Będzie podstawówka i liceum, znikną gimnazja. Czy nauczycielom grożą zwolnienia? [SPRAWDZAMY W TRÓJMIEŚCIE]

Zgodnie z zapowiedziami resortu edukacji od przyszłego roku znikną gimnazja. Co w takim razie z uczącymi w nich nauczycielami? Czy grożą im zwolnienia? Pytamy urzędników i sprawdzamy sytuację w Trójmieście. Prawo i Sprawiedliwość wraca do systemu szkolnictwa 8+4. Zmiany mają obowiązywać już od przyszłego roku, gdy dzieci po ukończeniu klasy szóstej nie pójdą do pierwszej klasy gimnazjum, a zaczną naukę w klasie siódmej szkoły podstawowej. Później naukę będą kontynuować w liceach. Oznacza to, że z systemu edukacji „wypadają” gimnazja. Co z przyszłością nauczycieli w nich uczących?


SOPOT

– Reforma edukacji to ogromne wyzwanie i spory problem dla wszystkich samorządów – mówi Piotr Płocki naczelnik Wydziału Oświaty w sopockim magistracie.

W Sopocie funkcjonują trzy gimnazja samorządowe, z czego dwa połączone są ze szkołą podstawową. Uczy się w nich 500 gimnazjalistów. Jak podkreśla Piotr Płocki, gmina zrobi wszystko, by nie doszło do zwolnień nauczycieli, a nowy system działał jak najprzyjaźniej dla uczniów.

– Jeżeli doszłoby do tej reformy, to na pewno Sopot będzie kierował się trzema zasadniczymi kryteriami: stworzyć układ sieci szkół przyjazny dla dzieci i młodzieży, który jednocześnie zapewni kontynuację pracy dla nauczycieli i będzie z punktu organizacyjnego i ekonomicznego bardzo racjonalny – tłumaczy urzędnik. – Czy da się tego dokonać? Będzie to na pewno trudne wyzwanie dla Sopotu, ale także dla wszystkich innych gmin. W tej chwili za wcześnie jeszcze mówić o konkretach. Na pewno będziemy rozważać różne warianty, jeśli chodzi o układ sieci szkół.

Czy w Sopocie powstaną nowe szkoły, tego jeszcze nie wiadomo. Sopoccy urzędnicy będą czekać na wytyczne Ministerstwa Edukacji Narodowej i w trakcie wakacji będą analizować sytuację szkolnictwa w mieście. 


GDAŃSK

Wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk obawia się, że między zapowiedzią zmian a momentem ich wprowadzenia, jest za mało czasu. – W Gdańsku mamy 46 gimnazjów, 10 są to budynki samodzielne, 36 to zespoły szkół – przyznał Piotr Kowalczuk. – Są to zespoły z podstawówkami lub liceami. Trzeba bardzo uważnie przeliczyć ulica po ulicy każdą dzielnicę i sprawdzić, czy „obwód placówki” ośmioletniej będzie możliwy do umieszczenia w danej placówce. Prawdopodobnie będzie trzeba te obwody pozmieniać, czyli część dzieci trafi do innych placówek.

Wiceprezydent Kowalczuk dodaje, że trzeba będzie doposażyć budynki, w których są szkoły podstawowe. – Będą się tam uczyć dzieci siedmioletnie i nastolatkowie, których do tej pory nie było. W ciągu 10 lat Gdańsk zainwestował ponad 600 milionów w całą infrastrukturę „okołooświatową”. Teraz trzeba będzie to na nowo przebudowywać.


GDYNIA

Małgorzata Omachel Kwidzińska z gdyńskiego magistratu tłumaczy, że miasto postara się by do zwolnień nie doszło.

W gdyńskich gimnazjach pracuje 673 nauczycieli. Miasto nie ma jeszcze planu, jak nową reformę wprowadzić w życie, bo jest jeszcze za wcześnie na konkrety. Najpierw trzeba przeprowadzić analizę potrzeb i oczekiwań gdyńskiego środowiska edukacyjnego.

– Na podstawie wyników tej analizy opracujemy długofalową strategię przekształceń sieci szkół – tłumaczyła Małgorzata Omachel Kwidzińska. – Na dzień dzisiejszy wydaje nam się, że mamy dość dobrze zorganizowaną i skonstruowaną sieć szkół. Większość gimnazjów funkcjonuje w zespołach szkolnych, więc tam organizacja pracy i wprowadzenie zmian powinno przebiegać bez większych zakłóceń.

W Gdyni działa 27 gimnazjów. Uczy się w nich ponad 5600 osób. Do 34 podstawówek chodzi ponad 14 tysięcy uczniów.

Ewelina Potocka/ Joanna Stankiewicz/ Magda Manasterska/ap
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj