Przez niego zwierzęta cierpiały. Niektórych nie dało się uratować. Usłyszał wyrok 2,5 roku więzienia, ale chce się odwołać

Kara więzienia dla rolnika, który znęcał się nad zwierzętami w Cielętniku niedaleko Braniewa. Stefan D. został skazany na 2,5 roku więzienia. Sąd uznał dzisiaj, że obywatel Niemiec, prowadzący gospodarstwo na terenie Warmii, znęcał się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami. Wyrok jest nieprawomocny.

O sprawie zrobiło się głośno wiosną 2013 r., gdy do gospodarstwa, należącego do Stefana D. weszli inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Animals. Znaleźli tam 34 konie, 9 sztuk bydła i 3 psy, znajdujące się na skraju wyczerpania. Niektórych zwierząt nie udało się uratować. W związku z tym, że znajdowały się w dramatycznym stanie, trzeba było je uśpić.

NARAŻONE NA BÓL I CIERPIENIE

Lista zarzutów, odczytanych przez sąd w Braniewie, była bardzo długa: złe warunki bytowania, utrzymywanie zwierząt w stanie rażącego niechlujstwa, bez odpowiedniego pokarmu, wody, czystej ściółki, w nadmiernej ciasnocie. W efekcie zwierzęta były przewlekle niedożywione i zaniedbane. Co więcej, pomimo chorób wewnętrznych i zewnętrznych, Stefan D. nie zapewnił im odpowiedniej opieki weterynaryjnej. Sam próbował podawać im środki lecznicze, co zdaniem sądu doprowadziło do wyniszczenia organizmu i naraziło je na ból i cierpienie.

Mężczyzna oskarżony był także o to, że namawiał weterynarza do sporządzenia oświadczenia, z którego miało wynikać, że zwierzęta, które są pod jego opieką, znajdują się w dobrym stanie. Na liście zarzutów były także kradzież balotów siana oraz posiadanie ślepej amunicji do karabinu, na którą trzeba posiadać specjalną zgodę.

„BEZ CIENIA WYRZUTÓW SUMIENIA”

We wtorek, w Sądzie Rejonowym w Braniewie ogłoszono wyrok. Zdaniem sądu wina oskarżonego nie budziła najmniejszych wątpliwości, dlatego wymierzył mu łączną karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Co więcej, Stefan D. ma zapłacić łącznie 3,6 tys. zł na rzecz spółek, którym ukradł baloty siana. Zasądzono także nawiązkę na rzecz OTOZ Animals w wysokości 10 tys. zł. Sąd nałożył także na mężczyznę zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat.

– Nie da się nie zauważyć, że oskarżony bez najmniejszych skrupułów, bez cienia wyrzutów sumienia wykorzystywał działalność prowadzoną na terenie Polski. Ta działalność miała jeden cel: osiągnąć maksymalny zysk, przy minimalnych kosztach, bez jakiegokolwiek poszanowania przepisów – mówił sędzia Sebastian Cejrowski.

Mężczyzna w trakcie procesu próbował bronić się tym, że dzieli życie pomiędzy Polską i Niemcami i nie było go przez cały
czas na terenie gospodarstwa. Winę próbował zrzucić na pracowników.

– Zdaniem sądu nie ma to żadnego znaczenia z punktu widzenia odpowiedzialności karnej, bo nawet, jeśli nie był przez cały czas w gospodarstwie, to miał obowiązek zagwarantować zwierzętom takie warunki, aby były zdrowe i utrzymywane w należytych warunkach. Nie można więc winy zrzucać na pracowników, którzy, zdaniem oskarżonego, pili w pracy pod jego nieobecność. Jeśli pili, powinien zostawić zwierzęta pod opieką odpowiedzialnych osób. Zdaniem sądu oskarżony to akceptował. Całe zachowanie oskarżonego tłumaczyć trzeba chęcią zaoszczędzenia pieniędzy – mówił sędzia.

ODWOŁA SIĘ OD WYROKU

Sąd nie znalazł podstaw do tego, by zastosować karę więzienia w zawieszeniu, ponieważ Stefan D. był wcześniej skazywany m.in. za przestępstwa z ustawy o ochronie zwierząt.

Wyrok jest nieprawomocny. Satysfakcji z tego wyroku nie ukrywali ani prokurator, ani przedstawicielka OTOZ Animals.

– Ten wyrok bardzo nas cieszy, ponieważ jest zwieńczeniem starań, które rozpoczęliśmy w 2009 roku, a więc wtedy, gdy powstało OTOZ Animals w Braniewie. Te zwierzęta były po prostu katowane w gospodarstwie – mówiła Monika Hyńko z organizacji.

Stefan D. nie chciał komentować sprawy. Wychodząc z sali zapowiedział tylko, że odwoła się od wyroku.

Sylwester Pięta/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj