Zażył dopalacze i próbował zabić. Ruszył proces 19-latka z Ustki

Zażył dopalacze, napadł, ukradł pieniądze i próbował zabić. W Sądzie Okręgowym w Słupsku ruszył proces 19-letniego Bartosza M z Ustki. Licealista napadł w listopadzie na salon gier, aby spłacić u dilera dług za dopalacze, od których był uzależniony. Na ławie oskarżonych jest też Robert M, który sprzedawał mu narkotyki i miał namawiać ucznia liceum do zdobycia pieniędzy drogą przestępstwa. – Żałuję tego, co się stało i nie będę tego komentował. Proszę odpuścić sobie tego typu rozmowy, powiedział Bartosz M.

Z odczytanych przez sąd zeznań wynika, że 19-latek od czerwca 2014 roku zażywał tak zwane kryształki, czyli dopalacze nawet trzy razy dziennie. Kupował je od trzech dilerów ze Słupska i Ustki. Płacił po 50 złotych za porcję, czasami brał jednak na kredyt. Nie gardził też marihuaną, którą palił wraz ze znajomymi na strychu domu w Ustce. Korzystanie z usług dilerów spowodowało jednak spore zadłużenie. Bartosz M miał mieć dwa i pół tysiąca długu u Roberta M. To 22-letni diler miał mu poradzić, aby załatwił pieniądze napadając na salon gier w Ustce, w którym obsługiwała kobieta, a obiekt nie był wyposażony w monitoring.

– To nieprawda. Bartosz M mnie pomawia. Miał u mnie dług, ale to było trzysta złotych, a nie jak twierdzi 2,5 tysiąca. Nie namawiałem go do żadnego napadu. Sam do mnie dzwonił, że odda mi pieniądze i mam po nie przyjechać do szkoły na Mickiewicza w Słupsku. Jak czekałem pod szkołą to zatrzymała mnie policja, mówi Robert M. – Za co ten dług, nie chcę mówić, bo nie jestem dumny z tego, co robiłem. Dowody na potwierdzenie moich słów to sms w mojej komórce i kartka z napisem Ciastek 300 złotych. Ciastek to pseudonim Bartosza M, mówił przed sądem Robert M. 22-letni mężczyzna nie przyznaje się do winy.

Z kolei Bartosz M przyznał się do napadu, ale nie do próby zabójstwa. – Nie wiem czemu z domu wziąłem nóż, chyba po to żeby tak był, dla postraszenia. Ja tą ekspedientkę znałem z widzenia. Przychodziłem tam grać, chcę ją przeprosić, gdybym mógł cofnąć czas, do tego by nie doszło. Może to wszystko dlatego, że przed tym wydarzeniem o 6 rano wziąłem pół porcji dopalaczy. Wciągnąłem kryształki przez obie dziurki do nosa, zrobiłem napad, wróciłem do domu, przebrałem ubranie, które było we krwi i pojechałem na lekcje. Tam zatrzymała mnie policja, mówił przed sądem licealista.

Bartosz M zmieniał w śledztwie zeznania. Raz obciążał Robert M, raz przyznawał, że diler nie miał z tym nic wspólnego. Jednak podczas procesu podtrzymał wersję współudziału Robert M. 19-latek podkreślał, że zrobił to, bo się bał, że w areszcie coś mu się stanie.

Prokurator Beata Borzemska oskarżyła Bartosza M o próbę zabójstwa w związku z napadem i rabunkiem. Licealista zadał pracownicy salonu gier kilkanaście ciosów nożem w twarz, szyję i ręce. Bartoszowi M grozi do 25 lat więzienia. Robert M odpowiada za podżegania do popełnienia rozboju, by odzyskać 2,5 tysiąca złotych od licealisty za sprzedane mu dopalacze.

Sąd wysłuchał wyjaśnień oskarżonych oraz opinii trójki biegłych psychiatrów i psychologów. Z ich zeznań wynika, że mimo odurzenia dopalaczami, Bartosz M miał zdolność do kierowania swoim postępowaniem. Sąd zwolnił Roberta M z aresztu. 19-letni licealista przynajmniej do początku sierpnia zostanie za kratami. Bartosz M w maju miał zdawać maturę, był w trzeciej klasie prestiżowego liceum w Słupsku.

pw/mc
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj