Wczoraj burmistrz Pelplina, dziś wiceprezes Lotosu. Patryk Demski tłumaczy: Życie pisze różne scenariusze [WYWIAD]

Patryk Demski zrzekł się mandatu burmistrza Pelplina, choć jeszcze w styczniu deklarował walkę o drugą kadencję. We wtorek rozpoczyna pracę na stanowisku wiceprezesa Grupy Lotos, gdzie będzie odpowiadał za inwestycje i innowacje. W rozmowie z Radiem Gdańsk Patryk Demski podsumowuje ostatnie trzy i pół roku pracy w samorządzie.

Kiedy dowiedział się pan, że zostanie wiceprezesem Grupy Lotos ds. inwestycji i innowacji?

– W piątek, po rozstrzygnięciu konkursu, kiedy w komunikacie pojawiło się moje nazwisko.


A kiedy zaczął się pan spodziewać, że tak się stanie?

– Nie spodziewałem się. Procedury konkursowe mają swoje zasady. O opublikowaniu komunikatu zdecydowała rada nadzorcza. Nie wiedziałem, kiedy on się pojawi.

I jak pan na niego zareagował?

– Była radość połączona z pewnego rodzaju obawami, jak przed każdym nowym wyzwaniem. Był też smutek związany z zakończeniem mojej pracy w samorządzie Pelplina. Decyzja o odejściu nie była dla mnie łatwa. Na szczęście w weekend mieliśmy rodzinną uroczystość, więc nie myślałem zbyt wiele o pracy i jakoś udało mi się przetrwać do poniedziałku.

Poniedziałek był dla pana ostatnim dniem na fotelu burmistrza. Jeszcze niedawno trudno byłoby w to uwierzyć, bo na początku roku deklarował pan walkę o drugą kadencję. Co stało się na przestrzeni ostatnich pięciu miesięcy, że trafił pan w zupełnie inne miejsce?

– Deklaracja startu w jesiennych wyborach padła, bo miałem poczucie, że rozpoczęty ponad trzy lata temu projekt powinien być kontynuowany. Jak wiemy, życie pisze różne scenariusze i tak też stało się w moim przypadku. Moja sytuacja zmieniła się w ostatnich miesiącach i pojawiło się nowe wyzwanie. Ważne jednak, aby to, co rozpocząłem, było kontynuowane. Aby komisarz, który mnie zastąpi, czuł ten średnio i długoterminowy plan na przekształcenie miasta i gminy Pelplin.

Co zdążył pan zrobić w Pelplinie w ciągu trzech i pół roku, które minęły od początku kadencji?

– Zacznę od rzeczy niewymiernych, często niedocenianych przez samorządowców. Najbardziej jestem dumny z tego, że w niewielkim Pelplinie rozpoczęliśmy tyle procesów współpracy i aktywności społecznej. Tej machiny nie da się już zatrzymać. Poświęciliśmy dużo energii, by wspólnie dojść do czegoś w zakresie aktywności sportowej czy społecznej. I to właśnie będzie stemplem mojego burmistrzowania w Pelplinie. Nie chcę wymieniać inwestycji poprawiających jakość życia mieszkańców, bo są one nieodłącznymi cechami samorządu, a właściwie – jego obowiązkami.

A czego nie udało się osiągnąć?

– Nie udało się wyznaczyć jasnego kierunku rozwoju gminy. Nie wiemy dziś, czy Pelplin ma być nadal typową gminą miejsko-wiejską opartą na rodzinnych gospodarstwach rolnych i przemyśle przetwórczym. A może powinniśmy zapraszać tu inwestorów tworzących nowe miejsca pracy? Nie udało mi się też przekonać większości radnych do budowy mieszkań socjalnych. Ważnym przedsięwzięciem była też realizacja rządowego programu Mieszkanie plus. Gdyby było więcej zaufania, gdyby decyzje były sprawniej podejmowane, to może bylibyśmy już kilka kroków dalej. Trzymam kciuki za powodzenie tego programu. Gdy będą zapadać kluczowe decyzje, tu w Pelplinie będzie za to odpowiadał ktoś inny.

No właśnie – kto? Zna pan nazwisko komisarza?

– Nie znam. To leży w kompetencjach premiera i wojewody. Liczę na to, że będzie to osoba, która przygotuje gminę do kolejnych wyborów.

A chciałby pan, żeby komisarzem został Tomasz Czerwiński, obecny kierownik referatu społecznego i promocji miasta?

– Nie komentuję nazwisk kandydatów. Powtórzę – wybór komisarza leży w kompetencjach premiera i wojewody.

Był pan samorządowcem, który potrafił dobrze zareklamować swoją gminę. Myśli pan, że mimo pańskiej rezygnacji, Prawu i Sprawiedliwości uda się utrzymać Pelplin już po jesiennych wyborach samorządowych?

– Oczywiście będę trzymał kciuki za moich kolegów, jednak proszę pamiętać, że w małych miejscowościach te wybory nie są tak jednoznaczne. O identyfikacji politycznej możemy rozmawiać na poziomie powiatu czy województwa. W gminach sympatie i antypatie polityczne co prawda mają znaczenie, ale nie decydują o wyniku. W 2014 roku byłem jedynym samorządowcem z PiS, który wygrał na Pomorzu. Pamiętam zdziwienie towarzyszące mojemu wyborowi. Dziś pewnie byłoby inaczej. Proszę zauważyć, że zarówno w gminie Sztutowo, jak i w gminie Krokowa przedterminowe wybory wygrały osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością. Wyborcy zdecydują, jak będzie tym razem. Rozstrzygnięcie może być znów niespodziewane.

Dlaczego zdecydował się pan odejść z Pelplina? To kwestia ambicji czy może finansów? Nie jest tajemnicą, że na stanowisku wiceprezesa spółki skarbu państwa będzie pan zarabiał więcej niż jako burmistrz.

– Na razie nie chcę tego komentować. O powodach swojego odejścia poinformuję w odpowiednim czasie.

Jakie doświadczenie wnosi pan do Lotosu?

– To suma wewnętrznych doświadczeń, które budują człowieka. Kontakty z ludźmi, umiejętność rozpoznawania ryzyka, zarządzanie ludźmi i swoimi umiejętnościami. To wszystko decyduje o sukcesie. Z samorządu na pewno zabiorę coś, co nazywam „uchem społecznym”. Z własnego doświadczenia wiem, że w pracy samorządowca można się zapętlić skupiając się na jednym projekcie i nie dostrzegać tego, co jest w danym momencie rzeczywiście istotne. Wtedy trzeba umieć słuchać ludzi. Specyfika pracy w Lotosie będzie jednak zupełnie inna, dlatego nastawiam się, że może być to pomocne, ale niekoniecznie kluczowe.

Patryk Demski był burmistrzem Pelplina od 2014 roku. Wcześniej pełnił m.in. funkcję zastępcy dyrektora gdańskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych. Z dniem 22 maja 2018 roku rada nadzorcza Grupy Lotos S.A. powołała go na wiceprezesa do spraw inwestycji i innowacji. W spółce Demski ma być odpowiedzialny za fuzję Lotosu z Orlenem.

Wojciech Stobba/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj