Z triathlonu do oktagonu. Robert Karaś zawalczy na gali celebrytów

(Fot. Instagram/Fame MMA)

Jeden z najbardziej uznanych triathlonistów na świecie w piątek stoczy swoją debiutancką walkę w oktagonie. Nie jest to jednak taki pojedynek, do jakich przywykliśmy, oglądając poczynania Jana Błachowicza lub Mateusza Gamrota w UFC. Pojedynek ten odbędzie się na freakowej gali Fame MMA 17, a rywalem Karasia będzie znany raper i freestylowiec Filip „Filipek” Marcinek.

Urodzony w Elblągu Robert Karaś jest jednym z najlepszych w świecie triathlonistą. W swoim dorobku ma między innymi mistrzostwo i rekord świata w Ultra Triathlonie na dystansie pięciokrotnego Ironmana, potrójnego Ironmana i podwójnego Ironmana. Jest także rekordzistą Polski na dystansie Ironmana. Część swojego życia spędził w Gdańsku, gdzie uczęszczał do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. W przeszłości był także strażakiem zawodowym w PSP w Nowym Dworze Gdańskim.

CZYM SĄ FREAK FIGHTY?

Od 2018 roku w świecie sportów walki coraz popularniejsze są gale z udziałem celebrytów. Nie są to przypadkowe osoby. Youtuberzy, muzycy, aktorzy oraz osoby znane ze świata show-biznesu także odkrywają w sobie instynkt wojownika. Wydawałoby się, że oglądanie walk osób, które nie do końca potrafią walczyć, nie powinno przyciągać wielkiej widowni. Nic bardziej mylnego. Federacja Fame MMA, która zapoczątkowała gale freak fightowe w Polsce, w piątek zorganizuje już siedemnastą galę. Dostęp do transmisji gali przeważnie wykupuje średnio pół miliona osób. Są to rekordowe liczby w skali nie tylko naszego kraju, ale i całej Europy.

Gale Fame MMA wypełniają kibicami największe areny w Polsce. Wydarzenia te odbywają się w takich miejscach jak Ergo Arena, Arena Gliwice, Atlas Arena, Spodek lub Tauron Arena. Pojawiały się nawet plany o zorganizowaniu gali na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Powodem zainteresowania freak fightami nie są oczywiście efektowne walki, bo te często przypominają uliczne bijatyki. Widownia, szczególnie ta najmłodsza, chce zobaczyć w akcji swoich idoli ze świata show-biznesu. Często bywa tak, że widz, który nie darzy sympatią któregoś z celebrytów, chciałby obejrzeć walkę, w której ten „dostaje łomot” od innego.

NIETYPOWY RUCH UZNANEGO SPORTOWCA

Rywalem Roberta Karasia będzie Filip „Filipek” Marcinek, który znany jest przede wszystkim z bitew freestylowych oraz jako raper. Jest on bardziej doświadczony od Karasia. Marcinek stoczył dotychczas pięć pojedynków, z czego z trzech wychodził zwycięsko. Swoją pierwszą walkę stoczył już w 2019 roku. Zdobyte doświadczenie sprawia, że będzie z pewnością faworytem.

Fakt, że wielokrotny mistrz świata w triathlonie wybiera się do oktagonu, może dziwić. Kwestia sportowych ambicji staje jednak pod znakiem zapytania w sytuacji, gdy debiut w sportach walki odbędzie się w federacji, która organizuje pojedynki celebrytów. Czemu więc sportowiec takiej klasy decyduje się na taki ruch?

SPORTOWCY WŚRÓD CELEBRYTÓW

Robert Karaś nie jest pierwszym sportowcem, który postanowił zmierzyć się w „celebryckim oktagonie”. W przeszłości na galach Fame MMA mieliśmy okazję oglądać nawet osoby, które profesjonalnie zajmują się sportami walki. Na piątkowej gali zobaczymy m.in. Kamila Łaszczyka, czyli profesjonalnego pięściarza z imponującym rekordem 32-0, który jest pretendentem do tytułu mistrza świata. Co może dziwić, Łaszczyk zmierzy się z… youtuberem.

Bokser nie ukrywa powodów podjęcia wyzwania. Różnica w wynagrodzeniach w roli boksera oraz celebryty robi wrażenie.

– Nie da się ukryć, że to główny powód. Powiększy mi się niedługo rodzina, więc nadarzyła się idealna okazja. Za jedną walkę na FAME, która maksymalnie będzie trwała dziewięć minut, dostanę tyle kasy, co za jedenaście ostatnich walk bokserskich łącznie – mówi pretendent do mistrzostwa świata w boksie.

ZE SPORTU TRUDNO WYŻYĆ?

W przypadku Łaszczyka nasuwa się pytanie, czy to freak fightowe premie są zbyt duże, czy może profesjonalny sport zapewnia niskie zarobki, skoro pięściarz tej klasy, chcąc zapewnić dobry byt swojemu jeszcze nienarodzonemu dziecku, musi decydować się na walkę z youtuberem.

Robert Karaś i Kamil Łaszczyk to nie są jedyni profesjonalni sportowcy, których będziemy mieli okazję zobaczyć podczas gali Fame MMA 17. W piątek zawalczy chociażby Marcin Wrzosek, czyli były mistrz KSW w kategorii piórkowej. Dla Wrzoska nie jest to pierwsza walka wśród celebrytów, a w celu kontynuowania kariery we freak fightach odszedł z KSW, czyli największej federacji MMA w Europie. Sam Wrzosek również nie ukrywał, że w Fame MMA otrzymuje większe wynagrodzenie niż w KSW, nawet za walki o pas mistrzowski.

– Z przykrością muszę stwierdzić, że w trzech walkach we freak fightach zarobiłem więcej niż przez całą karierę w KSW – skomentował były mistrz.

Podczas piątkowej gali zawalczy również była piłkarka ręczna. „Była” nie ze względu na emeryturę, bo ma dopiero 21 lat. Wiktoria Jaroniewska w przeszłości zasilała szeregi Zagłębia Lubin, aktualnie walczy na galach freak fightowych, dlatego piłkę ręczną odłożyła na drugi plan. Powodu takiego ruchu dotychczas nie podała, jednak patrząc na wypowiedzi innych sportowców, można się go domyślić.

Kierunek z piłki ręcznej do MMA mieliśmy także okazję zobaczyć w przypadku Damiana Kostrzewy. Sytuacja w tym przypadku wygląda jednak zupełnie inaczej. Kostrzewa zajął się sportami walki po zakończeniu kariery w piłce ręcznej. Jego rywale, choć nie byli z najwyższej półki, ze sportem mieli dużo więcej wspólnego, a same walki byłego piłkarza ręcznego odbywały się w ramach prawdziwej, sportowej gali Babilon MMA.

Roberta Karasia w akcji będziemy mieli okazję zobaczyć w piątek, 3 lutego, na krakowskiej Tauron Arenie. Gala z jego udziałem rozpocznie się o godzinie 20:00, a obejrzeć można ją jedynie poprzez zakup PPV.

 

Jakub Krysiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj