Gwałt, apelacja i proces od początku. Ale ofiara nie pojawia się w elbląskim sądzie. Mają rozwiązanie

Już sześć razy w elbląskim sądzie nie stawiła się kobieta, która w Kaliningradzie miała zostać zgwałcona przez ratowników medycznych. Po apelacji obydwu stron proces jest prowadzony od początku.

Sprawa dotyczy służbowego wyjazdu do Kaliningradu w 2013 roku. Tam dwóch ratowników medycznych miało seksualnie wykorzystać tłumaczkę.

SĄD SKORZYSTA Z NOWYCH TECHNOLOGII

Pokrzywdzona pani Aleksandra chciała, żeby proces toczył się przed innym niż elbląski sąd, ale wniosek jej pełnomocnika odrzucił Sąd Najwyższy. W związku z nieobecnością pokrzywdzonej, sędzia Paweł Wiewiórski zdecydował o innej formie przesłuchania kobiety.

– Pod koniec marca odbędzie się wideokonferencja. Pokrzywdzoną poprosimy o stawiennictwo w siedzibie sądu przy ul. Pułkownika Dąbka, zaś rozprawa odbędzie się w budynku sądu przy pl. Konstytucji. Połączymy się z salą, w której będzie pokrzywdzona, bo jak się okazuje, nie chce ona widzieć ani sądu, ani psychologa i psychiatry obecnego na sali. Oskarżeni i tak nie mają prawa wstępu na salę rozpraw – wyjaśniał sędzia. – To bardzo wyjątkowa sytuacja, w mojej karierze pierwsza taka wideokonferencja przy tego rodzaju sprawie.

NIE PRZYZNAJĄ SIĘ DO WINY

Ratownicy medyczni w pierwszym procesie zostali uznani winnymi gwałtu oraz tzw. innej czynności seksualnej i skazani. Mariusz C. na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat, a Jarosław G. na karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Apelację od tego wyroku wniosły obie strony. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Marek Nowosad/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj