Jak poprawić bezpieczeństwo na drogach? „Wizja zero. Jak w Skandynawii”

Mniej „czarnych punktów” na Pomorzu to znak, że na drogach zrobiło się bezpieczniej? Zapytaliśmy ekspertów. Pytanie skierowaliśmy do: Grzegorza Stachowiaka z Zarządu Dróg Wojewódzkich i Kazimierza Jamroza – specjalisty od inżynierii ruchu z Politechniki Gdańskiej. Rozmowę poprowadził Sebastian Kwiatkowski.

KONCEPCJE SĄ, NIE MA ROZWIĄZAŃ

O wskazanie niebezpiecznych punktów na Pomorzu poprosiliśmy najbardziej sprawdzonych i stałych informatorów – naszych słuchaczy. Przyszło setki SMSów. Część z nich można znaleźć >>> TUTAJ

Wśród wymienianych przez Was miejsc znalazły się m.in. Przetoczyno, Sopieszyno w gminie Szemud, DW 224 z Wejherowa, DW 218 w Nowym Dworze Wejherowskim i Bieszkowicach. Wszędzie tam słuchacze skarżą się na drzewa w skrajni, brak dobrego oznakowania, długie „proste” bez separatorów, przystanki przy samym skrzyżowaniu. Wielu słuchaczy zwracało również uwagę na problematyczne skrzyżowanie Dworcowej z 10 lutego w Gdyni.

– Nie dziwią mnie te przykłady. Skrzyżowanie Dworcowej z 10 lutego w Gdyni jest pokazywane jako najbardziej niebezpieczne i źle zorganizowane. Od ponad 20 lat przygotowane jest kilka koncepcji, ale ciągle nie ma rozwiązania. Inne skrzyżowania to te, gdzie ZDiZ powinien wykonać kontrolę bezpieczeństwa każdego roku. Dopiero teraz zaczyna się usuwanie krzaków z poboczy itp. – mówił Kazimierz Jamroz.

– Te miejsca są dla nas znane. Wspólnie z panem Kazimierzem Jamrozem opracowujemy raporty bezpieczeństwa na tych drogach. Warto dodać, że skupiamy się nie tyle na samych miejscach, a na odcinkach dróg – dodał Grzegorz Stachowiak.

CZAS NA FOTORADARY?

– Jak można niewielkim kosztem poprawić bezpieczeństwo? Czy nie wystarczyłoby po prostu porządnie wyciąć krzaki? – dopytywał gości Sebastian Kwiatkowski. Na zarośnięte pobocza zwróciło uwagę wielu słuchaczy. Krzaki nie dość, że mogą być niebezpieczne dla kierowców, którzy wypadną z drogi, to w dodatku znacznie ograniczają widoczność.

– Cięcie krzaków to bardzo prosty i standardowy zabieg. Powinniśmy prowadzić do tego, by zachowany był trójkąt widoczności. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze problem związany z szybką jazdą. Jeśli kierowcy za bardzo się rozpędzają, to od tego są fotoradary, tak niepopularne w tym momencie. Obserwowałem wiele miejscowości. Gdy pojawiały się w nich fotoradary, kierowcy natychmiast zwalniali. Długi czas śledziłem też sytuację w Anglii. Tam było 10 tysięcy fotoradarów, a aktualnie jest 6 tysięcy. To dlatego, że kierowcy się przyzwyczaili – wyjaśniał Jamroz.

Grzegorz Stachowiak zaznaczał, że wszystko idzie w dobrą stronę. – W miejscach wskazywanych w naszych raportach przebudowując drogi podchodzimy do sprawy kompleksowo. Realizujemy Regionalny Program Operacyjny. Przy przygotowaniu dokumentów zlecamy też audyty. Ma być lepiej – jeśli nie teraz, to już za chwilę – mówił.

WIZJA ZERO

Polskie drogi wciąż nie przypominają tych z bardziej zamożnych krajów. Przykładem mogą być trasy skandynawskie, które są budowane tak, by kierowca nie miał problemu z żadnymi objaśnieniami. Dodatkowo „wybaczają błędy”, co oznacza, że mała pomyłka nie prowadzi do poważniejszych konsekwencji.

– To jest przyszłość, o której mówimy od przynajmniej kilkunastu lat. To wychodzi z idei „wizji zero” – droga ma być tak skonstruowana, żeby przy popełnieniu minimalnego błędu, karą nie była śmierć kierowcy. Badaliśmy prędkości na odcinkach z drzewami. Aż 50 proc. kierowców jechało powyżej 90 km na godzinę. Zwykły kamyk na drodze mógł doprowadzić do tragedii – tłumaczył Kazimierz Jamroz.

Posłuchaj audycji:

Wiktor Miliszewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj