni, a o miano najgorszych dzielnie walczą z rywalami z Niecieczy. A szczególnie do tego wyścigu przykładają się między szesnastą a trzydziestą minutą spotkań. W tym okresie stracili aż trzynaście goli, czyli więcej niż Lech Poznań we wszystkich drugich połowach spotkań.
LECHIA TRACI, ARKA NIE STRZELA
Ta informacja teoretycznie powinna być dobra dla Leszka Ojrzyńskiego. Wystarczy dać sygnał, że kwadrans meczu minął, a jego podopieczni mają ruszyć do ataku i już powinno być groźnie. Problem w tym, że w tym samym momencie, w którym Lechia najsłabsza jest w obronie, Arka w ataku również radzi sobie słabiutko. Gdynianie zdobyli w tym fragmencie tylko cztery gole, zaledwie dwa więcej niż w doliczonym czasie gry drugich połów.
SŁABE POCZĄTKI I KOŃCÓWKI
Kiedy więc gospodarze są najmocniejsi? W ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Ze swoich 38 goli aż osiem padło w tym fragmencie gry, a po siedem między 46 a 60 i 60 a 75 minutą. Jak na dłoni widać, że żółto-niebiescy potrzebują pół godziny na porządne wejście w mecz, a ostatnie piętnaście minut to już raczej czekanie na końcowy gwizdek. Może warto popracować nad walką do ostatnich sekund, zwłaszcza przed derbami, bo Lechia w doliczonym czasie gry straciła aż 7 goli. W tej statystyce oczywiście również nie ma sobie równych.
MOCNI W DRUGIEJ POŁOWIE
Obrona Arki najczujniejsza musi być w drugim kwadransie drugiej połowy. To w nim biało-zieloni zdobyli aż czternaście goli, a między 46 a 60 minutą uzbierali ich jedenaście. Ta statystyka wygląda ciekawie zwłaszcza w kontekście tego, że w ostatnich derbach biało-zieloni po przerwie nie stworzyli właściwie żadnego zagrożenia. Tylko pięć goli Lechia strzeliła w ostatnim kwadransie pierwszej połowy i z tego zadowoleni mogą być w Gdyni, bo w tym samym okresie stracili aż osiem bramek.