Kamil Droszyński: każdy ma swój charakter. Ja mam jeden z cięższych do współpracy

(Fot. Materiały prasowe)

Kamil Droszyński nie jest w polskiej siatkówce postacią anonimową. Mocnej pozycji jeszcze nie zbudował, ale Trefl będzie już jego czwartym klubem na poziomie PlusLigi. Głośno było też o nim, kiedy odmówił gry w młodzieżowej reprezentacji Polski. – Nie jestem „bad boy’em – mówi nam rozgrywający Gdańskich Lwów.

Droszyński do Trefla przyszedł z Belgii. Priorytetem był dla niego powrót do Polski, a na stole pojaiwło się kilka propozycji. Ta z Trójmiasta była najbardziej kusząca. – Chciałem wrócić do Polski, zgłosiłem to mojemu agentowi. Można powiedzieć, że jeżeli wybrałem ofertę z Gdańska, to była najlepsza – mówi Droszyński w rozmowie z Radiem Gdańsk. – Była opcja, żeby zostać zagranicą, była też propozycja z południowej Polski, ale z niższej ligi. Tam argumentem była większa liczba szans do gry, bo w Treflu rywalizował będę z Lukasem Kampą. Walka będzie, ale przyszedłem tutaj, żeby jak najwięcej się nauczyć i wykorzystać te okazje, które się pojawią – przyznaje. Kampa jest pewniakiem do gry, ale w zeszłym sezonie miał swoje problemy, również zdrowotne. Łukasz Kozub dostał kilka szans, na to liczy też jego następca.

BELGIJSKA EKSTRAKLASA? DOLNE REJONY PLUSLIGI

Transfery z zagranicznych lig to często zagadki. Niewielu kibiców śledzi rozgrywki poza polską PlusLigą, a nawet jeżeli tak, to Belgia nie będzie pierwszym, drugim czy trzecim wyborem. Siatkarsko jest to kraj wielu osobom nieznany. – Jeżeli miałbym porównać belgijską ekstraklasę do polskiego poziomu, to byłaby to końcówka PlusLigi połączona z czubem pierwszej ligi. Organizacyjnie i sportowo wybrałem ofertę, która przewyższała inne – wyjaśnia Droszyński.

NIE UWAŻAM SIĘ ZA „BAD BOY’A”

Za nowym rozgrywającym Trefla ciągnie się sprawa sprzed lat. To afera, którą wywołał, odmawiając gry w juniorskiej reprezentacji Polski. Przypięto mu łatkę faceta, z którym trudno się dogadać i współpracować. – Słyszałem takie opinie. Ja osobiście nie uważam się za bad boy’a. Każdy ma jakiś charakter i ja prawdopodobnie mam jeden z cięższych do współpracy, ale wydaje mi się, że wszystko działa w dwie strony. Jeżeli ktoś jest dla mnie w porządku, to działam tak samo. W Gdańsku wszyscy do tego mojego „statusu” podchodzą z dystansem i wydaje mi się, że z każdym będę mógł się dogadać. Nie spodziewam się jakichś wielkich rewelacji czy konfliktów – podkreśla rozgrywający.

Z Droszyńskim porozmawialiśmy też o jego celach, planach i o tym, dlaczego zwraca uwagę, jak poprawnie odmienić wyraz „cudzysłów”. Posłuchaj:

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj