Rafał Pietrzak: spędziłem z córką tydzień w szpitalu. To był trudny etap, nie mogłem stracić głowy

(Fot. 400mm.pl/Grzegorz Radtke)

Rafał Pietrzak jesienią na moment zniknął z radarów. Nie pojawił się w kadrze na dwa spotkania Lechii. Po powrocie i wygranym meczu z Zagłębiem Lubin uronił kilka łez. Co działo się w jego życiu? Spędził tydzień w szpitalu z malutką córeczką. Teraz szczerze nam o tym opowiedział.

TO TYLKO FRAGMENT ROZMOWY, CAŁEJ POSŁUCHASZ TU:

Byłeś naszym gościem nieco ponad rok temu. Czy ten kilkunastomiesięczny okres to czas, w którym w Twoim życiu najwięcej się zmieniło?

Przede wszystkim urodziła mi się córeczka. Świat się zmienił, na wszystko patrzę inaczej. Cieszę się, bo ona daje mi bardzo dużo radości. Kiedy denerwuję się na treningu albo mam po prostu słabszy dzień, wracam do domu i widzę jej uśmiech, widzę też jak żona przy niej promienieje i serce się raduje.

Jak wygląda tacierzyństwo w przypadku piłkarza? Często wyjeżdżacie, czasem trzeba zostawić rodzinę np. tuż po porodzie. Pamiętamy głośną sytuację, kiedy Piotra Zielińskiego zwolniono ze zgrupowania reprezentacji Polski, bo rodziło mu się dziecko. Tomasz Hajto mówił, że on tej sytuacji nie rozumie, bo praca jest pracą. Jak wyglądały te pierwsze tygodnie w Twoim przypadku?

Jeśli chodzi o sytuację z Piotrkiem Zielińskim to ja uważam, że nie ma nic piękniejszego niż narodziny dziecka. Pamiętam filmik, na którym chyba trener koszykarskiej drużyny Żalgirisu dostał pytanie, jak to możliwe, że w najważniejszym momencie sezonu zwolnił najlepszego zawodnika, bo rodziło mu się dziecko. Trener jasno to wytłumaczył, widać było jego ludzką stronę. Ja w każdej wolnej chwili chcę pomagać żonie, żeby ona też mogła odpocząć. Wiem, ile czasu ona musi poświęcić, żebym ja mógł odpocząć przed treningami i meczami. Chociaż muszę szczerze powiedzieć, że malutka na razie śpi super. Myślałem, że nie będę wyspany, ale czuje się dobrze i dziękuję jej, mam nadzieję, że to się nie zmieni. (śmiech) Jeżeli trening mamy popołudniu, rano idę na spacer, żeby żona mogła odpocząć. Tak to musi wyglądać, bo kiedy ja jadę na trening, to w domu też nie jest łatwo.

Co najbardziej zaskoczyło Cię w ojcostwie?

Nie było takiej sytuacji, żebym nie dał rady. Początki zawsze są trudne, bo to zupełnie inna sytuacja, pojawił się nowy członek rodziny. Zawsze słuchałem opowieści o zmienianiu pampersów, a my mieliśmy taki okres, kiedy musiałem sam zostać z malutką w szpitalu. Poznałem całą sytuację, którą mają matki. Zmieniałem pampersy, zajmowałem się małą przez całą dobę. To pokazało mi, ile kobiety muszą włożyć wysiłku w opiekę nad dziećmi na samym początku. Dzięki temu wiem, że kiedy mnie nie ma w domu, żonie nie jest łatwo, więc kiedy wracam, staram się ją odciążyć. Na razie nie narzeka. (śmiech)

Jesienią na kilka tygodni zniknąłeś, po powrocie opowiedziałeś, że po wygranym meczu uroniłeś kilka łez. Co działo się w tamtym czasie w Twoim życiu?

Wszystko zaczęło się od tego, że dziewczyny zachorowały na koronawirusa. Żona była na kwarantannie, ja – jako osoba zaszczepiona – nie. Malutka źle się poczuła, pojechałem z nią do szpitala. Procedury były takie, że ja musiałem być z małą w szpitalu, żona z córką nie mogły być razem. Tutaj chciałbym podziękować trenerowi, bo nie robił mi żadnych problemów. Wiedział, jaka jest sytuacja, byliśmy w kontakcie, to pokazało mi jego ludzką stronę. Napisałem mu tylko SMS-a, całą sytuację trenerowi przekazał Łukasz Zwoliński, z którym mam bardzo dobry kontakt. Trener odpisał, że dopóki wszystko się nie wyjaśni mam zostać z małą.

Teraz wszystko jest już w porządku, mała jest zdrowa, sytuację zostawiliśmy za nami. Po wspomnianym meczu zeszły ze mnie emocje, łza poleciała, ale nie ma co się tego wstydzić. Ten spędzony w szpitalu tydzień był ciężki, mocno na mnie wpłynął.

Jak cała ta sytuacja wpłynęła na Ciebie i na was jako rodziców? Okres niemowlęcy często przedstawiany jest jako czas pełen radości – w rzeczywistości bywa z tym różnie – ale to, o czym mówisz, jest sytuacją w pewien sposób ekstremalną. Jak sobie z tym radziliście?

Ja jestem takim człowiekiem, który zawsze szuka pozytywów. Wiedziałem, że jeśli będę się denerwował i stracę głowę, to małej nie pomogę. Musiałem nastawić się na to, żeby za wszelką cenę jej pomóc. Ciężko miała żona, bo rozłąka z malutkim dzieckiem powoduje dużo stresu, wyrazy uznania, że dała radę. Ten etap był trudny, ale już wszystko jest dobrze.

TO TYLKO FRAGMENT ROZMOWY, CAŁEJ POSŁUCHASZ TU:

Rozmawiali Tymoteusz Kobiela i Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj