Z nieba do piekła i z powrotem. Trefl po dreszczowcu drugi raz w tym sezonie rozbił Vervę

Naprawdę mocne drużyny poznaje się po tym, jak radzą sobie w najtrudniejszych sytuacjach. Siatkarze Trefla pokazali, że potrafią to robić znakomicie. Po bolesnej porażce z Jastrzębskim Węglem wygrali z Vervą Warszawa Orlen Paliwa 3:2. A w tym meczu trudnych momentów też nie brakowało. Mnóstwo dobrej energii widać było w zespole Trefla w pierwszym secie. Każda kolejna udana akcja ich napędzała, było dużo uśmiechów, a to mocno przekładało się na wynik. Trzy trzypunktowe serie zanotowali gdańszczanie w pierwszej partii, a między nimi tracili tylko po jednym oczku. W ten sposób z 8:7 doprowadzili do 18:10 i mogli spokojnie dograć set do końca. Skończyło się 25:17.

BOLESNA KOŃCÓWKA

Uśmiechów i nakręconej drużyny długo nie oglądaliśmy w drugim secie, bo od początku przewagę mieli goście. Nie była miażdżąca, ale na tyle duża, by dość spokojnie kontrolować wydarzenia na parkiecie i mieć margines błędu. Od stanu 15:15 Trefl długo nie mógł doprowadzić do remisu, w najgorszym momencie przegrywał nawet 17:20, ale w końcówce ruszył mocniej na Vervę i w ostatnich chwili udało się dopaść rywali na 24:24. Duża w tym zasługa Kewina Sasaka, który w kluczowym momencie popisał się asem serwisowym. Chwilę później było niemal doskonale, bo gdańszczanie mieli piłkę setową, ale wtedy zagrywkę zepsuł Sasak, po chwili w ataku pomylił się Mateusz Mika i goście znów mieli okazję, by doprowadzić do remisu w całym meczu. Nieudanie zaatakował Pablo Crer i zespół Andrei Anastasiego wygrał set 27:25.

O trzecim secie powiedzmy tyle, że się odbył. Na parkiecie obecne były dwie drużyny, ale grała tylko jedna. Verva od początku do końca robiłą co chciała, całkowicie zmiażdżyła Trefla i wygrała 25:14. W tej partii obaj szkoleniowcy puścili do gry rezerwowych, obrazu seta to nie zmieniło.

KLUCZOWY MOMENT MECZU

Po takim pogromie można było się spodziewać, że Treflowi będzie ciężko wrócić do gry. A kiedy Verva rozpoczęła czwarty set od prowadzenia 6:1, wyglądało na to, że za chwilę mecz zakończy się zwycięstwem gości. Tymczasem nagle coś się ruszyło i od tego momentu to gospodarze zaczęli punktować, a ich bardzo dobry moment tylko przez moment był zakłócony, kiedy Wlazły zepsuł zagrywkę. Poza tym Trefl zdobył sześć punktów z rzędu i doprowadził do remisu. Nadzieje znów odżyły i znów oglądaliśmy wyrównaną rywalizację. Potem mieliśmy jeszcze jedną świetną serię gospodarzy, po dwóch atakach Miki i jednym Crera było 18:15 i Anastasi musiał ratować się przerwą na żądanie. Trefl wyraźnie nabrał pewności siebie, złapał mocno rywali i nie puścił. Gdańszczanie wygrali 25:21 i doprowadzili do tie-breaka.

WLAZŁY ROZBIŁ RYWALI

Tego gdańszczanie rozpoczęli znakomicie. Świetny serwis Wlazłego, sprytne zachowanie na siatce Bartłomieja Lipińskiego, który zaliczył też skuteczny atak i było 5:2. Gospodarzom grało się komfortowo, bo rywali rozbijał potężnymi zagrywkami Wlazły. Anastasi musiał prosić o przerwę przy stanie 6:2 dla Trefla, ale niewiele to wniosło, zespoły zamieniły się stronami przy czteropunktowym prowadzeniu gospodarzy. Chwilę później włoski trener warszawian znów prosił o czas, bo było już 10:5. Wielkich emocji w samej końcówce już nie było. Trefl z dużym entuzjazmem wygrał 15:11 i cały mecz 3:2.

Warto docenić postawę Trefla. Gdańszczanie przetrwali piekielnie trudny moment, odrobili straty i w ładnym stylu wygrali z Vervą Warszawa. Teraz czas na teoretycznie dużo łatwiejsze zadanie. W sobotę zespół Michała Winiarskiego podejmie Ślepsk Malow Suwałki.

 
Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj