Śmigłowce ratownicze z Gdyni wciąż nie nadają się do użytku. „Oblot nie wyszedł pomyślnie”

Mowa o maszynach z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni-Babich Dołach. W 2014 roku oddano je do remontu, w kwietniu miały być gotowe.

W zeszłym tygodniu po raz kolejny piloci z Gdyni próbowali je bezskutecznie odebrać z zakładów w Świdniku. 

PIERWSZY OBLOT

– Komisja składająca się m.in. z naszych pilotów została zaproszona do oblotu pierwszych maszyn po modernizacji. Niestety, ten oblot nie wyszedł pomyślnie. My musimy odebrać maszyny w pełni sprawne i gotowe do działań. Tymczasem program oblotu nie został zaliczony, co oznacza, że nie wszystkie parametry mieszczą się w normach – mówi kmdr ppor. Czesław Cichy z bazy w Babich Dołach. 

Na razie nie wiadomo, kiedy zakończy się remont śmigłowców. W związku z tym nie wiadomo też, kiedy w Gdyni przywrócone zostaną dyżury ratownicze. Póki co śmigłowce – na przykład do rozbitków – wylatują tylko z Darłowa. 

OPÓŹNIONA POMOC

– Wiadomo, że jeżeli mamy tylko jeden śmigłowiec, który pełni dyżur w środkowej części Wybrzeża, to w rejon Zatoki Gdańskiej czy Zatoki Pomorskiej pomoc dotrze znacznie później. Gdy mieliśmy punkt dyżurowania w Gdyni, miejsca te osiągaliśmy w ciągu kilkunastu minut – dodaje Cichy.

Tymczasem dolot z Darłowa w okolice Trójmiasta zajmuje około godziny. Przez zużycie paliwa czas samego poszukiwania ograniczony jest do mniej więcej półtorej godziny. 

Sylwester Pięta/amo

 
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj