„Mają pomagać, a zależy im tylko na kasie”. Kancelarie odszkodowawcze utrapieniem rodzin ofiar wypadków

00000 banerkontakt

Nie dość, że walczą o życie i zdrowie najbliższych, to jeszcze muszą toczyć bój z nieuczciwymi firmami odszkodowawczymi. Do rodzin osób, które ucierpiały w wypadkach zgłaszają się dziesiątki doradców, ale mało który chce naprawdę pomóc. Rodziny poszkodowanych w wypadkach są skazane na pastwę losu, uważa pani Małgorzata, mama 20-letniej Anety, która w lutym poważnie ucierpiała w wypadku na ulicy Kartuskiej w Gdańsku. Dziewczyna ze znajomymi jechała samochodem, który wpadł w poślizg i uderzył w latarnię. Jego 21-letni kierowca uciekł z miejsca wypadku. Aneta do dziś jest w śpiączce. Lekarze zdiagnozowali u niej stłuczenie pnia mózgu. W gdańskim szpitalu była pięć tygodni, po czym została wypisana do domu. Na płatny zakład leczniczy rodziny nie było stać. Pomóc w uzyskaniu odszkodowania od sprawcy wypadku miała specjalistyczna firma w zamian za 15-procentową prowizję. Szybko okazało się jednak, ze jej prawnicy nie interesują się sprawą.

– Mówili pięknie, ale nie wspomnieli, że możemy wystąpić jako opiekun tymczasowy, aby móc decydować za Anetę. Dopiero teraz ubiegamy się sądownie o ubezwłasnowolnienie córki. Nie powiedziano nam też, że można uzyskać transzę z ubezpieczenia sprawcy, mówi pani Małgorzata.

Rodzina wypowiedziała umowę, po czym dostała rachunek na 30 tysięcy złotych. Pomogła dopiero druga firma, która w zamian za 30-procentową prowizję dała 10 tysięcy złotych na leczenie i zdobyła dwa razy tyle z ubezpieczenia sprawcy. – Póki co, pieniądze pozwalają na opłacenie pobytu córki w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Fundacji Światło w Toruniu, dodaje mama Anety.

Jak mówi pani Małgorzata, rodziny poszkodowanych są zostawione same sobie. Gdyby nie inni bliscy, spotykani na szpitalnych korytarzach, nie dowiedziałaby się, że należy im się opieka psychologa. Wbrew pozorom nie pomagają też kancelarie odszkodowawcze. Pierwsi ich przedstawiciele pojawili się pod drzwiami pani Małgorzaty już kilka dni po wypadku. Wchodzili do domu informując już w progu, że będą reprezentować interesy poszkodowanej. – Przedstawiali zawiłe analizy. W zamian za prowizję oferowali milionowe odszkodowania i bardzo drogie ośrodki rehabilitacyjne, mówi pani Małgorzata.

Aneta wciąż jest w śpiączce. Jak mówią lekarze, jej stan bardzo powoli się poprawia. Jak dotąd, na leczenie córki rodzina wydała 30 tysięcy złotych. Liczy, że uda się wywalczyć dla niej dożywotnią rentę.

sk/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj