Mikołaj w Hospicjum im E. Dutkiewicza. „Przychodzimy na to spotkanie, bo przeżyliśmy tu wspaniałe momenty”

To był wyjątkowy, rodzinny wieczór. W sali Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza w Gdańsku odbyło się coroczne spotkanie opłatkowe dla chorych dzieci i ich rodzin. Przyjechał oczywiście Mikołaj z prezentami. Były pięknie przystrojone stoły, ciepłe słowa i szczere uśmiechy. Opłatek, modlitwa oraz wspaniała atmosfera. – Tu, w tym miejscu, pomagając chorym, nabiera się szacunku dla tych małych bohaterów – mówił dr Maciej Tomtała.

To jego druga wigilia na oddziale. Pracuje tu jako wolontariusz. Przyjmuje pacjentów w swoim prywatnym gabinecie zupełnie za darmo. Leczy też rodziny i opiekunów chorych osób. W przygotowaniu spotkania pomogli rodzice i sponsorzy.

– Wszystkie wigilie są dla nas wyjątkowe, bo kolejny rok życia naszego syna to dla nas największy prezent – mówiła mama małego Rocha. – Zachorował, gdy miał 9 miesięcy. Po siedmiu latach możemy powiedzieć, że choroba na razie dała mu spokój, ale mimo to zawsze przychodzimy na to wspólne spotkanie, bo przeżyliśmy tu naprawdę wspaniałe, dobre momenty. Żyjemy dzięki pomocy ludzi z hospicjum – dodała. 

„ŻYCZENIA ZDROWIA OZNACZAJĄ JEDEN DZIEŃ ŻYCIA”

Mikołajem był w tym roku dr Maciej Tomtała. Na szczęście mali pacjenci nie poznali, że człowiek z workiem prezentów to ich ulubiony lekarz. 

– Najczęściej powtarzały się życzenia zdrowia, które w tym miejscu często oznaczają jeszcze jeden dzień życia – mówiła wiceprezes hospicjum Bogna Kozłowska.

Często worki z prezentami były większe od tych, którzy je odbierali. Mały Roch dostał wszystko to, co zapisał w liście do świętego Mikołaja. Książki, klocki lego, komplet ulubionej pościeli, pluszaki i słodycze. 

– List do świętego Mikołaja to też często prośba o środki medyczne czy sprzęt specjalistyczny. Są zabawki, ale często pomagające przeżyć – mówił tata małej, chorej na encefalopatię Alicji. 

Żadne z dzieci, które wieczorem przyjechały do hospicyjnej auli, nie zostały bez paczki od Mikołaja. 

– Kompletowanie paczek to cały proces. Zaczyna się długo przed wspólną wigilią. Prezenty muszą być pięknie zapakowane i przemyślane. Często robią je rodzice – mówiły Anna Laska i Justyna Ziętek z Fundacji Hospicyjnej.

CHOROBA, TA POWAŻNA, NIE LUBI CZEKAĆ

Praca w dziecięcym hospicjum to noce i dnie na telefonie. To nagłe wyjazdy i szybko podejmowane decyzje. To zamartwianie się o pacjentów, gdy następuje pogorszenie i gdy po pomoc przychodzą zapłakani rodzice. Lekarze starają się by ci, którzy potrzebują, nie czekali na badania dłużej niż kilka dni. Czasem pomocy trzeba udzielić za kilka godzin. Choroba, ta poważna, nie lubi czekać.

– Każdego dnia ktoś jedzie do naszych podopiecznych. Odbieramy telefony o najróżniejszych porach. Tak funkcjonuje dziecięce hospicjum domowe już od wielu lat. Łącznie prezenty otrzymało 40 rodzin z dziećmi. Pracownicy fundacji pojechali z prezentami do tych, którzy nie mogą, ze względu na stan zdrowia, ruszyć się z domu – dodały panie z Fundacji.

Anna Rębas/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj