Piłkarze Arki porażką z Górnikiem Zabrze kończą w Gdyni przegrany sezon. Ekstraklasę pożegnają w sobotę w Krakowie

Mecz Arki z Górnikiem nie miał już żadnego znaczenia dla obu drużyn, z perspektywy układu tabeli. Zabrzanie bardzo szybko zapewnili sobie ligowy byt, szczytem możliwości wciąż jest pierwsze miejsce, tyle, że w grupie spadkowej ekstraklasy. Arka bez szans na uniknięcie degradacji i niezależnie, z którego miejsca się spada, jednako boli.

Gdyńscy piłkarze mają jednak o co grać. Połowie z nich kończą się kontrakty, a o nową robotę będzie trudno, zwłaszcza gdy osiągało się takie wyniki. To już prościej pokazać trenerowi, że człowiekowi zależy, a ten może ulituje się i pozwoli zostać. Zresztą Ireneusz Mamrot powiedział wprost, że do końca rozgrywek nie zagrają już ci, z którymi nie ma wspólnych planów.

Ambicji piłkarzom obu drużyn nie można było odmówić. Za to umiejętności – jak najbardziej. Arka w pierwszej połowie oddała jeden celny strzał, Górnik – trzy. Ten w 14. minucie przepiękny. Do bezpańskiej piłki, toczącej się tuż za linią pola karnego, podbiegł Michał Koj i prostym podbiciem skierował ją prostopadle do bramki. Pavels Steinbors zanurkował w tamtym kierunku, ale strzał był nie tylko bardzo precyzyjny, ale piekielnie mocny. Asystę zapisaliśmy Frederikowi Helstrupowi. Paradoksalnie gol dla Górnika zwieńczył okres gry, w którym przeważała Arka. Po objęciu prowadzenia zabrzanie poczuli się pewnie, a gdynianom wciąż brakowało konceptu. Wymiana kilku celnych podań i przeniesienie gry pod bramkę rywala – to był zbyt złożony układ równań.

POWRÓT SIEMASZKI

Po przerwie na boisku zobaczyliśmy dawno niewidzianego Rafała Siemaszkę, bohatera Arki z czasów pucharowych sukcesów. Jeszcze przed trzema laty najlepszego sportowca Gdyni. Prawie 34-letni napastnik zastąpił 20-letniego Dawida Markiewicza, który drugi raz zaczął mecz w wyjściowym składzie. Grającego na skrzydle nominalnego obrońcę Jakuba Wawszczyka zastąpił Kamil Antonik. Zmiany okazały się fortunne. Antonik w 47. minucie wywalczył rzut rożny. Michał Nalepa dośrodkował, stojący w centrum pola karnego Marcus da Silva odbił piłkę głową i mieliśmy remis.

Arkowcy rozsmakowali się w osiąganiu przewag i przejęli inicjatywę. Podobnie jak w pierwszej połowie zostali skarceni. Nalepa za narożnikiem pola karnego faulował Stavrosa Vassilantonopoulosa. Po mocno bitym rzucie wolnym przez Alasanę Manneha, piłkę uderzył Georgios Giakoumakis. Steinbors obronił, jednak odbił piłkę wprost pod nogi Greka, który wepchnął ją do bramki. Po wideoweryfikacji sędzia Bartosz Frankowski uznał, że strzelec był na pozycji spalonej.

Gdy wydawało się, że mecz zakończy się polubownym podziałem punktów, w 83. minucie Manneh przejął na 20. metrze piłkę wybitą przez gdynian po rzucie rożnym i strzelił precyzyjnie tuz przy słupku, ustalając wynik na 2:1 dla Górnika. Zabrzanie strzelili gola, ale po chwili stracili zawodnika. W 86. minucie za faul drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Aleksander Paluszek i Górnik bronił się w „10”. Niestety dla Arki – skutecznie.

Arka Gdynia – Górnik Zabrze 1:2 (0:1)

Bramki: 0:1 Michał Koj (13), 1:1 Marcus Vinicius (48-głową), 1:2 Alasana Manneh (82).

Żółta kartka – Arka Gdynia: Damian Zbozień. Górnik Zabrze: Aleksander Paluszek. Czerwona kartka za drugą żółtą – Górnik Zabrze: Aleksander Paluszek (86).  Widzów – 1 872.

Arka Gdynia: Pavels Steinbors – Damian Zbozień, Adam Danch, Frederik Helstrup (64. Luka Maric), Adam Marciniak, Marcus Vinicius – Jakub Wawszczyk (46. Kamil Antonik), Krzysztof Kopciński, Michał Nalepa, Dawid Markiewicz () – Maciej Jankowski.

Górnik Zabrze: Martin Chudy – Stavros Vassilantonopoulos, Aleksander Paluszek, Paweł Bochniewicz, Michał Koj – Erik Jirka, Alasana Manneh, Daniel Ściślak (79. Erik Janza), Piotr Krawczyk (65. Roman Prochazka), Adam Ryczkowski (51. Jesus Jimenez) – Georgios Giakoumakis.


Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj