Trefl wypuścił z rąk zwycięstwo nad GTK Gliwice. Widmo spadku niebezpiecznie realne

Dramatyczny mecz koszykarzy Trefla w Gliwicach. Sopocianie prowadzili przez niemal całe spotkanie z GTK, by wypuścić zwycięstwo z rąk w ostatnich minutach. Nie pomogła bardzo dobra dyspozycja Amerykanina Phila Greene’a. Ostatecznie gliwiczanie wygrali 77:75.

Dla Trefla był to kolejny z ważnych meczów o życie, czyli utrzymanie Ekstraklasy. Zawodnicy z Trójmiasta po zmianie trenera spisują się lepiej niż za poprzednika Jukki Toijali, choć trzeba przyznać, że po tym, co prezentowali pod wodzą Fina, nietrudno o lepszą postawę.

NA NIC SIĘ TO ZDAŁO

W Gliwicach przez co najmniej 30 minut wyglądało to bardzo dobrze. Pierwsza połowa była pomysłowa, zespołowa i ta dobra gra zaowocowała prowadzeniem Trefla 12 punktami do przerwy. Największa w tym zasługa rzucającego Amerykanina z Trefla Phila Greene’a. Obiecująco zaprezentował się on już w poprzednim spotkaniu ze Stelmetem, w którym zdobył 13 punktów i był jednym z najaktywniejszych w zespole. Przeciwko GTK okazał się jeszcze aktywniejszy, już do przerwy osiągając liczbę 12 punktów. Gdyby zliczyć ile oczek zdobyli sopocianie po jego asystach, z pewnością wyszłoby, że Amerykanin miał udział przy większości akcji punktowych pierwszej połowy. W całym meczu zdobył 18 punktów, ale w kluczowych sekundach zabrakło mu dobrych decyzji.

W trzeciej kwarcie impuls dla gospodarzy z Gliwic dał Kacper Radwański. Trafił dwa rzuty wolne, dorzucił do tego dwie trójki oraz przechwyt i z kilkunasto-punktowej przewagi zrobiło się zaledwie 5 oczek. Na szczęście na to wszystko odpowiadał rozgrywający Trefla i reprezentacji Polski Łukasz Kolenda, którego kilka punktów pozwoliło utrzymać w miarę bezpieczną przewagę 6 punktów przed ostatnią odsłoną.

SAMI SĄ SOBIE WINNI

W niej jednak sopocianie prosili się o nerwową końcówkę. Przez 8 minut czwartej kwarty zdobyli zaledwie 7 punktów, co gospodarze wykorzystali, doprowadzając w końcówce do remisu 70:70. W ostatnich minutach więcej zimnej krwi wykazali gospodarze. Dokonywali lepszych wyborów, wykorzystali bierność obrony Trefla i ostatecznie wygrali 77:75.

Trefl przegrywa być może kluczowe spotkanie w walce o utrzymanie. Na wydawanie wyroków jest zbyt wcześnie, ale terminarz kolejnych meczów nie sprzyja zachowaniu ligowego bytu. Na horyzoncie mecze z Polpharmą, TBV Startem, Stalą Ostrów, Arką i Polskim Cukrem, i w żadnym z nich Trefl nie będzie faworytem.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj