Było bardzo komfortowo, zrobiło się niebezpiecznie. Zadania Lechii są proste – odbudować przewagę nad peletonem i nie pozwolić Legii na ucieczkę

W fotelu lidera Lechia siedziała od 13. kolejki. Długo, bardzo długo. Kiedy jednak ekstraklasa wyszła z ostatniego zakrętu i wpadła na ostatnią prostą – gdańszczanie zostali z tego siedziska zepchnięci. Jeszcze chwilę temu mieli bardzo dużą, bezpieczną przewagę. Teraz muszą gonić i – co gorsza – zerkać w lusterko wsteczne.
13 kwietnia, zaledwie 10 dni temu, około godziny 18:20. Lechia prowadzi z Cracovią 1:0, Pogoń z Legią w takim samym stosunku i w wirtualnej tabeli gdańszczanie mają sześć punktów przewagi nad mistrzem Polski. W obu meczach rezultaty ostatecznie jednak się odwróciły, a teraz – po niespełna dwóch tygodniach – to biało-zieloni mają trzy punkty straty do „Wojskowych”. Co więcej, Piast, który jeszcze chwilę temu nie miał prawa myśleć o czymś więcej niż trzecie miejsce, do wicelidera zbliżył się na odległość jednego punktu. Z bardzo komfortowego basenu, w którym podopieczni Piotra Stokowca przez chwilę się znajdowali, przenieśli się do ciasnego, mało przyjemnego jacuzzi.

DWIE FATALNE POŁOWY

Druga połowa w Krakowie była w wykonaniu Lechii bardzo słaba, jedna z najsłabszych w tym sezonie. Podobnie pierwsza w meczu z Piastem. Po raz pierwszy w tych rozgrywkach gdańszczanie nie oddali ani jednego celnego strzału w pierwszej połowie domowego spotkania. Nadzieję na lepsze daje jednak druga połowa meczu z gliwiczanami. Pomijając straconą bramkę, która była już efektem mocno ryzykownych ataków, gdańszczanie przeważali, potrafili stworzyć sobie sytuacje bramkowe i zabrakło tylko lepiej wyregulowanych celowników. Skończyło się jednak porażką i zamiast dziesięciu punktów przewagi nad Piastem, były cztery, a po wygranej zespołu Waldemara Fornalika z Zagłębiem Lubin – już tylko jeden. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że Lechia nie ma prawda skończyć niżej niż na drugim miejscu, a tymczasem będzie trzeba mocno się pilnować i oglądać za plecy.

DLACZEGO POGOŃ MOŻE BYĆ GROŹNA?

Po pierwsze dlatego, że to zespół z pomysłem na grę, charakterem i naprawdę mocną drugą linią. Ostatnio w Lubinie „Portowcom” nie szło. Przegrywali od 7. minuty, błyskawicznie odrobili straty, ale chwilę później zmarnowali rzut karny i po 20. minutach znów przegrywali. Skończyło się jednak tak, że jeszcze raz wyrównali i zdobyli decydującą bramkę na wagę zwycięstwa 3:2. Raz ukłuł Adam Buksa, a więc nominalny napastnik, a pozostałe trafienia to Kamil Drygas i Zvonimir Kozulj – pomocnicy. Z drugiej jednak strony Pogoń w tym sezonie o nic już nie walczy. Strata do Piasta to trzynaście punktów, do zdobycia jeszcze osiemnaście. Patrząc na formę gliwiczan – niemal niemożliwe jest odrobienie takiego dystansu. W zasięgu może być jeszcze czwarte miejsce i o nie warto się bić, bo może dać przepustkę do eliminacji europejskich pucharów. Jednak stawiając to na szali z możliwością odniesienia historycznego sukcesu – to Lechia musi być bardziej zdeterminowana.

TRZEBA UWAŻAĆ NA KARTKI

Pali się jeszcze jedna ostrzegawcza lampa – ta od żółtych kartek. W grupie zagrożenia są Michał Nalepa, Karol Fila, Flavio Paixao, Lukas Haraslin, Tomasz Makowski i Jarosław Kubicki. Dla każdego z nich obejrzenie kartonika oznaczało będzie pauzę w arcyważnym meczu z Legią, a dla Nalepy – również w kolejnym spotkaniu z Cracovią. W pesymistycznym scenariuszu biało-zieloni mogą stracić nawet pięciu podstawowych zawodników, a jak trudno poradzić sobie z absencją stopera – pokazał brak Błażeja Augustyna w Krakowie. O jednoczesnym zawieszeniu Haraslina, Makowskiego i Paixao strach nawet pomyśleć.

Lechia w Szczecinie musi walczyć, ale musi walczyć mądrze. Na głupie kartki pozwolić sobie nie można, bo mogą być jeszcze bardziej kosztowne, niż ostatnio czerwona Kubickiego. Na stratę punktów jednak też nie ma już miejsca, bo jeżeli Lechia przegra w Szczecinie, a Legia wygra w Poznaniu, to nawet zwycięstwo gdańszczan w bezpośrednim pojedynku niewiele zmieni, „Wojskowi” dalej będą mieli przewagę trzech punktów.

Początek meczu Pogoń Szczecin – Lechia Gdańsk w środę o 18:00. Transmisja na kanale Canal+Sport.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj