Półtora tygodnia po wielkiej nawałnicy. Jak radzą sobie mieszkańcy? [NASZ REPORTER W TERENIE]

Gospodarczy2

Minęły niemal dwa tygodnie od potężnej burzy, która przeszła nad Pomorzem. Dla wielu ten temat jest już wyczerpany i męczący, jednak nie dla osób bezpośrednio dotkniętych jej skutkami. Ile poszkodowanych, tyle poruszających oraz często podnoszących na duchu historii, z których kilka udało nam się poznać.
O tym, że w wielu miejscach Pomorza potrzebna jest pomoc przy usuwaniu skutków nawałnicy, słychać wszędzie. Nie mówi się jednak głośno o uczuciach i przeżyciach konkretnych mieszkańców poszkodowanych rejonów, bo i oni sami często nie chcą o nich mówić. Reporterowi Radia Gdańsk udało się jednak przeprowadzić kilka szczerych rozmów.

100 LITRÓW MLEKA DO WYLANIA

Brak prądu w części miejscowości dalej jest głównym problemem ich mieszkańców. Bardzo cierpią na tym rolnicy i hodowcy.

– Gospodarze, którzy mają mleczne krowy i nie mają gdzie schłodzić tego mleka, udój wieczorny niestety muszą wylewać na ziemię, bo nie są w stanie tego przechować do rana. Mleczarnie z kolei mówią, że będą kary – tłumaczył Bernard Grucza, wójt Sulęczyna.

Jeden z mieszkańców żalił mu się, że w jego gospodarstwie marnuje się nawet 100 litrów mleka dziennie. Wylewanie go może doprowadzić do znacznych zanieczyszczeń, które mogą znaleźć się w mleku przeznaczonym do sprzedaży lub przetworzenia. To z kolei prawdopodobnie poskutkuje nałożeniem ogromnych kar, co w obecnej sytuacji dla hodowców jest dodatkowym, potężnym ciosem.

SERCE SIĘ ŚMIEJE

Na szczęście słychać też pozytywne informacje, płynące ze zniszczonych terenów. Półwysep Mausz wyglądał bardzo źle i wydawało się, że doprowadzanie go do porządku będzie długotrwałym procesem. Na szczęście, dzięki pomocy, jest tam już znacznie lepiej.

– Ostrów Mausz jest w dzierżawie wieczystej Gdańska i Prezydent Paweł Adamowicz przysłał ekipę ludzi. Najpierw było to 20 osób, później jeszcze dosłał 10. Mało tego, Prezydent zachęcił przebywającą tam młodzież do pomocy. Więc oni z grabiami sami wokół siebie robili taki porządek skrzętnie, że serce się śmieje – przyznał wójt Sulęczyna.

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment 

„MIESZKAMY W BUDYNKU GOSPODARCZYM”

W osadzie Rzym w gminie Lipusz doszczętnie zniszczony został drewniany dom. Tutaj sytuacja jest dramatyczna. Inspektor Nadzoru Budowlanego zakazał przebywania na jego terenie. Dach nad głową straciła duża rodzina z trójką małych dzieci, z których najmłodsze ma dopiero 7 miesięcy.

– Dom nie nadaje się do użytku w ogóle. Mieszkamy tuż obok w zastępczym budynku gospodarczym, który troszeczkę zaadaptowaliśmy, żebyśmy mieli gdzie się podziać. Nie mamy prądu, nie mamy wody. Prądu może nie być nawet pół roku. Z małymi dziećmi jest bardzo ciężko – tłumaczył Przemysław Drywa.

gospodarczy3

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

Rodzina straciła wszystko. Zniszczenia objęły też wnętrze domu. – Obecnie potrzeba nam wszystkiego: materiałów budowlanych do napraw budynków, ubrań dla dzieci, bo większość została zniszczona, materaców, łóżek, wszystkiego. Nie wiem co zrobimy, tylko dzięki pomocy dobrych ludzi powolutku zaczynamy odbudowywać to co zostało zniszczone – dodaje pan Przemysław.

gospodarczy1

Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment

PRZYSZLI Z POMOCĄ 

Z pomocą przyszli budowlańcy z Kościerzyny. Zdzisław Czucha – były samorządowiec, dziś przedsiębiorca budowlany, postanowił pomóc w odbudowie nowego domu. Jak sam przyznaje – wie jak to jest. 

– W 1998 roku podobna tragedia dotknęła Kościerzynę. Wtedy byłem w samorządzie, pamiętam jak wielu ludzi nam pomogło. Pomagali nam strażacy i mieszkańcy z gminy Lipusz. Dziś spłacamy tamten dług. Wiem, jak to jest, kiedy ludzie nie mają prądu, wody, nie mają niczego. Jak już nie mają dachu nad głową to jest to dramatyczna sytuacja. Skrzyknęliśmy chłopaków z Kościerzyny i aktualnie przygotowujemy się do budowy nowego domu, bo stary będzie trzeba rozebrać – mówi Zdzisław Czucha.   

Na szczęście plany budowy nowego budynku były już przygotowane. Choć rodzina nie była na to przygotowana już teraz, nawałnica zmusiła ich do działania. Pomoc deklarują kolejni inwestorzy, ale budowa domu to ogromna inwestycja. Brakuje wielu produktów budowlanych oraz funduszy.

NIEOCZEKIWANY ODZEW

Odzew po apelu państwa Drywa przerósł ich oczekiwania. Mieszkańcy osady Rzym serdecznie dziękują za pomoc, jaką już teraz otrzymują ze wszystkich stron. Od samego początku w pomoc zaangażował się wójt gminy Lipusz, a także prywatni inwestorzy i mieszkańcy.

Rodzina państwa Drywa serdecznie dziękuje każdemu, kto bezinteresownie ofiarował pomoc. Jednocześnie informują, że potrzeby dla ich rodziny w postaci m.in. ubrań zostały zaspokojone, a ich naddatek zostanie przekazany potrzebującym. Jednak dalej brakuje im wielu produktów budowlanych. Jeśli ktokolwiek chciałby pomóc rodzinie z osady Rzym, może kontaktować się z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Lipuszu – potrzeba niemal wszystkiego.

ZNISZCZONE TYSIĄCE DRZEW

Z wizytą zajechaliśmy również do Nadleśnictwa Lipusz, gdzie zniszczenia, jeśli chodzi o drzewostan, były największe.

– Obecnie straty szacujemy na ok. 9 mln m3 drewna. Żeby to sobie zobrazować, wyobraźmy sobie, że układając to drewno w pełnowymiarowe kontenery, stawiając je jeden za drugim, ułożymy trasę z Gdańska do Zakopanego – mówił Arkadiusz Bronk z Nadleśnictwa Lipusz.

– W pierwszej kolejności udrażnialiśmy drogi dojazdowe, a następnie te łączące ze sobą miejscowości. Teraz przystąpiliśmy do drugiego etapu, czyli usuwamy drzewa, które są blisko dróg i stanowią niebezpieczeństwo. Niestety nawałnica przeszła przez całą długość naszego nadleśnictwa. Dobra informacja jest taka, że na terenie Nadleśnictwa Lipusz nikomu nic się nie stało  – mówił Bronk.

mk/jK

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj