„70 tysięcy złotych w poduszce na śmietniku to oszczędności mojej żony. Wyrzuciłem je razem ze starą wersalką”

– Oszczędności życia mojej żony znalazły się w sortowni śmieci w Starym Lesie koło Starogardu Gdańskiego – twierdzi 81-latek z Lubelszczyzny. Chodzi o 70 tysięcy złotych, które wysypały się na sortowniczą taśmę, w maju ubiegłego roku. Gotówkę zdeponowano na koncie starostwa i rozpoczęto poszukiwania właściciela.
Zgłosiło się 28 potencjalnych właścicieli, wśród nich pan Kazimierz z Radecznicy. Twierdzi, że jego 80-letnia, schorowana żona oszczędności chowała do poduszki. Rodzina kupiła jej nowe łóżko i przy okazji wymieniła też pościel. Stara wylądowała w kontenerze na śmieci. Dopiero po kilku dniach żona przyznała, że w poduszce trzymała gotówkę. Z mediów Pan Kazimierz dowiedział się, że pieniądze znalazły się w sortowni śmieci na Pomorzu.

ŻONA ZAWSZE TRZYMAŁA PIENIĄDZE

– Całe życie żona trzymała pieniądze. Pilnowała rachunków, pracowała w księgowości. Nie miałem co do tego żadnych uwag. Zawsze była małomówna. Nie zauważyłem, kiedy zaczęła być chora. Chyba dopadła ją demencja. Chorowała na reumatoidalne zapalenie stawów, miała operację kolana. Cierpiała bardzo. Razem z synem złożyliśmy się i kupiliśmy specjalne, drewniane łóżko z leczniczym materacem, który miał ulżyć żonie w bólu – opowiada 81-letni pan Kazimierz w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk.

TO JA WYRZUCIŁEM PODUSZKĘ Z PIENIĘDZMI

Po tym, jak pan Kazimierz z synem kupili nowe łóżko, chcieli wymienić starą wersalkę w pokoju żony. Ona jednak nie pozwalała nikomu wchodzić do jej pokoju, który zamykała na klucz. – W czasie kiedy była w szpitalu, wynieśliśmy to wszystko. Ja sam tę poduszkę zaniosłem do komórki, a potem do kontenera. Kiedy ją niosłem, zastanawiałem się, dlaczego poduszka stała się taka twarda i ciężka. A tam po prostu były pieniądze.

KTOŚ MI UKRADŁ PIENIĄDZE

– Skąd ja mogłem wiedzieć, że żona gromadzi tam pieniądze? – pyta pan Kazimierz. – Po paru dniach zaczęła chodzić i krzyczeć, że ktoś ją okradł. Mówiłem, że przecież tylko ona ma klucz do swojego pokoju. A prawda jest taka, że to ja sam wyrzuciłem 70 tysięcy.

Jak pieniądze z Lubelszczyzny znalazły się w pomorskiej sortowni śmieci? – Gdy szedłem do sklepu dzień po tym, widziałem jak ktoś z samochodu z rejestracją PO wybierał z tego kontenera odzież i tekstylia. Nigdy bym nie przypuszczał, że śmieci mogą tak daleko zawędrować. Ja to skojarzyłem. Widziałem w telewizji jak pieniądze wysypują się na taśmie.

MIEJSCE I CZAS NIE PASUJĄ

Pan Kazimierz na dowód swoich słów twierdzi, że w poduszce oprócz pieniędzy na pewno były potwierdzenia odbioru rent. Mówi, że dzwonił do Starogardu Gdańskiego, jednak nie uzyskał pomocy. – Jakaś pani powiedziała mi, że mam załatwić to drogą elektroniczną. Jestem już w takim wieku, że po prostu nie umiem się posługiwać takimi rzeczami. Wnuczka więc to wszystko opisała i wysłała do starostwa. Przez kilka miesięcy nie było odzewu. Wtedy ta pani łaskawie odpisała, że ani miejsce ani czas nie pasują.

ABSOLUTNIE NIEMOŻLIWE

Zdaniem sekretarza powiatu starogardzkiego Sebastiana Szmidta, to absolutnie niemożliwe, żeby śmieci z tak daleka trafiały na wysypisko na Pomorzu. Do Starego Lasu zwożone są odpady z dwudziestu pomorskich gmin. Nie ma też dowodów na to, że pieniądze były w poduszce. Nie było przy nich odcinków rent, o których wspominał pan Kazimierz. Na razie nikt spośród 28 osób, które zgłosiły się po pieniądze nie udowodnił, że to jego zguba.

Jeśli w ciągu dwóch lat od ujawnienia gotówki nie znajdzie się jej właściciel, 70 tysięcy złotych zasili skarb państwa.

– Nie chcę od nikogo ani grosza. Ale wiem, że to są nasze pieniądze. Żona całe życie oszczędzała. Nigdy nie miała pieniędzy, bo wszystko odkładała – dodaje pan Kazimierz.

Grzegorz Armatowski/Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj