Mało atrakcyjne wizualnie, z cienkimi ścianami i brakiem prywatności. Co zatem oferują falowce, że tak „trzymają cenę”?

Cena najmniejszego lokalu w falowcu może wynieść nawet 220 tysięcy złotych. To sporo, biorąc pod uwagę oferty w innych budynkach na Przymorzu. Co zatem sprawia, że ludzie chętnie wprowadzają się do bloków z wielkiej płyty?

Kiedyś wydawało się, że mieszkania w falowcach nie należą do najdroższych i najbardziej pożądanych miejsc w Trójmieście. Dziś ceny w budynkach z wielkiej płyty nie odbiegają wcale od tych w nowszym budownictwie. Co ciekawe, swojego kąta w leciwych falowcach szukają młodzi ludzie, chętnie wynajmują je też turyści.

NIECIEKAWIE I… DROGO

Budynki nie są zbyt atrakcyjne wizualnie. Najdłuższy z bloków ma 860 metrów długości i mieszka w nim prawie 6 tysięcy osób. Wzdłuż budynku rozmieszczone są aż 3 przystanki autobusowe. Wydaje się to absurdalne, ale z pierwszej do ostatniej klatki można podjechać autobusem. Z niejednolitych balkonów, często pokazujących niespójny gust mieszkańców, zwisają nieestetyczne kable. Dodatkowym „straszakiem” są plotki o krążącym robactwie i cienkich ścianach . Mimo to, ceny mieszkań w falowcach są bardzo wysokie. Trzydziestometrowa kawalerka może kosztować od 195 do nawet 220 tysięcy złotych. Większe, dwupokojowe mieszkanie na siódmym piętrze, mające 46 metrów kwadratowych to kwestia 310 tysięcy. Natomiast cena czteropokojowego wynosi około 389 tysięcy złotych.

INTERES W FALOWCU

Niewątpliwie najatrakcyjniejszą cechą falowców jest ich położenie i to wpływa na koszt mieszkań. – Przymorze jest bardzo dobrze skomunikowane. Wszędzie można dojechać tramwajem lub autobusem. Dzielnicę cechuje dogodny dostęp do miejskich plaż i pełna infrastruktura usługowo-handlowa – mówi Dorota Bortkiewicz z Zaleski Nieruchomości. Ceny mieszkań w dzielnicy znacznie wzrosły od zeszłego roku. Dotyczy to głównie lokali dwu i jednopokojowych. – Powodem wzrostu cen jest zwiększenie liczby miejsc na rynku pracy. Wciąż obserwujemy wzrost ludności napływowej do Gdańska. Młodzi ludzie, chcąc podjąć pracę na Przymorzu, poszukują tam mieszkań. Niewielkie lokale w falowcach kupowane są również z myślą o turystach. Latem właściciele wynajmują je z powodzeniem w tzw. „systemie dobowym” – dodaje.

STARE I ZATŁOCZONE

Jak łatwo się domyślić, falowce mają też wielu przeciwników. – Ludzi zniechęca czas wybudowania. Pierwsze budynki tego typu powstały pod koniec lat sześćdziesiątych – opowiada Dorota Bortkiewicz. – Naszym klientom często nie podoba się też ogromna liczba osób tam zamieszkujących. Poszukując mieszkania na Przymorzu, zgłaszają nam potrzebę wyszukania nieruchomości z wyłączeniem falowców – tłumaczy.

NIE TAKI FALOWIEC STRASZNY

– Wszyscy odradzali mi zamieszkania w falowcu. Głównie z powodu nieciekawego towarzystwa i rzekomego robactwa – mówi mieszkanka, która wprowadziła się trzy lata temu. – Na szczęście w moim przypadku się to nie sprawdziło. Sąsiedzi to przede wszystkim starsi spokojni ludzie, a i żadnych karaluchów u siebie nie zaobserwowałam. Prawdą są cienkie ściany. Słyszę, jak sąsiedzi obok spuszczają wodę w toalecie, a kiedy się kłócą, wiem o co. Przez to brakuje prywatności. Falowiec to taka wieś. Wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko – opowiada. Nie potwierdzają się też bajki o tym, że w wielkopłytowcach jest brudno – Regularnie przychodzą panie sprzątające, wszystko wygląda schludnie. Wygląd klatek schodowych nie odbiega od tych w podobnych miejscach – dodaje na zakończenie.

Patrycja Oryl/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj