„To naprawdę był kataklizm. Tyle drewna nadleśnictwo pozyskałoby w ciągu 20 lat”. Co dalej? Nasz reporter rozmawia z leśnikiem

– Musimy przede wszystkim udrożnić drogi, by zapewnić przepływ komunikacji i ewentualne drogi ewakuacji. Są miejsca, gdzie ludzie nie mają jak wyjechać ze swoich domostw. To priorytet. – mówił na naszej antenie Adam Kwiatkowski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. Rozmawiał z nim Włodzimierz Raszkiewicz.

Jak powiedział w Radiu Gdańsk leśnik, najbardziej ucierpiało Nadleśnictwo Lipusz. – Tam szacujemy – choć to tylko ogólne szacunki – około 2 milionów metrów sześciennych drewna, które zostało powalone. Tyle nadleśnictwo pozyskałoby w ciągu 20 lat. To miejsce, gdzie „schodzą” się trzy dyrekcje Lasów Państwowych. Jeszcze większe szkody odnotowały dyrekcje toruńska i szczecińska – tłumaczył.

W rozmowie z Włodzimierzem Raszkiewiczem Kwiatkowski mówił o działaniach, które podejmą teraz leśnicy. – Musimy przede wszystkim udrożnić drogi, by zapewnić przepływ komunikacji i ewentualne drogi ewakuacji. Są miejsca, gdzie ludzie nie mają jak wyjechać ze swoich domostw. To priorytet. Dopiero potem uprzątniemy teren i wtedy będziemy zalesiać od nowa.

– Są też inne straty w infrastrukturze, w domach, w budynkach gospodarczych, w samochodach… To był prawdziwy kataklizm. Po naszej stronie żaden pracownik nie ucierpiał, ale po stronach szczecińskiej i toruńskiej byli też ranni – dodał Adam Kwiatkowski.

STAN WYJĄTKOWY?

Leśnik podkreślił, że Lasy Państwowe rozważają stanu siły wyższej. Decyzja w tej sprawie powinna zapaść jeszcze dziś. – Co za tym idzie, będziemy musieli zmodyfikować nasze standardowe działania. Chodzi tu głównie o sprzedaż drewna i ściągniecie dodatkowych sił do pomocy. To może pomóc tak, że będziemy mieli lepsze możliwości zorganizowania pracy. Ważne jest to, żeby połamane drewno, które odzyskaliśmy, jak najszybciej sprzedać – mówił dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku.

Jak długo potrwa odtwarzanie lasu? – Lekko licząc dwa lata. Musimy przede wszystkim mieć sadzonki. Nie jesteśmy przygotowani, żeby ot tak posadzić kilka milionów drzewek. Mam nadzieję, że do końca roku uda nam się wywieźć połamane drewno z lasu.

W dwóch nadleśnictwach wprowadzono zakaz wstępu do lasu. – To z tego powodu, że ta sytuacja może zagrażać bezpieczeństwu ludzi. Jest mnóstwo połamanych, wygiętych drzew, które w każdej chwili mogą runąć. Wiele ludzi traktuje to jako atrakcję turystyczną. Ale na dziś najważniejsze jest, żeby dopuścić do tych miejsc służby ratunkowe.

POSŁUCHAJ ROZMOWY Z ADAMEM KWIATKOWSKIM:

mili/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj