Odblokowanie napastników i pierwsze ligowe zwycięstwo. Janota zaprojektował wygraną Arki w Płocku

Arka z pierwszym zwycięstwem w tym sezonie ekstraklasy. Gdynianie pokonali Wisłę w Płocku 3:1 (0:0), po golach trzech napastników. Architektem wygranej był Michał Janota, autor dwóch asyst, który pokazał, że może być rozgrywającym na naprawdę dobrym poziomie. Początek meczu nie zwiastował dla Arki nic dobrego. Gdynianie znowu nie mieli pomysłu na rozgrywanie piłki, gubili się przy budowaniu ataków pozycyjnych i niespecjalnie można było powiedzieć o ich grze cokolwiek dobrego. Na szczęście dla zespołu Zbigniewa Smółki podobnie prezentowała się Wisła, choć gospodarze jako pierwsi się przebudzili, a sygnał do ataku dał pięknym strzałem Damian Szymański. Piłka zatrzymała się jednak na słupku. Tej samej sztuki dokonał w końcówce pierwszej części gry Ricarinho. Futbolówka znów odbiła się od obramowania i wyszła za pole gry.

POKAZ NIESKUTECZNOŚCI

Arka długo nie mogła zagrozić bramce Thomasa Dahne, ale kiedy już wypracowała sobie okazję, to zrobiła to bezbłędnie. Goran Cvijanovic idealnie obsłużył Rafała Siemaszkę, napastnik przez pół boiska biegł mając przed sobą tylko bramkarza i chyba miał za dużo czasu na myślenie, bo ostatecznie próbował jeszcze podać do Aleksandyra Kolewa, co wykorzystał Adam Dźwigała i nic z akcji nie wyszło. Chwilę później ładnym dryblingiem i uderzeniem popisał się Damian Zbozień, ale strzelił wprost w golkipera gospodarzy. Do przerwy, po festiwalu nieskuteczności, był bezbramkowy remis.

„ZAPACHNIAŁO” DOBRĄ PIŁKĄ

W pierwszej połowie Cvijanovic pokazał w końcu przebłysk dobrej formy, kiedy obsłużył Siemaszkę. Zagrania musiał pozazdrościć mu Michał Janota, bo w 55. minucie popisał się znakomitą podcinką właśnie do Cvijanovicia, ten dokładnie zgrał na czwarty metr do Kolewa, a Bułgar bez problemu wpakował piłkę do bramki. W końcu zapachniało dobrą, kombinacyjną grą, o której w Gdyni mówi się od początku sezonu, a do tej pory było jej jak na lekarstwo.

PRZEBUDZENIE JANOTY

Architektem akcji bramkowej był Janota, który w ostatnim czasie ewidentnie się przebudził. W poprzedniej kolejce zapewnił punkt w starciu z Górnikiem, tym razem zaliczył kluczowe podanie, a powinien mieć też asystę, bo popisał się niezłym dryblingiem i wypracował Kolewowi świetną okazję do skompletowania dubletu, ale napastnik tym razem nie był już tak skuteczny. To była 57. minuta i wydawało się, że gdynianie za chwilę podwyższą i „zamkną” mecz, a tymczasem niespodziewanie do Wisła przejęła inicjatywę.

KONTRATAK ZAPEWNIŁ SPOKÓJ

Gospodarze zaczęli nacierać, gdynianie dali zepchnąć się do defensywy i po „bilardzie” w polu karnym w końcu skapitulowali. Do piłki tuż przed bramką dopadł Ricardinho i sprytnym strzałem między nogami Pavelsa Steinborsa doprowadził do remisu. Tym razem to płocczanie byli na fali i próbowali wyjść na prowadzenie, ale nadziali się na kontratak żółto-niebieskich. Damian Zbozień niedawno w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” mówił, że brakuje mu liczb i chciałby więcej dawać w ofensywie. No cóż, jeżeli obrońca jest tak skuteczny także w innych dziedzinach życia, to przed nim lata pełne sukcesów. Już w pierwszym meczu po tamtej rozmowie posłał idealne dośrodkowanie w pole karne, które na bramkę zamienił Maciej Jankowski. Asysta pierwszego sortu, ale trzeba przyznać, że wykończenie też nie należało do najłatwiejszych, a napastnik wykonał je idealnie.

BŁYSK JANOTY

I znów odwróciły się role. Gospodarze przegrywali, więc różnymi sposobami próbowali odmienić losy meczu. Był strzał po rzucie rożnym, było uderzenie z dystansu, Ricardinho spróbował nawet przewrotki, ale gdynianie postawili przed własną bramką naprawdę szczelny mur, którego płocczanie sforsować nie potrafili. W doliczonym czasie gry Janota postanowił, że w tym meczu musi mieć asystę, ładnym dryblingiem poradził sobie z defensorem Wisły, znalazł Siemaszkę, który tym razem nie kombinował i ustalił wynik meczu. Trzech gdyńskich napastników wystąpiło w tym meczu i każdy zakończył go z golem.

ARKA KUPIŁA SPOKÓJ

Sukces rodzi się w bólach i wygląda na to, że – przynajmniej chwilowo – Arka bóle ma za sobą. W pierwszych czterech kolejkach cierpiała, ale w końcu przyszło przełamanie. Na duże słowa uznania zasługuje Janota, bo pokazał, że potrafi czarować techniką, dużo widzi na boisku i może być rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia. Tymi trzema bramkami żółto-niebiescy kupili sobie trochę spokoju i wiary, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Wisła Płock – Arka Gdynia 1:3 (0:0)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj