VAR uratował beniaminka przed pogromem. Lechia zwycięża u siebie pierwszy raz od dwóch miesięcy

Na takie widowisko warto było czekać. Lechia po bardzo dobrym meczu – kto wie, czy nie najlepszym w sezonie – pokonała ŁKS Łódź 3:1. Podopieczni Piotra Stokowca wygrali w Gdańsku po raz pierwszy od dwóch miesięcy, a bramki dla gospodarzy strzelali Flavio Paixao i Lukas Haraslin. Honorowe trafienie dla ŁKS-u zaliczył Jan Sobociński.

Przed meczem trener Piotr Stokowiec zaskoczył dwa razy. Najpierw sadzając na ławce dobrze spisującego się od początku sezonu Dusana Kuciaka, a później w przedmeczowym wywiadzie stwierdził, że jego zespół gra „lepiej” niż w zeszłym, historycznym sezonie. Nawet jeśli rzeczywiście biało-zieloni próbują grać ładniej dla oka, to właśnie ten wyrachowany, często siermiężny sposób gry dał brązowy medal w lidze i zdobycie Pucharu Polski w rozgrywkach 2018/2019. Lechia nie tylko była do bólu skuteczna w ataku, ale także stanowiła prawdziwy mur nie do przejścia w obronie. Nie ma co ukrywać, w tym sezonie tego podopiecznym Piotra Stokowca ewidentnie brakowało. 

NIESPODZIEWANY POCZĄTEK

I mimo że Lechia rzeczywiście zaczęła spotkanie z werwą, spychając gości z Łodzi pod ich pole karne, to jednak to podopieczni Kazimierza Moskala otworzyli wynik spotkania. A wszystko po nieudanym wybiciu Daniela Łukasika. Piłka spadła na około 16 metr do niepilnowanego Jana Sobocińskiego, a młody obrońca łodzian ładnym technicznym strzałem nie dał szans bezradnemu Alomeroviciowi. 

15 MINUT, KTÓRE MOGŁO WSTRZĄSNĄĆ GDAŃSKIEM

Strzelona bramka wyraźnie dała wiatr w żagle piłkarzom z Łodzi. W ciągu kwadransa mieli jeszcze 2 stuprocentowe okazje do podwyższenia prowadzenia, ale Pirulo i Ramirez do teraz chyba sami nie wiedzą, jak nie wykorzystali błędów „elektrycznych” tego dnia obrońców Lechii. Bardzo źle funkcjonował duet Nalepa – Maloca. Stoperzy gdańszczan niemal otworzyli autostradę Hiszpanom z ŁKS-u, ale na ich szczęście ci fatalnie się mylili. 

NIEWYKORZYSTANE SYTUACJE…

Kończyć tego starego, piłkarskiego porzekadła nie trzeba. Po chwilowej nerwówce, biało-zieloni wrócili na właściwe tory i przed przerwą nie tylko odrobili straty, ale jeszcze dodatkowo wyszli na prowadzenie. Najpierw po ładnie rozegranej akcji piłkę niemal z zerowego kąta do bramki skierował Haraslin, a później swoją drugą bramkę w tym sezonie strzelił Flavio. Co ciekawe była to 67 bramka Portugalczyka w Ekstraklasie, która uczyniła go tym samym najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii polskiej ligi. 

FLAVIO WRACA DO ŻYWYCH?

Trzeba przyznać, że ŁKS grał bardzo ambitnie. Podopieczni Kazimierza Moskala walczyli, starali się, ale ewidentnie brakowało im instynktu killera. Ten natomiast w sobotni wieczór zaprezentował Flavio. Portugalczyk chwilę po przerwie strzelił bramkę na 3:1, ale zrobił to w taki sposób, że ręce same składały się do oklasków. Najpierw świetnym podaniem obsłużył go Jarosław Kubicki, kapitan gdańszczan wychodząc sam na sam z Arkadiuszem Malarzem zachował stoicki spokój i z wielką łatwością, jakby od niechcenia, przelobował bezradnego bramkarza gości. 

VAR URATOWAŁ PRZED POGROMEM

Lechia rosła z każdą minutą meczu. Gdańszczanie byli nakręceni, chcieli jak najszybciej dobić beniaminka. Cichym bohaterem spotkania był bez wątpienia Jarosław Kubicki, który nie tylko dzielił i rządził w środku pola, ale dodał coś ekstra z przodu. Były piłkarz Zagłębia Lubin zanotował dwie asysty, a mógł skompletować hattricka ostatnich podań, co zresztą już jest dość rzadko spotykane w futbolu, nie wspominając o tym, że dokonuje tego defensywny pomocnik.

I mimo że piłka wpadła do bramki gości jeszcze 2 razy, a po wywalczeniu rzutu karnego przez Filipa Mladenovicia mogła wpaść i trzeci, to ŁKS przed pogromem uratował VAR, który wskazał, że zawodnicy Lechii 3 razy znaleźli się na pozycji spalonej.

NAJLEPSZY MECZ W SEZONIE

Lechia niewątpliwe zagrała najlepszy mecz w sezonie. Biało-zieloni wygrali u siebie po raz pierwszy od 2 miesięcy. Cieszyć na pewno może powrót do formy Flavio Paixao, którego goli ewidentnie gdańszczanom brakowało. Co prawda wieku Portugalczyk już nie oszuka, ale w sobotnim meczu pokazał, jak ważną postacią jest w drużynie Piotra Stokowca. Brawa należą się też dla samego szkoleniowca biało-zielonych, który ani przez chwilę nie zwątpił w swojego kapitana i uparcie twierdził, że napastnik jeszcze nie raz pokaże, na co go stać. Cierpliwość się opłaciła, czego efekty było widać w meczu z ŁKS-em. 

Lechia Gdańsk vs ŁKS Łódź 3:1 (2:1)

Bramki: 9′ J. Sobociński, 24′ L. Haraslin, 28′, 50′  F. Paixao

Lechia: Z. Alomerović – K. Fila (46′ T. Makowski), M. Nalepa, M. Maloca, F. Mladenović – D. Łukasik, J. Kubicki – S. Peszko (90’+1 J. Arak), R. Wolski (87′ A. Sobiech), L. Haraslin – F. Paixao

ŁKS: A. Malarz – J. Grzesik, M. Rozwandowicz (81′ K. Juraszek), J. Sobociński, A. Klimczak – Ł. Piątek, D. Srnić, R. Guima – M. Trąbka (65′ P. Pyrdoł), R. Pirulo, D. Ramirez (69′ P. Bryła)

 Michał Kułakowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj