Czy to był żart? 6:26 w czwartej kwarcie rozstrzyga o porażce Asseco Arki w Eurocupie

Fatalna czwarta kwarta przesądziła o porażce Asseco Arki w starciu z EWE Baskets Oldenburg w 6. kolejce Eurocupu. Gospodarze zaliczyli serię 19 punktów straconych z rzędu, zupełnie tak, jakby za ich zdobywanie mieli być karani. Powtórzyły się demony z zeszłorocznego Eurocupu i oddanych jednostronnie końcówek. Wynik 61:73 czyni awans zadaniem znacznie bardziej skomplikowanym.

Gra toczyła się o poważną stawkę. Jeśli bowiem spojrzeć na tabelę i układ następnych gier, zwycięstwo którejś z drużyn dawało bardzo realną perspetywę wyjścia z grupy. Arka z trzema zwycięstwami i dwiema porażkami, potrzebowała spokoju przed meczemi z teoretycznie najsilniejszymi w grupie Unicają Malaga i Galatasaray Stambuł. Oldenburg chciał wygrać i musiał wygrać, by zrównać się nie tylko bilansem zwycięstw, ale także pojedynków bezpośrednio wygranych.

EUROCUP= PRIORYTET

Jak długo by nie tłumaczyć, że jest się „kopciuszkiem” jak perswazyjnie nie przekonywać, że liga jest równie ważna, to jednak Eurocup wzbudza większe emocje. Europejskie puchary to rozgrywki ekstra. To na nich uwagę koncentruje wielki świat koszykarski i to z postawy w nim jest się rozliczanym. I tę stawkę było widać od początku. Nie tylko z powodu większej fizyczności, intensywności i po prostu szybszej niż w Ekstraklasie gry, ale także z powodu motywacji poszczególnych jednostek.

Goście rozpoczęli bez kompleksów, szybko objęli kilkupunktową przewagę, a prym w ich poczynaniach wiódł ten, którego najbardziej obawiał się Przemysław Frasunkiewicz – Rasid Mahalbasic. To on zaczął serią 8 punktów w pierwszych pięciu minutach meczu. To on przestawiał Darka Wykę, pokazując jak wiele w dzisiejszej koszykówce znaczy siła. Niemiecki zespół wykorzystywał swoje większe doświadczenie, a gdynianie szukali spokoju i rozwagi. Pudłowali rzuty, gubili piłki, tracili dystans. Po pierwszej kwarcie 12:20 i zasłużone prowadzenie niemieckiej drużyny.

 

Przemysław Frasunkiewicz (Fot. Jacek Klejment/RAdio Gdańsk)

HEROIZM MA ZNACZENIE

Za odrabianie strat musiał wziąć się doświadczony Krzysztof Szubarga. Wykorzystywał wieloletnią praktykę gry o dużą stawkę. Kiedy trzeba było – trafiał za trzy. Gdy gęsto robiło się na obwodzie, odnajdował kolegów pod koszem. Jego 11 punktów do przerwy okupione było ogromnym zmęczeniem, niekiedy – gdy brakowało już tchu i sił – błagalną prośbą o zmianę, ale też powrotem do gry. W całym meczu Szubi zdobył 19 punktów – najwięcej w zespole.

W sukurs szedł mu inny rutyniarz, człowiek od czarnej roboty, joker w talii Frasunkiewicza z poprzedniego sezonu – Bartłomiej Wołoszyn. Ozdobą jego odwagi i charakteru była sytuacja z końca drugiej kwarty, kiedy nie zawahał się najpierw wejść dynamicznie pod kosz, a potem dostrzec dobrze ustawionego na obwodzie Dariusza Wykę. Zagranie dające remis 32:32 do przerwy.

CO Z LIDEREM

To nie był mecz Josha Bostica. Kolejny. Amerykański skrzydłowy już nie tylko nie błyszczy w spotkaniach ligowych, ale w dołek wpada także gry przychodzi na weryfikację w Europie. Po dwóch kwartach Mr Boom Bostic miał… punkt. Po trzech kwartach zaledwie pięć. W ostatniej odsłonie, choć przebywał na parkiecie, także się nie popisał. A przecież właśnie po to pozostał w Gdyni na kolejny sezon. By wygrywać mecze, dawać wiarę wówczas gdy nie idzie, zdobywać punkty w sytuacjach w których inni baliby się nawet spróbować. A nie szło wybitnie. Od stanu 55:48 Asseco po prostu stanęło, jakby za trafianie rzutów punkty odejmowano, a za ich tracenie nagradzano. Niemoc trudna do wytłumaczenia, za to zobrazowana wynikiem 57:68 na półtorej minuty przed końcem. I doprawiona zaledwie… 7 punktami Bostica w całym meczu.

JAK W POPRZEDNIM ROKU

Ostatnia część przeciwko Oldenburgowi przypominała trochę te z zeszłorocznych gier. Trzy kwarty utrzymywania dystansu i czwarta w której rywal definitywnie odjeżdżał. Tę część wygrał 26:6, co jednoznacznie obrazuje jak ostatnie 10 minut wyglądało. Awans do następnej fazy nie zamknął się, ale oddalił dość wyraźnie. By go zdobyć, trzeba będzie wyszarpać zwycięstwo przeciwko któremuś z faworytów. Ale skoro można zaliczyć serię 0:19, to może można też… wygrać z Galatą?

 

6. kolejka Eurocupu: Asseco Arka Gdynia – EWE Baskets Oldenburg (12:20, 20:21, 23:15, 6:26)

Punkty dla Arki: Hammonds 4, Bostic 7, Moore 6, Szubarga 19, Malczyk 0, Emelogu 7, Wołoszyn 9, Czerlonko 0, Kamiński 0, Upson 5, Hrycaniuk 1, Wyka 3.

Punkty dla EWE Baskets: Hoobs 8, Blakes 6, Sears 16, Tadda 3, Mcclain 3, Kessen 0, Hollatz 0, Paulding 2, Mahalbasic 12, Schwethelm 3, Boothe 12, Larson 8

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj