Brak jazdy na suwak czy kierunkowskazów. Co denerwuje trójmiejskich kierowców? [DZIEŃ GRZECZNOŚCI ZA KIEROWNICĄ]

5 kwietnia to Dzień Grzeczności za Kierownicą. Celem jest uświadamianie kierowców, żeby podczas jazdy przestrzegali przepisów i zwracali uwagę na pieszych. To bardzo ważne, bo – jak się okazuje – na drodze potrafi zdenerwować wiele rzeczy. Co potrafi nas wyprowadzić z równowagi? Zapytaliśmy trójmiejskich kierowców (i nie tylko), co denerwuje ich na drogach. KIEROWCY BEZ ZAMKA

Remont na drodze albo uszkodzony pojazd blokuje jeden pas. Co robić? Wiadomo – jazda na suwak. Dojeżdżamy do „krytycznego punktu” na dwóch pasach i potem naprzemiennie mijamy. Proste jak drut i wygodne. Krótszy korek, zapewniona płynność jazdy. Ale wielu kierowców tego nie rozumie. Nie wpuszcza, bo nie. Nieracjonalnie, niegrzecznie. Z idiotyczną obawą, że ktoś „ukradnie im” 30 sekund.

UWAGA ZŁOŚLIWA I.. SEKSISTOWSKA

Sznur samochodów, wyjeżdżamy z bocznej uliczki. Kto wpuści – kobieta czy mężczyzna? A może płeć nie ma tu znaczenia? No więc mam obawę, że płeć jednak ma znaczenie. Kobiety wpuszczają rzadziej. Są tak skupione na sobie i swoim samochodzie, że widzą mniej. Choć mam świadomość, że to uwaga nie poparta żadnymi badaniami. Ale takie właśnie mam spostrzeżenie.

(NIE)POTRZEBNE KIERUNKOWSKAZY

Czasami rzeczy oczywiste potrafią „wypaść” z głowy. Wydaje się, że wiedzą o tym niektórzy trójmiejscy kierowcy, którzy nie używają kierunkowskazów. Myślą pewnie: „Szybko wcisnę się na pas obok, po co to sygnalizować”? A jak wszyscy wiemy, jest to nie tylko denerwujące, ale i niebezpieczne. Szczególnie irytujące jest, gdy kierowca przed nami planuje skręcić, a my dowiadujemy się o tym dopiero, gdy widzimy światło jego hamulca. O płynnej jeździe nie ma wtedy mowy. Oszczędźmy sobie nerwów, jest na to prosty sposób: włączajmy kierunkowskazy. 

NO PODJEDŹ, CZŁOWIEKU

Ile razy te słowa pojawiały się Wam w myślach? Klasyczna sytuacja: dwa albo trzy pasy ruchu, w tym jeden prawoskręt. Z dala widzimy, że zapaliła się zielona strzałka. Na prawym pasie kilka lub kilkanaście aut, na prawoskręcie jeden, może dwa. Włączam prawy kierunkowskaz. Gdyby tylko auto przede mną podjechało pół metra do przodu. I to przed nim… Niestety mogę o tym tylko pomarzyć. Czekam więc ja i inni kierowcy chcący skręcić w prawo aż do zmiany świateł. I jak łatwo się domyślić – nie zdążymy przejechać, więc czekamy kolejną zmianę. A mogło być tak pięknie.

OMINĘ I ZYSKAM, MOŻE 30 SEKUND

Nieuprzejmość ma różne oblicza. Sopot, na wysokości stacji paliw w Kamiennym Potoku, kierunek do Gdańska. Trzy zestawy sygnalizacji świetlnej z rzędu… I gdy włączy się czerwone, znajdzie się kilku „bohaterów” odbijających na prawo, na wewnętrzną uliczkę przy sklepach. Przy uliczce znak STOP. NIKT nie staje. Droga wewnętrzna – ograniczenie prędkości. Wszyscy jadą z piskiem opon. Byle przebić się 50 metrów do przodu, byle zarobić 30 sekund. Kosztem pieszych, kosztem kierowców próbujących zaparkować w tym miejscu. Takie cwaniactwo, w tym miejscu niebezpieczne w dodatku.

ZNÓW TEN ZAMEK. ALE JEST LEPIEJ

To symboliczne święto wprawia mnie w dobry nastrój. Pierwszym i częstym skojarzeniem w kontekście kultury na drodze jest jazda na zamek. Moim zdaniem, z roku na rok pod tym względem jest lepiej. Może nie idealnie, ale widzę i wiem, że jeśli bez gwałtownych manewrów dojadę do zwężenia i włączę kierunkowskaz, z dużym prawdopodobieństwem ktoś mnie wpuści. Jeśli ja wpuszczę autobus, zobaczę podziękowanie światłami awaryjnymi. Najczęściej dzieje się tak w miejscach, gdzie takie zachowanie jest jedynym sposobem na przetrwanie w korkach. Na przykład na Myśliwskiej w Gdańsku.

BRAKUJE KULTURY

Tym zaś, czego brakuje mi na drogach, jest kultura i równość. Dokładnie to, co jest standardem w Skandynawii, gdzie nikt, także w obawie przed karą, nie odważy się na ryzykowny, a zwłaszcza niezgodny z przepisami, manewr.

W polskich realiach wciąż zdarza się, że kierowcy szybszych, a często większych aut wykorzystują całą szerokość jezdni, by dostać się na początek kolejki przed światłami. I to nie zważając na linie i znaki kierunkowe na pasach. Kiedyś żałowałem, że nie mam szybszego auta, by móc dogonić i z ciekawości spojrzeć w oczy. Dziś, kiedy mogę to zrobić – szkoda mi zdrowia. Liczę raczej na to, że karma wraca 🙂

GAPIOSTWO NA OBWODNICY

Drażniące sytuacje to codzienność na trasach Trójmiasta. Dynamika jazdy, wolne ruszanie ze świateł nie drażni jednak tak bardzo, jak gapie na Obwodnicy Trójmiasta. Wystarczy samochód na awaryjnych na poboczu, a na trasie okalającej Trójmiasto pojawia się zator. Każdy musi zwolnić i zobaczyć. Przez nadmierną ciekawość tworzycie nie tylko korki, ale i dodatkowe zagrożenie, bo ktoś może z tyłu nie wyhamować. Takie zachowanie powinno być karane wysokimi mandatami.

Z ROWEREM NA PASACH

Ok, kiedy jest wydzielona droga dla rowerów i oddzielne światła – nie mam pretensji. Ale wielu rowerzystów wjeżdża na „zwykłe” przejścia, nawet się nie rozglądając. A jeśli kierowcy mają akurat zieloną strzałkę do skrętu? Chwila nieuwagi i może dojść do tragedii. Dla pieszych takie zachowanie też jest niebezpieczne. Bo skoro przejście jest dla nich, to dlaczego muszą co chwilę uskakiwać przed jadącym z naprzeciwka rowerzystą? Nieraz musiałam poczekać, bo nie chciałam, żeby ktoś we mnie wjechał. Wiem, to nie jest fajne. Ale przed przejściem dla pieszych ZAWSZE schodzę z roweru. No chyba, że mam specjalnie wyznaczoną ścieżkę

{module SondyArt9}

RG

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj