Zawodu piekarza – kominiarza nie ma. Jest jednak gdańszczanin, który łączy obie te profesje. Wypieka chleb w jedynym gdańskim piecu piekarskim opalanym węglem. Co najmniej raz w miesiącu własnoręcznie czyści w nim wszystkie kanały wylotowe z sadzy i popiołu. Zabrudzone wzmagają piecowy apatyt na węgiel. Nawet zadbana dusza piekarni potrafi pochłonąć 2 tony na miesiąc. – Jesteśmy takimi trochę piekarzami – kominiarzami – śmieje się Ryszard Majchrowski, z zawodu inżynier budowy maszyn.
Ryszard Majchrowski, 22.02.2013 r. fot. Mateusz Ochocki / KFP
PRIMA APRILIS
Piekarzem został w okolicznościach równie poważnych, co i żartobliwych. Był prima aprilis, kiedy ustępujący szef działu mechanicznego Żeglugi Gdańskiej stawił się do pracy w piekarni prowadzonej przez jego ojca przy ul. Dolna Brama 12. Fach znał. Wychowywał się tutaj, a wcześniej pomagał ojcu przy wypieku pieczywa w manufakturze przy ul. Lubuskiej 50.
fot. Mateusz Ochocki / KFP
Ten pamiętny prima aprilis wypadł w czasach mniej wesołych. Był 1982 r. Wraz z nadejściem stanu wojennego brat pana Ryszarda, Marek, drugi po tacie Józefie piekarz w rodzinie, postanowił osiąść na obczyźnie – we Wiedniu. Wyjechał 30 listopada 1981 r. Dziś mieszka w Chicago. – Trzeba było ojcu pomóc, no i tak jakoś już zostało. Od śmierci taty jestem pierwszym przy Dolnej Bramie piekarzem – wspomina pan Ryszard.
MIASTO W OGNIU
Józef Majchrowski przyjechał do Gdańska ze Starachowic w maju 1945 r. – Kiedy ociec piekł pierwszy chleb przy Lubuskiej, miasto było jeszcze w ogniu – opowiada Ryszard Majchrowski. Niedługo po tym jak syn jednego z pierwszych po wojnie gdańskich piekarzy ukończył studia na Wydziale Budowy Maszyn Politechniki Gdańskiej, zakład Majchrowskich przeniósł się z Chełmu na Stare Przedmieście, do niewielkiego budynku, który pamiętał zapach przedwojennych wypieków.
PUKAJĄ PO „PRZEDWOJENNY”
I dzisiaj do sklepiku przy piekarni okoliczni mieszkańcy przychodzą po chleb „przedwojenny” nie bacząc na to, że jego oficjalna nazwa brzmi „Oliwski”. Zapach pieczywa wypiekanego według dawnej receptury przyciąga tutaj pierwszych klientów już przed północą. Wiedzą, że na ich stukanie w okno piekarni odpowie i gorącego chleba na prawdziwym zakwasie nie pożałuje.
Jedyny w Gdańsku węglowy piec do wypieku chleba, fot. Mateusz Ochocki / KFP
WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD PIECA
Tomek Andrejew, który tajniki zawodu piekarza zgłębiał pod okiem Ryszarda Majchrowskiego. Pracuje przy Dolnej Bramie od 18 lat. Co wieczór przyjeżdża na godz. 19 autobusem z Pruszcza Gdańskiego. – Wszystko zaczyna się od pieca. Potrzebuję kilku godzin na to, by węglowiec osiągnął na obu pokładach temperaturę ok. 220-230 stopni i żeby było w nim odpowiednio dużo pary wodnej – piekarz opowiada o piecu jako o statku.
Cała para idzie na dolny pokład, gdzie przez kilka minut pieczywo się zapieka. Wilgotne powietrze być tam musi, żeby chleb nie popękał i miał apetyczną, złotą skórkę. Po siedmiu lub ośmiu minutach na łopacie piekarskiej pieczywo wędruje w górę pieca.
PIERWSI KLIENCI I MALI PRZYJACIELE
Po godz. 23 półki piekarni zaczynają się zapełniać ciepłymi bochenkami – zbliża się pora pierwszych klientów. I kotów. – Kitka jest zżyta z piekarnią od trzech lat. Dla chleba przedwojennego porzuciła swoich właścicieli. A ta druga przybłęda z białym krawacikiem pilnuje naszych drzwi od niedawna – opowiadają o zaprzyjaźnionych dachowcach piekarze.
fot. Mateusz Ochocki / KFP
NICZEGO NIE ZMIENIAŁEM
– 17 stycznia 2013 r. minęło 40 lat od pierwszego wypieku przy ul. Dolna Brama. Niczego tutaj przez te wszystkie lata nie zmieniałem. Jak wygląda budynek, sam pan widzi. Właścicielem nie jestem, planów miasta względem tego miejsca nie znam, a i sam żadnych nie robię. Wszystko jest jak było: w piecu siedzi węgiel, w chlebie – sam chleb – mówi Ryszard Majchrowski.
22.02.2013 / fot. Mateusz Ochocki / KFP
Piekarnia nadal działa przy ul. Dolna Brama 12. / ZDS