Western w barażach o pierwszą ligę. Lepszym rewolwerowcem była Chojniczanka

(Fot. MKS Chojniczanka/X.com)

Osiem goli, mnóstwo ładnych sytuacji, zwroty akcji i wielkie emocje. Barażowe spotkanie w Chojnicach było smakowite. Chojniczanka ze Świtem zmierzyły się jak w dobrym, starym westernie. Lepszymi rewolwerowcami byli gospodarze, którzy w blasku zachodzącego słońca wygrali 5:3.

Mecze na ostrzu noża, po których przegrany odpada, często rozgrywane są w myśl zasady „przede wszystkim nie stracić”. Piłkarskie szachy, bezbarwne 0:0, ewentualnie jedna bramka rozstrzygająca o wyniku – to typowe scenariusze. Tym bardziej zaskakujący był przebieg meczu w Chojnicach, gdzie oba zespoły wyciągnęły rewolwery i sprawdzały, kto ma lepiej ustawiony celownik.

Nie było wątpliwości, że przewagę w tym względzie mają gospodarze, bo już po dwóch kwadransach Chojniczanka prowadziła 3:0. Strzelanie zaczął w 7. minucie Dmytro Juchymowycz, który ładnie skontrował dośrodkowanie z rzutu rożnego i otworzył wynik meczu. Dośrodkowanie kluczowe było też przy drugiej bramce, bo Jakub Żywicki próbował dograć w pole karne. Piłki nie dotknął jednak ani żaden z napastników, ani żaden z obrońców i ta wpadła do siatki przy dalszym słupku.

Świt był oszołomiony, a nie zdążył się nawet zorientować w sytuacji i już przegrywał 0:3. Wysoki skok pressingowy Chojniczanki pozwoli jej łatwo wykreować sytuację, Marcin Kozina dograł płasko do Dariusza Kamińskiego, a ten bez problemów trafił do siatki.

TRUDNIEJSZY MOMENT I REAKCJA

Ekipa Damiana Nowaka była zabójczo skuteczna, ale też dała się zaskoczyć. Tuż po strzelonej bramce dopuściła do dośrodkowania na głowę rosłego Krzysztofa Ropskiego. Jego strzał obronił świetnie na linii Damian Primel, ale przy dobitce nie miał już szans. To był trudniejszy moment, bo Świt uwierzył, że może jeszcze powalczyć mimo dwubramkowej straty. Te nadzieje stłumił w samej końcówce pierwszej części gry Valerijs Sabala, który wykończył kolejną błyskawiczną akcję. Gospodarze nie imponowali atakiem pozycyjnym czy kulturą utrzymania się przy piłce, ale w szybkim ataku byli znakomici.

ŚWIT WRÓCIŁ DO GRY

Ale – parafrazując Czesława Michniewicza – 4:1 to bardzo niebezpieczny wynik. Tuż po przerwie Świt wywalczył rzut karny po zagraniu ręką jednego z obrońców Chojniczanki. Na 4:2 trafił Dawid Kort. Zespół Damiana Nowaka nie był już tak groźny jak przed przerwą, a goście mozolnie szukali kolejnych okazji i znaleźli – w 73. minucie siódmą (!) bramkę w tym meczu zdobył Szymon Kapelusz, było już tylko 4:3.

Gospodarze błyskawicznie, już po minucie, odpowiedzieli. Z lewej strony dośrodkował Patryk Olejnik, a na 5:3 głową z ostrego kąta trafił wprowadzony z ławki Marcel Stefaniak. Do końca meczu pozostawał kwadrans i czuć było, że to jeszcze nie koniec emocji. Stefaniak miał ochotę na dublet, ale jego dwa kolejne uderzenia odbił Jakub Rajczykowski. Pokonać bramkarza mógł też inny zmiennik Marcel Zylla, ale został zablokowany. Kluczową informacją było, że gospodarze odzyskali względną kontrolę nad meczem. Prowadzenie 5:3 utrzymali do końcowego gwizdka i awansowali do finału baraży.

Chojniczanka jest o krok od awansu, ale przed nią wielkie wyzwanie. W niedzielę o 15:00 zagra z Wieczystą Kraków na jej terenie. Zwycięzca tego starcia w przyszłym sezonie zagra w pierwszej lidze.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj