Wielkie emocje w meczu Trefla z faworytem. Zapowiadało się na deklasację, skończyło tie-breakiem i niedosytem

(Fot. PAP/Adam Warżawa)

Triumfatorzy Pucharu Polski przyjechali do Trójmiasta, przywieźli trofeum i długo wydawało się, że w trzech setach potwierdzą klasę. Ale Trefl po dwóch przegranych partiach niespodziewanie ruszył. I był już zupełnie inną drużyną. Odrobił straty, doprowadził do tie-breaka i ostatecznie może czuć niedosyt. Bo gdańszczanie przegrali 2:3 (11:25, 22:25, 25:23, 25:22, 11:15).

O pierwszym secie nie ma co mówić, trzeba jak najszybciej zapomnieć. Bez przyjęcia, bez ataku, bez rywalizacji. To była deklasacja: 25:11.

W drugim sytuacja wyglądała już zupełnie inaczej. Trefl lepiej radził sobie z zagrywką przeciwnika, skuteczniej też atakował no i sam serwisem naruszył przyjęcie gości. W efekcie różnicę udało się zamaskować, a momentami wręcz zniwelować, niemal do samego końca, do stanu 20:20. Końcówka należała jednak do ekipy Michała Winiarskiego. Skutecznie zaatakował Karol Butryn, w ataku pomylił się Patryk Niemiec i goście mieli dwa punkty przewagi. Odpowiedział Mikołaj Sawicki, ale w kolejnej akcji zepsuł zagrywkę. As serwisowy dołożył Bartosz Kwolek i było już 24:21. Pierwszą piłkę setową udało się obronić, drugiej już nie – 25:22 dla zawiercian.

POWRÓT DO ŻYCIA

Igor Juricić szukał, mieszał, zmieniał personalia i znalazł sposób. W trzecim secie gdańszczanie mieli i fatalne momenty (początek 1:6), ale też i świetne, bo z 3:8 potrafili wyjść na 9:9. W końcówce gdańszczanie byli blisko rywali. Na tyle blisko, by wyprowadzić ich ze strefy komfortu, bo kiedy doszli z 20:22 na 22:22, Winiarski przerwał grę. Po niej w ataku pomylił się Thibault Rossard, a na zagrywce – Kevin Sasak. Było 23:23. Chorwat przerwał grę, po powrocie na parkiet serwis zepsuł Mateusz Bieniek. Trefl poczuł krew, trzeba było jeszcze popracować blokiem. Popracował Jordan Zaleszczyk, najpierw łapiąc Karola Butryna, a kiedy rywale ponowili akcję – Rossarda. Tym razem już skutecznie – 25:23 dla Trefla.

ŚWIETNY ATAK

Naprawdę dobrze gdańszczanie wyglądali w końcu w czwartym secie. A mając na uwadze fakt, że grali ze zdobywcami Pucharu Polski i wiceliderami PlusLigi – rewelacyjnie. Przyjęcie dalej dalekie było od ideału, ale skuteczność w ataku przekraczająca 60% to już wynik świetny. Gra rozkładała się po równo na skrzydłach – punktowali Sasak, Jan Martinez Franchi i Piotr Orczyk. Gdańszczanie potrafili też wygrać kilka bardzo efektownych akcji. Po słabszym początku Trefl odrobił straty, a od stanu 14:14 wyszedł na 17:14. I przy wsparciu publiczności przewagi już nie roztrwonił. Gdańszczanie grali dobrze, skutecznie, mądrze. Wygrali 25:22 i niespodziewanie doprowadzili do tie-breaka.

NIESPODZIEWANY NIEDOSYT

W nim na początku działa się magia, bo za sprawą Karola Urbanowicza, Sasaka i Orczyka Trefl wyszedł na prowadzenie 5:1. Ale goście równie szybko doszli na remis, a po błędzie Orczyka na zagrywce i świetnej grze zawiercian w obronie było już 6:8. To był moment, w którym Treflowi set uciekł. Widać było jak na dłoni, że goście znów są w swoim dobrym momencie, że dobrze czują się na parkiecie. A w kwadracie szaleli i wspierali ich rezerwowi. Kolejnego zrywu gdańszczan już nie było. W tie-breaku skończyło się 11:15 i niespodziewanie gdańszczanie mogli czuć niedosyt. A zaczynało się przecież tak fatalnie.

Kolejny wielki rywal już w sobotę. O 17:30 w Ergo Arenie Trefl – Jastrzębski Węgiel. Mecz w całości na antenie Radia Gdańsk.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj