Słodka zemsta pochodzącego z Gdańska restauratora na mieszkańcach jednej z warszawskich luksusowych rezydencji. Piotr Pielichowski chciał otworzyć w budynku lokal. Jego pomysł zablokowała wspólnota mieszkaniowa, więc otworzył w tym miejscu lumpeks.
Powstania restauracji nie chciał zarząd nieruchomości twierdząc, że nie będzie wystarczająco klimatyzowana i będzie w niej za głośno. Pielichowski zakleił więc okna pomieszczenia informacjami o prowadzeniu sprzedaży między innymi „perfumów na litry”, „dezynsekcji ubrań” i „skupiania odzieży”.
Restaurator uważa, że zrobienie lumpeksu w takim miejscu jest rzeczą przewrotną. Podobny charakter mają napisy w witrynach jego lokalu. Są w krzykliwych kolorach i zawierają błędy ortograficzne i gramatyczne – jak „wkrutce” czy „kocy”. – To wszystko świadome zabiegi. Chcę w ten sposób pokazać, że nawet sklep z odzieżą używaną może być miejscem bardzo mocno zwracającym uwagę, wyjaśniał w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk. Podkreślał jednocześnie, że spora część mieszkańców rezydencji popierała pomysł otwarcia restauracji, jednak nie udało się im uzyskać większości podczas głosowania we wspólnocie.
Piotr Pielichowski na swoim Facebooku opublikował film, w którym tłumaczy, dlaczego doszło do otwarcia lumpeksu.
Moje oficjalne oświadczenieW sprawie restauracji Gar – Masz
Posted by Piotr Pielichowski on 7 października 2015
Restaurator zamierza w warszawskiej rezydencji prowadzić sklep z odzieżą używaną przez co najmniej kilka miesięcy. W międzyczasie zdecydował się otworzyć swój lokal w rodzinnym Gdańsku.
Maciej Bąk/mar