Po kosmicznej pucharowej podróży, czas wrócić na ziemię. Czy Arce tym razem uda się bezpiecznie „wylądować” w lidze?

Ogromne emocje, Kacper Krzepisz budujący swoją legendę, Marcus dopisujący kolejny rozdział do własnej i tak pięknej już historii, a cała Arka sprawiająca kolejną sensację. Tak wyglądała środa, tym gdynianie żyli też w kolejnych dniach. Ale czas wrócić do ligowej rzeczywistości i powalczyć o kolejne punkty. Okazuje się, że żółto-niebiescy po triumfach w półfinałach Pucharu Polski, mają problemy z zejściem „na ziemię”. Arka po raz kolejny sprawiła ogromną sensację, czwarty raz w klubowej historii awansując do finału Pucharu Polski. W ostatnich pięciu latach zrobiła to trzykrotnie. Piłkarze po rzutach karnych wpadli w euforię, piękne były sceny radości i ten moment, kiedy przerwali pomeczowy wywiad Kacpra Krzepisza. Zamiast odpowiadać na pytania, razem z drużyną śpiewał, że finał jest ich. Tego nikt im nie zabierze.

POWRÓT DO LIGI

Trzeba teraz na jakiś czas wrócić do ligowej rywalizacji, szarej codzienności, która najprzyjemniejsza nie jest. Podróż piłkarskim rollercoasterem może zaszkodzić, a Arka w przeszłości miała problemy z przełożeniem formy pucharowej na ligową.

Gdynianie po raz pierwszy do finału awansowali w pamiętnym sezonie 1978/79. W półfinale rozbili wtedy Szombierki Bytom 3:0. Mecz w I lidze rozegrali już 3 dni później, 31 marca. Tym razem do siatki jednak nie trafili i punktami podzielili się z Zagłębiem Sosnowiec po bezbramkowymi remisie.

BOLESNE PODRÓŻE Z PUCHARU DO EKSTRAKLASY

W najnowszej historii sytuacja wyglądała nieco inaczej, bo półfinałowa rywalizacja toczyła się w systemie dwumeczów. W sezonie 2016/17 Arka spotkania z Wigrami przeplatała więc walką w ekstraklasie. Po pokonaniu zespołu z Suwałk 3:0 w pierwszym pojedynku, w lidze gdynianie zremisowali z Cracovią 1:1. W rewanżu z Wigrami – który wszyscy doskonale pamiętają – Arka przegrała 2:4, ale awansowała. Był triumf, były ogromne emocje, a potem problemy z powrotem do ligi. W następnym ekstraklasowym meczu żółto-niebiescy dostali lanie od Pogoni Szczecin 1:5.

Rok później również nie było zbyt kolorowo. Zaczęło się od pucharowej porażki w Kielcach 1:2, która dawała jednak nadzieje na awans, choć styl był bardzo słaby. Po tym meczu gdynianie mieli do rozegrania derby Trójmiasta. To było to spotkanie, w którym Lechia do przerwy prowadziła 4:0, a skończyło się 4:2. Nastroje poprawiło pokonanie Korony w rewanżu 1:0 i awans do drugiego z rzędu finału Pucharu Polski. Jak wyglądał kolejny mecz ligowy? Gdynianie polegli z Sandecją Nowy Sącz 1:3.

EMOCJE JUŻ OPADŁY

Teraz piłkarze przekonują, że myślą już tylko o Odrze Opole. Kacper Krzepisz długo nie mógł zasnąć po tym, jak zatrzymał zawodników Piasta, ale mówi, że emocje już opadły. Trener Dariusz Marzec od razu po meczu przypomniał, że celem numer jeden jest ekstraklasa. – Bardzo cieszymy się, że jesteśmy w finale, ale jeszcze większa radość będzie, gdyby udało nam się wygrać to decydujące spotkanie. Chłopaki w to wierzą, ja w to wierzę i wszyscy w klubie w to wierzymy. Wiemy jednak, co w tym sezonie jest dla nas najważniejszą rzeczą. Puchar Polski to jedno, bo chcemy go zdobyć i się nie cofniemy, ale priorytetem jest awans do ekstraklasy i powrót do piłkarskiej elity – mówił szkoleniowiec.

Jego zespół będzie musiał znów mierzyć się z własnymi kłopotami. Marzec zapowiedział kolejne zmiany w składzie, które podyktowane będą sytuacją zdrowotną i kondycją fizyczną jego piłkarzy. Mają przecież dodatkowe 120 minut gry w nogach. – Patrzymy, jak chłopaki wyglądają, decyzje o tym, kto zagra, podejmiemy dopiero po sobotnim treningu – mówił szkoleniowiec. Szykuje się więc znów inne zestawienie personalne.

Czy tym razem gdynianie dadzą radę udanie powrócić do ligowej rzeczywistości po kolejnym etapie pucharowej podróży? Przekonamy się w niedzielę. Początek meczu Arka – Odra Opole o 12:40.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj