Lekarz ze szpitala w Kartuzach z prokuratorskim zarzutem. Chodzi o śmierć 5-letniego dziecka, którego w kwietniu ubiegłego roku nie przyjęto na oddział. Kacper został przebadany, a lekarka stwierdziła, że chłopiec ma zapalenie gardła i odesłała go do domu. Dzień później maluch stracił przytomność, był reanimowany i w ciężkim stanie trafił do Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. Niestety na pomoc było już za późno. Kacper zmarł po trzech dniach.
KOBIETA NIE PRZYZNAJE SIĘ DO WINY
Lekarze stwierdzili, że chłopiec miał arytmię serca. Prokuratura wszczęła śledztwo i powołała biegłego, który ustalił nieprawidłowości w działaniach lekarza. – Podejrzana usłyszała zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Nie przyznała się do zarzucanego przestępstwa, w całości kwestionując opinię biegłych – poinformował Maciej Załęski z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Lekarka złożyła wyjaśnienia, śledczy będą je teraz weryfikować.