Napisy w toalecie przedmiotem troski urzędników. „Sprawy leżą, ale oni mają czas śledzić, co ludzie robią w WC”

napis123321

Urzędniczka oskarża mieszkankę Ustki o wykonanie obraźliwych napisów w toalecie starostwa powiatowego w Słupsku. Pani inspektor miała zejść za petentką do ubikacji. Kobieta oskarżana o napisanie wulgarnych słów wszystkiemu zaprzecza. Sprawę jako pierwsze opisało Radio Gdańsk.

Urzędniczka napisała służbową notatkę ze zdarzenia i dołączyła ją do akt sprawy budowlanej mieszkanki Ustki. Z reporterem Radia Gdańsk pracownica Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Słupsku nie chciała rozmawiać o incydencie w toalecie. Oskarżana kobieta mówi, że o zdarzeniu dowiedziała się przypadkiem, przeglądając akta swojej sprawy. Po trzech latach. Oprócz notatki jest tam zdjęcie z napisami „PJNB – Dziady, Suki, K…y”

 
– Od prawie dziewięciu lat mamy spór z sąsiadem, który rozbudował swoją nieruchomość w centrum Ustki w taki sposób, że przekroczył linię zabudowy. Przez to my nie możemy się rozbudować. Sprawa wydaje się oczywista na pierwszy rzut oka, ale nasza gehenna z urzędami wydaje się nie mieć końca – mówi petentka.

Jak dodaje, tylko dzięki jej uporowi w 2012 roku Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego uchylił pozwolenie na budowę sąsiada. – W końcu potwierdzono nieprawidłowości, o których pisaliśmy od lat. Wydawało się, że teraz sprawa pójdzie jak z płatka, ale w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Słupsku sprawa ślimaczy się, była zawieszana i ciągle musimy sprawdzać urzędników – mówi petentka.

SŁUŻBOWA NOTATKA DOTYCZĄCA NAPISÓW W TOALECIE

– Podczas ostatniego przeglądania akt natrafiłam na dokument, który spowodował, że zdębiałam. Chodzi o notatkę służbową pani inspektor z 2013 roku. Napisano tam, że miałam w urzędowej toalecie wykonać obraźliwe napisy szminką. Miał to zgłosić konserwator urzędowy. Kiedy zapytałam urzędniczkę, dlaczego wymieniła moje nazwisko, powiedziała, że zeszła za mną do toalety – opowiada kobieta.

Zupełnie inna wersja jest w służbowej notatce. Napisy miała znaleźć nie urzędniczka, ale konserwator. Nie zgadza się też miejsce, w którym napis miał zostać wykonany.

– Urzędniczka w rozmowie z nami mówiła, że to było lustro, w notatce urzędowej jest szyba. To po prostu jakaś prowokacja, bo ja nie jestem autorką tego napisu – podkreśla kobieta.

 

Fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś

Pani inspektor z nadzoru budowlanego o sprawie rozmawiać nie chce. – Nie jestem upoważniona do rozmów z prasą, od tego jest szefowa. Pani kierownik będzie za półtora tygodnia, bo jest na urlopie.

Reporter Radia Gdańsk: – Pani poczuła się urażona tym napisem i skąd pewność, że osoba wymieniona z nazwiska napisała te słowa?

– Takie rzeczy nie powinny się pojawiać w państwowym urzędzie, ale ja nie będę z panem rozmawiać, bo nie jestem do tego uprawniona.

„MOJE SPRAWY LEŻĄ, ALE URZĘDNICY MAJĄ CZAS ŚLEDZIĆ, CO LUDZIE ROBIĄ W TOALECIE”
 
Mieszkanka Ustki podkreśla, że jest sprawą zszokowana.

– To naprawdę nie ja. Poza tym dziwię się, bo panie urzędniczki są tak zapracowane, że moje sprawy leżą, ale mają czas śledzić i sprawdzać, co ludzie robią w toalecie? Mogę z całą stanowczością podkreślić, że to nie ja. Szkoda, że wtedy pani inspektor nie wezwała policji od razu.

Mieszkanka Ustki jest gotowa poddać się badaniom charakteru pisma i zapowiedziała, że sprawę skieruje do sądu.

– Dziwne, że naszą sprawę budowlaną podjęto, odwieszono teraz akurat w dniu, w którym złożyłam doniesienie do prokuratury o nierealizowaniu decyzji Głównego i Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego przez urzędników w Słupsku. Przez półtora roku moim zdaniem w tej sprawie nic się nie działo – dodaje kobieta.

Więcej na temat sprawy w reportażu Przemysława Wosia:

Przemysław Woś/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj