Sprawy małej Weroniki z Gdyni ciąg dalszy. Media nie pokazały całej prawdy?

wero

„Lud ma dostać dzielną, budzącą współczucie i podziw bohaterkę i musi dostać czarny charakter – więc dostał. Udało się oskarżyć o niewrażliwość i brak empatii osobę, która, kilka lat temu, w jednej chwili straciła męża i została sama z dwójką malutkich dzieci” – pisze urzędnik z Gdyni. Zygmunt Zmuda Trzebiatowski, przewodniczący Rady Miasta Gdyni na swoim profilu na Facebooku umieścił długi, emocjonalny wpis. Przyznaje, że miasto mogło i powinno zrobić więcej, jeszcze zanim sprawą zajęły się media. Podkreśla jednak, że nie była to czarno-biała historia i wskazuje dlaczego. Jednocześnie oskarża TVN o manipulacje, żonglowanie faktami i emocjami widzów. Polemizuje z nim Daniel Stenzel, reporter TVN. Przytaczamy także jego wpis.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Historia o „zgrai nieczułych urzędników”

Przez Polskę przetoczyła się tzw „sprawa Weroniki”, której poświęcony został najpierw program TVN Uwaga! a potem kolejne audycje i materiały prasowe. Wielu ludzi wzburzyła historia o biednej, niepełnosprawnej, ale niezwykle dzielnej dziewczynce i zgrai nieczułych urzędników, którzy nie chcieli pomóc w oczywistej sprawie i odwlekali tę pomoc, aż w końcu matka dziewczynki umarła, nie doczekawszy suchego kąta.

Kamery TVN pokazały całej Polsce barak, w którym mieszka rodzina: zarwany dach, cieknącą strugami wodę do pokoju, nieogrzewaną kuchnię, pozbawioną drzwi toaletę. Dziś, po tygodniu niezwykłych emocji, które okupiłem wielkimi nerwami, bezsennością, ale też po czasie, który wykorzystałem na spotkania, rozmowy, analizę dokumentów, chciałem podzielić się swoimi wrażeniami.

„Mam ogromny kłopot, by uwierzyć w szczerą troskę TVN”

To oczywiście niezwykle dramatyczne, gdy dwunastoletnia dziewczynka w ciągu kilku zaledwie lat traci oboje rodziców. To traumatyczne wydarzenie i byłoby takim także wtedy, gdyby rodzina już wcześniej otrzymała mieszanie socjalne. I ta sytuacja rodzi wielkie emocje – także telewidzów, choć bardzo pobieżnie TVN potraktował fakt, że dziewczynka nie została sama: dwójka jej rodzeństwa jest już dorosła, obok jest wujek.

Każdego z nas dotknęły lub dotkną nieszczęścia i wiemy, jak ważne jest, by z ich skutkami nie musiały zmagać się dzieci. Od tego są dorośli, by dziecko mogło możliwie łagodnie i bez zaburzeń przejść okres żałoby. I tu mam ogromny kłopot, by uwierzyć w szczerą troskę TVN o los tej dziewczynki. Nie zgadzam się by stawianie jej w roli tej, która ma stawać przed urzędnikami i prosić i wnioskować, było właściwe.

Tak – poruszająco wygląda na ekranie mała dziewczynka w kurteczce wystająca na korytarzach urzędu, ale trzeba powiedzieć szczerze – ktoś jej robi wielkie świństwo i po prostu jej używa. Podobnie jak używa rodziny urządzając telewizyjne show w dniu pogrzebu matki i po jej śmierci pytając dziewczynkę przez kamerami, jak się czuje. No, naprawdę, ciekawe, jak się może czuć?! Jak widać, ciekawe ujęcie jest warte wszystkiego – nie ma tu granic, wrażliwości i nikogo się nie oszczędza.

Ciąg dalszy na następnej stronie

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj