Degradacja Lechii i Chojniczanki, Arka bez awansu, Bałtyk tonie

(Fot. Radio Gdańsk)

Piłkarskie Trójmiasto zawiodło. Z Ekstraklasą po 15 latach pożegnała się Lechia Gdańsk, z kolei Arka Gdynia nie wywalczyła awansu, choć była do tego jednym z faworytów. Osłodzić sytuację ma reprezentacja Polski, którą czekają w czerwcu dwa mecze. O sytuacji pomorskich drużyn oraz meczach kadry w audycji „Z Boisk i Stadionów” rozmawialiśmy z prezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Radosławem Michalskim.

Spadek Lechii odbija się szerokim echem, nie tylko wśród kibiców w Gdańsku, ale i w całej Polsce. Jeszcze w tym samym sezonie, biało-zieloni grali w eliminacjach do Ligi Konferencji, gdzie wcale nie wypadli źle. Ostatecznie gdańszczanie zostali zdegradowani, czego nie spodziewał się prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Radosław Michalski.

– Jestem bardzo zdziwiony, że Lechia spadła. Patrząc na ten zespół i na początek sezonu, wydawało się, że sobie poradzą. Sam uważałem, że może nie będzie trofeów, ale 8. miejsce powinni z tą grą zająć. Skończyły się mecze pucharowe i coś się stało. Niektórzy mówią o konflikcie w szatni. Ja uważam, że za szybko zwolniono trenera Tomasza Kaczmarka. To był jego pierwszy kryzys w Lechii i od razu po trzech porażkach został zwolniony – mówił Michalski.

Wiele zarzuca się również zawodnikom, którzy zdaniem kibiców nie zostawiali na boisku całych siebie i widoczny był u nich brak woli walki.

– Jeżeli miałbym szukać winy u piłkarzy, to raczej powiedziałbym, że nie widziałem ognia. Widziałem parę meczów, w których Lechia przechodziła obok meczu bez ani jednej żółtej kartki. Byli coraz bliżej spadku, a nie było widać, żeby ktoś jechał na wślizgu, coś zrobił. Przychodzili, przegrywali mecze i ich to nie bolało – skomentował prezes pomorskiego ZPN.

Posłuchaj:

MIAŁ BYĆ AWANS

Poniżej oczekiwań sezon zakończył się również dla Arki. Żółto-niebiescy baraże mieli na wyciągnięcie ręki, a nawet byli poważnym kandydatem do bezpośredniego awansu. W końcówce sezonu coś przestało grać, jak powinno i trochę na własne życzenie, ale ostatecznie gdynianie zakończyli sezon na 8. miejscu.

O baraże Arka walczyła do samego końca, bo po ostatniej kolejce mogła skończyć na 6. pozycji. Jak na ironię, gdynianom brak rozstawienia w barażach mógł sprzyjać, bo ci zdecydowanie lepiej w tym sezonie grali na wyjazdach.

– Żartowałem z tego z prezesem Kołakowskim, że może w tym roku 6. miejsce da większą szansę awansu. Przyznam, że to wielkie rozczarowanie, bo Arka grała ładny futbol, ten zespół był niezły i nie wiem, co tam się wydarzyło. Swoją grą pokazali, że dużo więcej mogą zrobić. Arka to najbardziej niefartowny zespół w Polsce w tym sezonie, bo tyle ile stracili goli w ostatnich minutach, to aż ciężko zliczyć – skomentował Michalski.

Posłuchaj:

NADZIEJE SĄ, AWANSU NIE MA

Smaku na awans do 2. ligi  mogli narobić zawodnicy Gedanii, którzy znakomicie weszli w sezon. Ostatecznie sił na dowiezienie formy nie wystarczyło, jednak w przypadku Gedanii trudno mówić tu o zawodzie.

– Wielki szacunek dla Gedanii. Podoba mi się prowadzenie tego zespołu. Nie wydają dużo pieniędzy, piłkarze są trenerami w drużynach młodzieżowych. Jest tam mieszanka rutyny z młodością, bo i Krzysiek Bąk i najmłodszy bramkarz, Kuba Zieliński – powiedział prezes.

– Chłopaki dzielnie walczyli, ale trzeba przyznać, że nie było łatwo. Olimpia Grudziądz jest klubem z bardzo dużym budżetem i jest nastawiona od początku na awans. Do tego podłączyła się Pogoń, która wykorzystuje teraz chłopaków z pierwszej drużyny – dodał.

Posłuchaj:

CZAS NA KADRĘ

Sezony ligowe dobiegły końca, dzięki czemu pałeczka zostaje przekazana reprezentacjom. Przed biało-czerwonymi ważne mecze w kontekście walki o awans na Euro 2024. Zanim jednak nasza kadra podejdzie do rywalizacji o mistrzostwa Europy, czeka ją mecz towarzyski z Niemcami, co nie do końca z początku pasowało trenerowi Fernando Santosowi.

– Trener po czasie na pewno zrozumiał, że mecz z Niemcami to ważny mecz. Polska federacja ma podpisaną z UEFA umowę na transmisję meczów i jeżeli nie Niemcy, to i tak jakaś drużyna musiałaby być. Tak naprawdę Niemcy były już wcześniej przyklepane i jeżeli musielibyśmy to zmienić, bo trenerowi coś nie pasowało, to musielibyśmy grać z Indonezją, co wydaje się kuriozalne – powiedział Michalski.

Jednym z często padających argumentów przeciwko meczowi z Niemcami jest ewentualne zmęczenie zawodników przed meczem o stawkę. Michalski uspokaja jednak i zapewnia, że piłkarze są na to przygotowani.

– Sytuacja może jest niekomfortowa, ale nie ma co płakać. Następny mecz jest za cztery dni. Piłkarze są do tego przyzwyczajeni, grając w zagranicznych ligach – podsumował.

Posłuchaj:

 

Jakub Krysiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj