– W pewnym momencie pieniędzy brakowało nam na wszystko, koledzy pomagali, żebyśmy mogli pojechać na wyjazd. To napięcie wykańczało psychicznie. W końcu trzeba powiedzieć „stop”, bo przyjdzie takie wypalenie, którego bym nie chciał. Jestem przecież młodym trenerem – mówi nam Adrian Stawski. Po niespełna czterech latach pracy w Bytovii zdecydował się na odejście. Z trenerem rozmawiamy o powodach podjęcia tej decyzji.
O decyzji trenera klub poinformował w środę. Od poniedziałku trwały rozmowy. Były długie, wielokrotnie w przeszłości Stawski dyskutował już z władzami klubu i miasta. Tym razem zdecydował, że czas rozstać się z Bytovią. – W poniedziałek spotkałem się z zarządem, bardzo długo rozmawialiśmy na temat przyszłości Bytovii, w którym kierunku klub ma iść. Nasz punkt widzenia na to wszystko się mocno rozmywa. Stwierdziłem, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Do tamtej drogi nie jestem przekonany. Nigdy nie robiłem nic wbrew swojej woli. W Bytovii jestem bardzo długo, przeżyłem mnóstwo, od dostania pracy w I lidze, po wszystkie perypetie finansowo-organizacyjne, które dalej są. W pewnym momencie każdy pęka. Trzeba sobie powiedzieć dość i szukać nowych wyzwań – tłumaczy Adrian Stawski.
BRAKOWAŁO NA WSZYSTKO
Stawski w Bytowie przeszedł prawdziwą szkołę piłkarskiego życia. Klub momentami znajdował się w dramatycznej sytuacji. Balansował na krawędzi przepaści. – W pewnym momencie pieniędzy brakowało nam na wszystko, koledzy pomagali, żebyśmy mogli pojechać na wyjazd. W poprzednim sezonie po zwycięstwie z Górnikiem Polkowice trener powiedział, że chyba do Łodzi na mecz z Widzewem już nie pojedziemy. Napięcie wykańczało psychicznie. To była ciężka praca i w pewnym momencie trzeba powiedzieć „stop”, bo przyjdzie takie wypalenie, którego bym nie chciał. Jestem przecież młodym trenerem – opowiada Stawski. Zaznacza też, że ostatnio zabrakło jedności wokół Bytovii.
– W najtrudniejszym momencie było takie bytowskie ruszenie. Wszyscy byli zaangażowani. Prezes, ja, lokalni sponsorzy, władze. Powiem szczerze, że teraz mi tego zabrakło. Zaczęły się wojenki, trochę małomiasteczkowe zachowania. Uważam, że gdyby ludzie byli tu bardziej zjednoczeni, to można byłoby nawet myśleć o I lidze – przekonuje.
POSŁUCHAJ ROZMOWY Z ADRIANEM STAWSKIM:
OFERTY Z EKSTRAKLASY
– Nie uciekam z Bytovii. Gdybym chciał uciekać, to mogłem to zrobić w przeszłości wielokrotnie. Były oferty z ekstraklasy, przed tym sezonem miałem trzy propozycje z I ligi. Z resztą już w trakcie poprzedniego sezonu ustaliliśmy, że niezależnie od ostatecznego wyniku ja odejdę. Później jednak była zmiana prezesa, rozgardiasz organizacyjny i burmistrz przekonał mnie, żebym został. Powiedział, że nie widzi Bytovii beze mnie. Zostałem – opowiada Stawski.
Tym razem jednak zdecydował się na odejście. Telefon dzwoni, pojawiają się zapytania. Trener deklaruje, że chciałby znów mieć wyzwanie – awansu do wyższej ligi lub uniknięcia spadku. Czasu na odpoczynek dużo nie potrzebuje. – Szybko się zregeneruję i mogę wracać do pracy – deklaruje.