Fify, bazuny i diabelskie skrzypce, czyli tradycyjny Sylwester na Kaszubach

Zamiast fajerwerków – robienie hałasu, zamiast zabawy przy muzyce – żarty i psoty. W jaki sposób, według starych tradycji, obchodziło się kiedyś i jak obchodzi się teraz Sylwestra na Kaszubach?

Do bardzo znanego zwyczaju należy robienie w Sylwestra żartów, czyli fifów. Młodzież kiedyś prześcigała się w pomysłach na najlepszy żart, za który nie można było się obrazić.

– Wtedy można było różne kawały robić gospodarzom, np. wyciągało się bramy, furtki i wrzucało się do stawu, wymieniało się zwierzęta w oborach, wciągano wozy na dachy albo zakrywano komin szybą, także gospodarz nie miał pojęcia, co się dzieje, dlaczego dym pojawia się w chałupie. Oczywiście nie wolno było się obrażać, pamiętajmy, jaki pierwszy dzień roku, taki cały rok – mówił regionalista Roman Drzeżdżon.

Popularne sylwestrowe fife wzbudzały wiele śmiechu. Jednak nie wszystkie były tolerowane. W latach 50. w Jastarni chłopcy zasypali organy morskim piaskiem, powodując straty na 100 tysięcy złotych. 

BEZ FAJERWERKÓW

Zamiast fajerwerków na Kaszubach robi się hałas diabelskimi skrzypcami, bazuną lub uderzaniem łyżkami po garnkach czy patelniach. Ten zwyczaj na pewno by przypadł wielu osobom do gustu.

– Sylwester to też hałas. Dziś strzelamy petardami, chińskimi fajerwerkami i tak dalej, ale kiedyś to robiono za pomocą strzelb, dużego klucza wypchanego siarką, waliło się w patelnie, garnki, używało się też późną porą diabelskich skrzypiec, terkotek, kołatek, dzwonków, żeby wygonić ten stary rok i powitać nowy – dodał Roman Dzieżdżon.

W Chmielnie cały czas kultywuje się zwyczaj witania nowego roku bazunami.

Robert Groth/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj